Antybiotyki tracą skuteczność. Trzeba je chronić, bo grozi nam inwazja superbakterii
Rozmowa z Januszem Kaliszczakiem, lekarzem medycyny, specjalistą chorób zakaźnych, epidemiologiem i pediatrą.
- Obchodzimy właśnie Tydzień Wiedzy o Antybiotykach, ustanowiony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), by chronić te cenne leki przeciwbakteryjne, które coraz częściej zawodzą. Co doprowadziło do takiej sytuacji?
- Odkrycie antybiotyków uznaje się za jedno z największych osiągnięć XX wieku. Problem w tym, że faktycznie tracą skuteczność, choć nie minęło nawet 100 lat od czasu, kiedy zastosowano je po raz pierwszy. Taka sytuacja jest przede wszystkim następstwem nadużywania antybiotyków. Pod koniec ubiegłego wieku uwierzono, że to panaceum, lek na wszelkie dolegliwości. Antybiotyki stosowano wówczas zbyt pochopnie, często na wyrost. Problemem było także nadużywanie antybiotyków nie tylko w medycynie, ale także w weterynarii i hodowli. W efekcie coraz częściej bakterie stają się na nie oporne.
- Wiele osób wciąż uważa, że antybiotyki to cudowny środek, dobry na wszystko.
- To szkodliwy mit. Bo choć antybiotyki są bardzo skuteczną bronią w walce z chorobami, to tylko z tymi, które powodują bakterie. Tymczasem za większość infekcji, na jakie zapadamy, odpowiadają wirusy. Przyjęcie antybiotyku w takiej sytuacji jest niepotrzebne.
- Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje, że bakcyli niewrażliwych na antybiotyki przybywa szybciej niż farmaceutyków, które byłyby w stanie je zwalczyć. Grozi nam inwazja superbakterii?
- Faktycznie, na świecie pojawiły się już bakterie, wobec których lekarze są bezsilni. To problem, który narastał latami. Właściwie od początku stosowania antybiotyków. Przykładowo, pierwsze skuteczne dawki penicyliny, czyli pierwszego odkrytego antybiotyku, wynosiły tylko kilka tysięcy jednostek. Dziś stosuje się dawki rzędu milionów jednostek. Niepokojący jest fakt, że od blisko 20 lat nie wprowadzono na rynek żadnego nowego, przełomowego antybiotyku. Takiego, który byłby i skuteczny, i bezpieczny.
- Czy istnieją antybiotyki, których nie można kupić w aptece? Takie, po które sięga się tylko w ostateczności?
- Tak. Nie wszystkie antybiotyki, które są obecnie produkowane, stosuje się w lecznictwie otwartym. Część stosuje się tylko w szpitalach. To tak zwane leki ostatniej szansy, stosowane między innymi w ratowaniu życia chorych na sepsę.
- Czy to prawda, że bakterie przekazują sobie informacje, jak oprzeć się antybiotykom?
- Owszem. Mówiąc w uproszczeniu, bakterie wykorzystują w tym celu mechanizmy, pozwalające im na przekazywanie sobie fragmentów DNA, w których zakodowana jest informacja o tym, jak oprzeć się antybiotykom. Trzeba mieć świadomość, że powstawaniu opornych szczepów bakterii sprzyjają liczne sytuacje, nie tylko nadużywanie tych leków. Szkodzi na przykład samodzielne zmniejszanie dawki czy przerywanie przyjmowania zbyt szybko. Fakt, że czujemy się lepiej, nie znaczy, że wszystkie bakterie zostały zwalczone. Kolejna ważna sprawa to konieczność przestrzegania godzin, w jakich przyjmujemy kolejne dawki. Zbyt długie odstępy pomiędzy nimi sprawiają, że powstaje tak zwana luka terapeutyczna, podczas której bakterie stają się bezkarne i rosną w siłę.
- Przyjmowanie antybiotyków osłabia naszą naturalną odporność?
- Antybiotyki niszczą nie tylko bakterie chorobotwórcze, ale także przyjazną nam, naturalną florę bakteryjną, obecną między innymi w jelitach, drogach oddechowych czy na skórze. Gdy zabraknie tej ochrony, stajemy się bardziej podatni na zakażenia. Tak dzieje się w trakcie kuracji i jeszcze tydzień, dwa po jej zakończeniu. Dlatego antybiotyków nie należy stosować pochopnie. Należy sięgać po nie z dużą rozwagą i tylko wtedy, gdy faktycznie są potrzebne.