Aplikacja FaceApp może być niebezpieczna. Przed korzystaniem z niej ostrzega Ministerstwo Cyfryzacji
Aplikacja FaceApp, dzięki której możemy jednym kliknięciem postarzyć naszą twarz na zdjęciu, cieszy się ogromną popularnością. Użytkownicy smartfonów chętnie instalują ją i publikują swoje przerobione zdjęcia w mediach społecznościowych. Nie zastanawiają się jednak nad uprawnieniami, które dają twórcom aplikacji, czyli rosyjskiej firmie Wireless Lab.
Aplikacja FaceApp w świadomości internautów zaistniała w 2017 roku, jednak w ostatnich dniach znów stała się popularna za sprawą #FaceAppChallenge, czyli mody na postarzanie swojej twarzy na zdjęciu. Aplikacja pozwala jednym kliknięciem postarzyć lub odmłodzić twarz, dodać wybrany uśmiech, makijaż, brodę, zmienić koloru włosów, fryzurę, a także zmienić płeć. Część z jej narzędzi jest darmowa, część dostępna tylko w płatnej wersji Pro (abonament miesięczny 17,99 zł, roczny 89,99 zł lub na zawsze 189,99 zł).
Aplikacja bezpłatna, ale nie „za darmo”
Twórcą i właścicielem aplikacji FaceApp jest rosyjski deweloper Wireless Lab z siedzibą w Sankt-Petersburgu. Firma zajmuje się badaniem i tworzeniem sieci neuronowej, wykorzystywanej do generowania realistycznie wyglądających twarzy na fotografiach. Aplikacja FaceApp powstała jednak pod inną marką - FaceApp Inc. Informacja o właściwym właścicielu aplikacji umieszczona jest jedynie w regulaminie aplikacji.
Korzystanie z bezpłatnej wersji nie jest tak naprawdę darmowe. Płacimy bowiem uprawnieniami, które dajemy aplikacji w momencie zainstalowania jej na telefonie. Wymagania to dostęp do aparatu (wykonywania zdjęć i wideo), pamięci oraz dostęp do sieci, zapobieganie przejściu telefonu w stan uśpienia, odsyłanie do aplikacji i usługa płatności w Google Play, odbieranie danych z internetu czy odczytywanie konfiguracji usług Google.
Czytaj też: 50 lat od lądowania na Księżycu. Pospaceruj z Neilem Armstrongiem po Księżycu!
W polityce prywatności aplikacji LINK można również przeczytać, że FaceApp może bez naszej zgody udostępniać dane i dzielić się zebranymi informacjami na nasz temat. Dane są udostępnianie m.in. firmom, które są częścią tej samej grupy przedsiębiorstw co FaceApp, organizacjom zewnętrznym, które pomagają w świadczeniu usługi oraz partnerom reklamowym.
Wątpliwości budzi również przechowywanie zdjęć w tzw. chmurze, zamiast przetwarzania ich bezpośrednio w urządzeniu oraz okres ich przechowywania. Informacje na ten temat można znaleźć w oświadczeniu twórcy aplikacji udostępnionym na portalu „Tech Crunch”.
- Przesyłamy do chmury tylko zdjęcie wybrane przez użytkownika do edycji. Nigdy nie przesyłamy żadnych innych obrazów z telefonu
- informują przedstawiciele Wirelles Lab. Zapewniają również, że większość zdjęć jest usuwanych z serwerów w ciągu 48 godzin od daty przesłania.
Czytaj też: Nie tylko samochód i smartfon. Warto też ubezpieczyć życie
Ostrzeżenia ze strony Ministerstwa Cyfryzacji
- Czy naprawdę wiedza o tym jak będziemy wyglądać za 50 lat jest tak cenna by sprzedawać za nią zasoby do wszystkich naszych danych w telefonie!? I jeszcze do Rosji... Nie nauczyliśmy się doświadczeniem ostatnich wycieków danych z Facebooka. Nie nauczyliśmy się też doświadczeniem afery Cambridge Analytica! - taką wiadomość zamieścił na Facebooku Maciej Kawecki, dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi w Ministerstwie Cyfryzacji.
Dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi zapewnił również, że Ministerstwo Cyfryzacji, z inicjatywy Marka Zagórskiego, podejmie stosowne kroki prawne względem aplikacji.