Antyszczepionkowcy po raz pierwszy ruszyli do akcji już w XVIII w.
„Szczepionki to znamię Bestii z Apokalipsy! Są nieczyste, bo pochodzą od zwierząt! Przenoszą choroby umysłowe!” - to cytaty z antyszczepionkowej propagandy
Niechęć do szczepień nie jest znakiem współczesności. Pierwsze zorganizowane ruchy antyszczepionkowców powstały już w XVIII w. w Bostonie zaatakowanym epidemią ospy. Ich argumentami były religia i wolność oraz... strach.
Są badacze, którzy twierdzą, że szczepienia, a co za tym idzie niechęć do nich, znano już wcześniej. Ewa Krawczyk, biolożka z Georgetown University w Waszyngtonie, uważa, że szczepienia stosowali już Chińczycy w pierwszym tysiącleciu naszej ery. Ponoć gdy 400 lat przed Chrystusem Hipokrates opisał symptomy świnki i błonicy, wielu jego współczesnych uznało, że próba ingerencji w przebieg choroby byłaby sprzeciwieniem się woli bogów.
Szczepienia, a nawet ich próba, zawsze powodowały opór. „Dwaj osiemnastowieczni włoscy lekarze ‒ Emmanuel Timoni i Giacomo Pylarini pisali w 1714 r., że podobne zabiegi znali ich przodkowie. A doktor James Kirkpatrick w swoim dziele z 1761 r. »The Analysis of Inoculation« opisał sprzeciw duchowieństwa wobec szczepień - miały one być buntem wobec woli Boga, karanym wiecznym potępieniem” - przypomina Krawczyk.
Biedni nie chcą szczepień
Z kolei Marcin Napiórkowski w tekście „Wstydliwa historia ruchów antyszczepionkowych” odwołuje się do badań historyczki Nadji Durbach. Zbadała kalejdoskop społecznych lęków, które obowiązkowe, powszechne szczepienia wzbudzały w ludziach z XIX w. Od momentu wprowadzenia na Wyspach Brytyjskich tzw. Compulsory Vaccination Act (1853), który regulował te kwestie, kolejne teorie dotyczące złowrogich skutków szczepionek pojawiały się niemal każdego roku. Niektóre z nich umierały niemal natychmiast, ginąc w pomroce dziejów. Inne, które doczekały się bardziej elokwentnych zwolenników, inspirowały mniej lub bardziej liczne grupy społeczne, prowokując płomienne kazania, ulotki i masowe protesty.
Oto kilka najbardziej wyrazistych antyszczepionkowych pomysłów propagandowych z pierwszego okresu: „Szczepionki to znamię Bestii zapowiedziane w Apokalipsie”, „Szczepionki na ospę są nieczyste, bo pochodzą od zwierząt. Mogą więc zarazić dzieci zwierzęcymi chorobami” (w wersji radykalniejszej: „pochodzą od zwierząt, więc mogą zamienić dzieci w zwierzęta”, albo wręcz: „nawet jeżeli nie szkodzą ciału, to mogą narazić na szwank życie wieczne dziecka, mieszając jego duszę z duszą zwierzęcia”), „Szczepionki są nową wersją piętnowania - oznaczania niewolników i przestępców”, czy wreszcie: „Szczepionki przenoszą choroby umysłowe”.
Napiórkowski napisał: „Oprócz poszczególnych teorii warto zdać sobie sprawę z szerokiego kontekstu społecznego pierwszych ruchów antyszczepionkowych. Przede wszystkim były to ruchy o silnej podbudowie religijnej, rozpowszechnione wśród najniższych warstw społeczeństwa. Ich źródłem był lęk przed nową praktyką, w ramach której państwo w sposób dotychczas niespotykany ingerowało bezpośrednio w ciało obywateli”.
Warto też pamiętać, że pierwsze szczepionki przeciw ospie faktycznie wyglądały dość makabrycznie. Opierały się na nacinaniu skóry dzieci i wcieraniu w ranę płynu pozyskanego z ran... dzieci zaszczepionych wcześniej (lub bezpośrednio od cieląt). Te szczepionki faktycznie często zostawiały paskudne blizny (stąd porównania do piętna czy znamienia Bestii), bywały też przyczyną groźnych powikłań i zakażeń.
Zagrożenie praw i wolności
Badacze są zgodni, że prócz kwestii religijnych, jednym z głównych powodów niechęci do szczepionek była ich... obowiązkowość. Niektórzy uznali to wręcz za zamach na wolność i prawa mieszkańców Wielkiej Brytanii oraz za zbyt głęboko idącą interwencję rządu w życie ludzi.
Na przykład w 1840 r. wprowadzono na Wyspach tzw. Vaccination Act, kolejną wersję regulacji szczepionkowych. Zapewniał on darmową wakcynację ubogim. W 1853 r. konsekwentnie zadekretowano obowiązek zaszczepienia wszystkich dzieci przed ukończeniem trzeciego miesiąca życia oraz przewidziano kary więzienia lub kary pieniężne dla rodziców niewypełniających tego obowiązku. Następnie w 1867 r. rozszerzono obowiązek zaszczepienia przeciw ospie na wszystkie dzieci do 14. roku życia.
„To rzekome zagrożenie dla praw obywatelskich spowodowało bardzo negatywny oddźwięk w społeczeństwie. Bunty rozpoczęły się już w 1853 r., mieszkańcy protestowali w Ipswich, Henley, Mitford oraz innych miastach. W Londynie powstała Anti-Vaccination League, a powołana w 1867 r. Anti-Compulsory Vaccination League ogłosiła manifest przeciw obowiązkowym szczepieniom, w którym zarzuciła rządowi pogwałcenie praw i wolności obywateli, w tym prawa do wyboru i do ochrony własnych dzieci. W latach 1870-1880 ukazało się wiele książek oraz czasopism szerzących antyszczepionkowe poglądy, w tym »Anti-Vaccinator« czy »Vaccination Inquirer«” - pisała Ewa Krawczyk.
„Sytuacja wyglądała podobnie w innych krajach europejskich. Na przykład w Sztokholmie większość mieszkańców zaczęła odmawiać szczepień, co spowodowało znaczące zmniejszenie liczby uodpornionych osób (w 1872 r. było ich 40 proc., a na pozostałych terenach Szwecji - 90 proc.). Jednak po dużej epidemii ospy w 1874 r. szybko wdrożono program obowiązkowych szczepień, co zapobiegło kolejnym epidemiom” - dowodzi Kasprzyk i dodaje: „Wydaje się, że sytuacja wymknęła się wówczas władzom spod kontroli”.
W 1885 r. tłumy ludzi wyszły na ulice w Leicester. Manifestujący nieśli transparenty z antyszczepionkowymi sloganami i trumnę dziecka. Po tym wydarzeniu powołano do życia komisję, która miała rozważyć argumenty za szczepionkami i przeciw nim. Po siedmiu latach obrad wydała ona oświadczenie mówiące o tym, że szczepionka w istocie chroni przed ospą, ale kary dla rodziców nieszczepiących dzieci powinny być zniesione. Nowy Vaccination Act z 1898 r. wprowadził do angielskiego prawa kwestię tzw. sprzeciwu sumienia i pozwolił rodzicom niechcącym poddawać dzieci wakcynacji na uzyskanie zwolnienia z tego obowiązku.
Pod koniec XIX w. aktywność ruchów antyszczepionkowych wzrosła także w Stanach Zjednoczonych. W latach 70. XIX w. kraj ten nękała epidemia ospy prawdziwej. Wprowadzono więc obowiązkowe szczepienia, co oczywiście wywołało kolejne sprzeciwy. „W 1879 r. powołano Anti-Vaccination Society of America, a potem podobne stowarzyszenia w Nowej Anglii i w Nowym Jorku. Organizacje te doprowadziły do zniesienia obowiązku szczepień w: Kalifornii, Illinois, Indianie, Minnesocie, Wirginii Zachodniej i Wisconsin. Podżegano także do buntu mieszkańców Montrealu” - pisała Krawczyk.
„Zabierają nam dzieci”
Sięgnijmy do opracowania „Działalność ruchu antyszczepionkowego, rola środków masowego komunikowania oraz wpływ poglądów religijnych na postawę wobec szczepień ochronnych” Anny Karoliny Marchewki, Anny Majewskiej i Grażyny Młynarczyk z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej UM w Warszawie. Autorki dowodzą, że na przełomie XIX i XX w. ruchy sprzeciwu wobec szczepień były zjawiskiem powszechnym i rosnącym w siłę. O ile ospa wydawała się pod kontrolą, pojawiły się kolejne choroby.
„W latach 1901-1903 w Bostonie i okolicach miała miejsce epidemia ospy prawdziwej. Przymusowe szczepienia znalazły wielu oponentów, którzy mówili o pogwałceniu prawa oraz o godzeniu w prawo do dbania o własne ciało w wybrany przez siebie sposób. Liczne protesty dotyczyły także skojarzonej szczepionki DTP uodparniającej przeciwko błonicy (diphtheria), tężcowi (tetanus) i krztuścowi (pertussis). Szczepionkę wprowadzano w wielu krajach na świecie w latach 50. zeszłego stulecia. Ogromnym sukcesem szczepień było ograniczenie przypadków krztuśca, który w owym czasie był poważną, nierzadko śmiertelną chorobą wieku dziecięcego”.
I dalej: „Doniesienia z jednego z brytyjskich szpitali o wystąpieniu niepokojących symptomów ze strony układu nerwowego u zaszczepionych dzieci bardzo szybko przedostały się do środków masowego przekazu. Powstało The Association of Parents of Vaccine Damaged Children, towarzystwo, którego misją było przekazywanie opinii publicznej wieści o niebezpieczeństwie i ryzyku związanym ze szczepionką DTP”.
Wróćmy na chwilę do skutków złowrogiej epidemii ospy z przełomu XIX i XX w. W 1931 r. w Wydawnictwie Lekarskim ukazało się dzieło dr. Tymoteusza Stępniewskiego „Dzieje ospy i praktyka jej szczepienia”. Naukowiec wykazał ogromne podobieństwo wielu argumentów i racji ówczesnych krytyków systemu szczepień (np. krytyka niepełnej informacji czy przerysowywanie korzyści niepopartych dowodami) i wyciągnął wniosek, że choć szczepienia są konieczne, antyszczepionkowcy też mają swoje argumenty. Rola w ich obalaniu należy do państwa.
Czy DTP zabija?
Wśród badaczy ruchów antyszczepionkowych popularne jest określenie „druga fala ruchów protestu”, która - w przeciwieństwie do wydarzeń z początków XX stulecia - miała w połowie wieku zasięg globalny. Negatywną bohaterką była szczepionka DTP. Ewa Krawczyk: „W Szwecji DTP wprowadzono w latach 50. XX w. W 1967 r. jeden z tamtejszych lekarzy Justus Ström stwierdził, że krztusiec nie grozi już nowoczesnemu szwedzkiemu społeczeństwu i że program szczepień jest niepotrzebny. Wkrótce potem pojawiły się doniesienia o neurologicznych powikłaniach poszczepiennych. Wszystko to spowodowało spadek zaufania do szczepionki i zmniejszenie liczby szczepionych dzieci”.
Sytuacja wyglądała podobnie w Japonii. DTP wprowadzono tam w 1947 r. Skutkiem masowych szczepień było zmniejszenie zachorowalności do tego stopnia, że zaczęto wspominać o tym, że szczepionka nie jest już potrzebna. Emocje wzbudziło również to, że dwoje dzieci zmarło po szczepieniu. W związku z tym zaprzestano stosowania szczepień przeciw krztuścowi w ogóle. Rezultatem była epidemia, która wybuchła w 1979 r. - zachorowało wówczas 13 tys. osób, ponad 40 zmarło. Japończycy wprowadzili więc szczepienia ponownie, tym razem z użyciem nieco bezpieczniejszej przeciwkrztuścowej szczepionki bezkomórkowej.
Szczepionka DTP była w użyciu w Wielkiej Brytanii od lat 50. XX w. Mimo że nie spowodowała całkowitego zniknięcia krztuśca, znacząco wpłynęła na zmniejszenie częstości jego występowania. W latach 40. krztusiec zbierał bowiem spore żniwo, szczególnie wśród niemowląt. W tamtych latach była to najbardziej śmiertelna ze wszystkich chorób zakaźnych wśród dzieci. Po wprowadzeniu rutynowych szczepień liczba przypadków choroby malała i w końcu krztusiec przestał budzić emocje. Aż do lat 70., gdy jeden z londyńskich szpitali poinformował, że ponad 30 dzieci miało niepokojące objawy neurologiczne po szczepieniu DTP. Informacje pojawiły się w telewizji i prasie, powołano stowarzyszenie The Association of Parents of Vaccine Damaged Children, którego celem było ukazanie opinii publicznej ryzyka związanego ze szczepionką. Świat medyczny był podzielony, co tym bardziej dezorientowało społeczeństwo.
Znów oddajmy głos Ewie Krawczyk: „W 1977 r. doktor Gordon Stewart ze szpitala w Glasgow opublikował wyniki badań świadczących o tym, że DTP wiąże się z dużym ryzykiem wystąpienia powikłań neurologicznych. Spowodowało to dyskusję na łamach czasopism naukowych oraz prasy popularnej. Wreszcie przeprowadzono niezależne badania zakrojone na szeroką skalę, które wykazały, że choć w istocie stosowanie szczepionki przeciwkrztuścowej wiązać się może z pewnymi efektami ubocznymi, to ryzyko ich wystąpienia jest niezwykle małe. Dzięki tej wiedzy rozpoczęto kampanię na rzecz powszechnych szczepień, i to kampanię bardzo agresywną, widoczną we wszystkich mediach”.
Złowieszczy tiomersal
O tzw. trzeciej fali antyszczepionkowej mówi się od 1998 r. To wtedy dr Andrew Wakefield opublikował dane, z których wynikało, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między szczepionką przeciwkrztuścową (MMR) a zapaleniem jelita, a nawet autyzmem. Informację szybko podchwyciły media, co dało początek istnej antyszczepionkowej histerii oraz popularnemu mitowi mówiącemu o tym, że szczepionki powodują autyzm.
Ale związku między MMR a autyzmem nie wykryto, a przeprowadzono w tym zakresie bardzo wiele badań, drobiazgowo, dokładnie i w wielu różnych ośrodkach badawczych. Stwierdzono też, że Wakefield postępował nieetycznie w stosunku do swoich pacjentów i fałszował wyniki badań, był nierzetelny i nieuczciwy. Po dochodzeniu (ogromną rolę odegrał w nim Brian Deer, dziennikarz, który zdemaskował fałszerstwa Wakefielda) większość współautorów artykułu wycofała się, a Wakefield został ukarany naganą ze strony brytyjskiego General Medical Council (za łamanie etyki zawodowej oraz nieujawnienie konfliktu interesów) oraz odebrano mu prawo wykonywania zawodu lekarza na terenie Wielkiej Brytanii. Wreszcie w 2010 r., na podstawie niezbitych dowodów, czasopismo „Lancet” oficjalnie wycofało artykuł Wakefielda.
„Niestety - twierdzi Ewa Krawczyk - szkód nie dało się już powstrzymać. Wielu rodziców, nastraszonych przez Wakefielda i zwolenników jego teorii, przestało szczepić dzieci szczepionką MMR. Skutkiem tego jest coraz większa liczba przypadków odry w krajach Europy Zachodniej (np. Francja, Włochy). Sytuacja ta niepokoi do tego stopnia, że specjaliści w Stanach Zjednoczonych ostrzegali przed podróżami do Europy ze względu na potencjalne ryzyko zachorowania”.
Dodajmy, że jednym z argumentów współczesnych ruchów antyszczepionkowych jest hasło „Green Our Vaccines” i podejrzenia, że tiomersal - związek rtęci stosowany w niektórych szczepionkach jako konserwant - może powodować autyzm. W 1999 r. amerykańskie organizacje medyczne zdecydowały o wycofaniu albo zmniejszeniu zawartości tiomersalu w szczepionkach. Choć w licznych badaniach udowodniono, że szczepionki z tiomersalem są nieszkodliwe, niektórzy nadal chcieliby je testować pod kątem obecności różnych substancji toksycznych.
Sporą rolę odgrywają tu niektórzy celebryci, np. modelka, ale też okazjonalna aktorka Jenny McCarthy, którzy przekonują, że istnieje związek między szczepieniami a autyzmem i że firmy farmaceutyczne powinny usunąć wszelkie „toksyny” z własnych preparatów. Co dowodzi, że ta trwająca od wieków wojna prędko się nie skończy.
Pojedynek w Bostonie
W 1901 r., w apogeum epidemii ospy, przewodniczący bostońskiej Board of Health dr Samuel Holmes Durgin rzucił wyzwanie antyszczepionkowcom. Mieli odwiedzić szpital pełny chorych na ospę. Wyzwanie podjął dr Immanuel Pfeiffer, duński imigrant, zwolennik leczenia głodem oraz hipnozą, a także wyznawca teorii mówiącej, że ludzie cieszący się dobrym zdrowiem nie zapadają na ospę. Złożył wizytę w szpitalu i widział się z blisko setką chorych. Po kilkunastu dniach znaleziono go, bardzo ciężko chorego, w domu. Ospę przeżył, ale Durgin triumfował, a prasa wieszczyła nauczkę dla antyszczepionkowców. Ruchy antyszczepionkowe odcięły się jednak od poglądów Pfeiffera i skrytykowały jego ryzykanckie postępowanie
Obowiązek i bunt
W 1840 r. wprowadzono w Wielkiej Brytanii prawo dotyczące szczepień, tzw. Vaccination Act, które zapewniało darmową wakcynację ubogim. W 1853 r. w ramach uaktualnionego Vaccination Act zadekretowano obowiązek zaszczepienia wszystkich dzieci przed ukończeniem trzeciego miesiąca życia oraz przewidziano kary więzienia lub kary pieniężne dla rodziców niewypełniających tego obowiązku. Następnie w 1867 r. rozszerzono obowiązek zaszczepienia przeciw ospie na wszystkie dzieci do 14. roku życia. To rzekome zagrożenie dla praw obywatelskich spowodowało bardzo negatywny oddźwięk w społeczeństwie. Bunty rozpoczęły się już w 1853 r., mieszkańcy protestowali w Ipswich, Henley, Mitford oraz innych miastach. W Londynie powstała Anti-Vaccination League, a powołana w 1867 r. Anti-Compulsory Vaccination League ogłosiła manifest przeciw obowiązkowym szczepieniom, w którym zarzuciła rządowi pogwałcenie praw i wolności obywateli, w tym prawa do wyboru i do ochrony własnych dzieci
Sprawa dr. Wakefielda
W lutym 1998 r. na łamach prestiżowego „The Lancet” opublikowany został artykuł doktora Andrew Wakefielda. Wynikało z niego, że do szpitala w Londynie trafiło 12 dzieci, z których u ośmiu w ciągu mniej niż 14 dni po podaniu szczepionki MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce) wystąpiły objawy autyzmu. Pojawiła się także choroba jelit.
Sprawa stała się głośna na całym świecie i wielu rodziców przestało szczepić dzieci - nie tylko szczepionką MMR. Jednak badania okazały się naciągane. Objawy autyzmu u jednego z dzieci pojawiły się nie kilka dni, ale kilka miesięcy po szczepieniu. I był to jedyny prawdziwy przypadek autyzmu w całej grupie.
Jak stwierdziły kolejne komisje lekarskie, dobór dzieci do badania był tendencyjny i inspirowany przez małą organizację przeciwną szczepieniom. Instytucje medyczne przez lata analizowały badania Wakefielda, co skończyło się wykreśleniem go z rejestru lekarzy - nikt nie uzyskał wyników potwierdzających teorię o związku szczepionki z autyzmem.
W wyniku dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez Briana Deera z „The Sunday Times” okazało się, że wyniki badania zostały sfałszowane. „The Lancet” wycofał artykuł z bazy danych. Jednak stało się to dopiero 12 lat po jego opublikowaniu.
Choć w Wielkiej Brytanii odsetek zaszczepionych dzieci w końcu wrócił do poziomu sprzed 1998 r., teorie Wakefielda żyją do dziś własnym życiem i - paradoksalnie - znajdują coraz więcej zwolenników. Zwolennicy Wakefielda dowodzą, że padł ofiarą zmowy przemysłu farmaceutycznego i nieetycznych dziennikarzy.