Anna Sokołowska: Gimnastyce artystycznej poświęciłam całe swoje życie [ZDJĘCIA]
Anna Sokołowska jest trenerką gimnastyki artystycznej, która zaraziła się pasją do dyscypliny w Rosji, a teraz przekazuje ją w Białymstoku.
Kurier Poranny: Skąd zainteresowanie gimnastyką artystyczną?
Anna Sokołowska (Stowarzyszenie Gimnastyki Artystycznej i Tańca “BIS”): Na początku moją miłością był balet, a później łyżwiarstwo figurowe. Jednak któregoś dnia zauważyłam, jak trenują gimnastyczki artystyczne. Przyszłam na salę, chwilę potrenowałam i już zostałam.
Jak trafiła Pani do Białegostoku?
Uprawiałam gimnastykę jeszcze w Rosji, gdzie się urodziłam. Tam mieszkałam, trenowałam i reprezentowałam barwy Spartaka. Potem zmieniłam stan cywilny. Mój mąż pochodził z Białegostoku i przywiózł mnie do Polski.
Ile lat już poświęciła już Pani gimnastyce artystycznej?
Od dziecka. Pewnie ponad 40 lat, a więc można powiedzieć, że całe życie.
Jak długo trzeba trenować, by wystartować w zawodach i się w nich liczyć?
Odpowiem na przykładzie dwóch ostatnich sukcesów moich podopiecznych w Moskwie. Sylwia Taranowicz, która w kategorii dziewczynek do lat jedenastu zdobyła srebrny medal, trenuje siedem lat. Iwona Wyszczelska, trzecia która w kategorii dziewczynek do lat dziesięciu- sześć lat. Taki sukces wymaga zatem wiele pracy na sali treningowej.
Czy dzieci w Białymstoku garną się do tej dyscypliny?
Nie możemy narzekać. Mamy już ponad sto trenujących dzieci, a za chwilę otwieramy kolejną grupę, z następną piętnastką. Dzieci lubią trenować, tylko brakuje u nas trenerów. Dlatego szkolimy też nauczycieli wychowania fizycznego, by w szkołach dzieci miały okazję poćwiczyć.
Czy jest szansa na popularyzację gimnastyki artystycznej w Polsce?
To jest dyscyplina olimpijska, w której mieliśmy swoją reprezentantkę w 2012 roku w Londynie. Ale medali jeszcze nie mamy i tego brakuje. Gdyby były sukcesy, to i zainteresowanie by wzrosło. Tak jak w przypadku Leszka Blanika, który zdobywał złote medale olimpijskie w gimnastyce sportowej i zainteresowanie tą dyscypliną wzrosło.
Czy są u Pani zawodniczki, które wyróżniają się umiejętnościami i mają szansę na sukcesy?
Są przynajmniej takie dwie dziewczynki, w których widać wielki talent i umiejętności: Annabel Tryskuć i Wiktoria Paszkowska. To gimnastyczki, z którymi - jeśli na przeszkodzie nie stanie żadna kontuzja - wybieram się na mistrzostwa Europy. Są też inne utalentowane zawodniczki, ale mają problemy z utrzymaniem wagi. W związku z tym nie mogę pójść z nimi dalej w rozwoju sportowym.
Czyli dieta jest aż tak ważna?
Dokładnie. Gimnastyczki robią bardzo trudne figury. To jest wysiłek fizyczny porównywalny do tego, jaki wykonują panowie w balecie. A jeżeli trafi się nadwaga, to konsekwencją są kontuzje.
Rozumiem, że pomagają też w tym rodzice gimnastyczek, czy niekoniecznie tak się dzieje?
Niestety, jest z tym różnie. To zależy od stopnia edukacji - jeśli chodzi o gimnastykę artystyczną - rodzica. Najgorsze są babcie (śmiech), które lubią częstować wnuczki pączkami. I wtedy zdarza się, że po wakacjach dziecko wraca z pięciokilogramową nadwagą i już nie mogę z nią ćwiczyć. Ale oczywiście, są też rodzice, którzy pomagają swojemu dziecku w odpowiednim odżywianiu i wtedy wraca ono w formie gotowej do ćwiczeń.
W jakim wieku są Pani podopieczne?
Od czterech do dwunastu lat.
Czyli dziewczynki w wieku szkolnym. W takim razie co dzieje się, kiedy są wakacje?
Latem wyjeżdżamy na obozy sportowe, których organizatorem jest stowarzyszenie. Pomagają nam też sponsorzy i miasto. Powiem nawet więcej: gdyby nie pomoc samorządu, to byśmy już nie istnieli na takim poziomie, jak jesteśmy teraz. Była by to gimnastyka rekreacyjna, a przy wspomnianym wsparciu, można robić to wyczynowo.
Co dzieje się z gimnastyczkami po dwunastym roku życia, kiedy już przestają trenować u Pani?
Raczej nie trenują dalej, bo bardzo dużo się uczą np. w liceum i nie mają czasu na trening. Chociaż akurat moja córka jakoś umiała sobie z tym poradzić i ćwiczyła do 18. roku życia, a teraz pomaga mi jako trener. Z innymi dziećmi to mi się jeszcze nie udaje, bo dziewczynki przy nowych obowiązkach szkolnych po prostu się nie wyrabiają. Trzeba podkreślić, że aby osiągać efekty, trzeba ćwiczyć pięć razy w tygodniu po trzy godziny dziennie. I to jest minimum. A w Rosji ćwiczy się nawet cztery godziny dziennie.
Czym różni się gimnastyka sportowa od artystycznej?
Gimnastykę sportową uprawia się na różnych przyrządach, np. skok przez konia. W gimnastyce artystycznej ćwiczymy z przyborami np. piłki, obręcze, maczugi czy wstążki.
Jakie kraje uchodzą za potęgi w gimnastyce artystycznej?
Przede wszystkim Rosja. Ale liczą się też Ukraina, Białoruś i Bułgaria.
Jakie są wasze plany?
31 października wyruszamy na międzynarodowe zawody na Malcie. Oprócz gospodarzy będą też zawodniczki z Izraela, Australii, Rosji Białorusi. To zawody cykliczne i jako jedyni w Polsce jeździmy tam już czwarty rok. Następny wyjazd to Baranowice na Białorusi. To będzie ostatni weekend listopada. Będziemy startować w tych zawodach już drugi raz. A pojawią się tam m.in. zawodniczki z Chin, Turcji i mojego ojczystego klubu z Rosji.
Jakie ma Pani marzenia?
Chciałabym osiągać kolejne sukcesy z moimi podopiecznymi w zawodach, a do tego potrzebna jest systematyczność w treningach. Jeśli to się uda, a stanie się tak jeśli będą przychodzić trenować cztery-pięć razy w tygodniu, to będę szczęśliwa.