Anna Seniuk przekonała się, że funkcjonuje jej wizerunek matki Polki
Gdy Anna Seniuk weszła do biblioteki, prosto z trasy, bez makijażu, z torbą, mało kto zwrócił na nią uwagę. Choć był już tłum ludzi, którzy czekali na spotkanie z popularną i lubianą aktorką.
W salce, która pełniła rolę garderoby, było trochę nerwowo. Bo czasu mało, mniej niż by się chciało, a przydałoby się złapać oddech po męczącej podróży w upalny dzień, szybko przebrać się, umalować.
Tymczasem gdzieś zapodziała się szminka, diabeł ogonem nakrył coś, co przed chwilą leżało na wierzchu, a teraz zniknęło, choć jest pilnie potrzebne. Wsiąkł egzemplarz książki z pozaznaczanymi stronami, cytatami i teraz trzeba szybko szukać, gdzie był ten fragment o...? Gdzie ja mówię, że...? Jak wiadomo, wtedy akurat szybko niczego znaleźć się nie da.
Trzeba było z tym wszystkim błyskawicznie się uporać i Anna Seniuk wraz z córką Magdalena Małecką-Wippich wyszły na spotkanie z Czytelnikami w bibliotece wojewódzkiej w Bydgoszczy niczym na scenę. Choć to spotkanie z Czytelnikami, nie wiadomo, czy byłoby tylu chętnych, gdyby nie filmowe role aktorki. Teraz, wraz z córką Magdaleną (altowiolistka, kameralistka, menedżerka) uchyliła nam drzwi do swojej prywatności, wspomnień o przodkach. Matka opowiada o sobie, córka o matce i o tym, jak to jest być dzieckiem popularnej postaci, jak dzieci sobie radziły ze sławą mamy, nieustannie zaczepianej i nagabywanej w każ- dym możliwym miejscu.
Opowiadają o tym wszystkim w książce „Nietypowa baba jestem” (tak mówi o sobie Anna Seniuk), książce, którą napisała.... napisały... ? Tu trwa żartobliwy spór, bo Anna Seniuk mówi „napisałam”, a córka nieustannie poprawia „ja napisałam”.
Kobieta z krwi i kości
Serialowa Madzia Karwowska z „Czterdziestolatka” (z tą rolą w pierwszej kolejności jest kojarzona) ma poczucie humoru i dystans do siebie. - Stoję, bo wiele osób jest ciekawych, jak wyglądam? Przytyłam? Schudłam? Zastanawiają się, ile mam lat? To można przeczytać w internecie, dużo, dużo ponad 50 lat samej pracy zawodowej.
Spotkanie skrzy się od anegdot, wspomnień, opowieści, jak ludzie spontaniczni reagują, gdy teraz spotkają Annę Seniuk. Prawdziwe historie! Pewien taksówkarz w Krakowie zaczął „Ale się pani z... z... zmieniła!” - wybrnął elegancko. Inny był mniej dyplomatyczny, gdy spytała, dlaczego tak się jej przygląda? - Patrzę, jak ten czas szybko leci - odpowiedział.
Ma też aktorka dystans do swojej popularności, przyzwyczajona już, że sceniczny wizerunek i role część widzów przyjmuje jako rzeczywistość. I jest zdziwiona (publiczność), że jest inaczej.
- Jeżdżę dosyć dużo pociągami. Kiedyś jechałyśmy w przedziale obie z jakąś panią, ona zatroskana pyta, co mi dolega? Mówię, że nic. Ona dalej, dlaczego jestem taka smutna? Mówię, że nie jestem. Siedzę sobie z książką. Ona dalej: No nie, pani zawsze taka żywa, pełna energii, dowcipy opowiada i taka wesoła.
- Ale gdzie mnie pani taką widziała?
- No przecież w rolach, w telewizji panią taką widziałam.
To jeszcze nic wobec tego, jak widzom role aktorów zlewają się z prawdziwym życiem. Anna Seniuk opowiada, jak Piotra Adamczyka, który grał Jana Pawła II, podczas wizyty aktora w Meksyku niektórzy potraktowali jako Ojca Świętego. A Tomasz Stockinger (dr Lubicz w „Klanie”) proszony był w pociągu o wypisanie recepty. Na pewno jakieś ma...
Anna Seniuk nie raz się przekonała, że w społecznej świadomości funkcjonuje jej wizerunek matki Polki, kobiety gotującej trzydaniowe obiadki, wesołej, otwartej, wiecznie żartującej. Ten wizerunek, jak sama mówi - niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
- Energia sceniczna i otwarcie się na scenie nie ma nic wspólnego z otwartością na co dzień - mówi Magdalena Małecka-Wippich. I postanowiła ukazać w książce kobietę z krwi i kości, zburzyć nieprawdziwy wizerunek.
Głos! Ten głos!
Na początku, kiedy zaczynała aktorską karierę, choć miała już za sobą role w kilku filmach, Annę Seniuk rozpoznawano... po głosie!
Była taka sytuacja w sklepie, kupowała coś i słyszy: Niech pani coś jeszcze powie - Słucham?! Powiedziałam, co chcę kupić i co jeszcze mam mówić? Jeszcze raz mam poprosić? - Nie, nie nie! Ja pani głos skądś znam! Forsyte! Irena Forsyte!
Rzeczywiście, zanim Anna Seniuk stała się rozpoznawalna dzięki serialom, widzowie znali jej głos. Dubbingowała Irenę Forsyte w słynnym brytyjskim serialu „Saga rodu Forsyte’ów”, który powstał pod koniec lat 60.
Dopiero później przyszły serialowe role Magdy Domaradzkiej w „Czarnych chmurach” i Magdy Karwowskiej z „Czterdziestolatka” - z nią do dziś w pierwszej kolejności jest kojarzona. A rozpoznaje ją dzięki temu już trzecie pokolenie widzów.
Czy pani umie doić krowę?
Tymczasem Anna Seniuk mówi, że trzy inne filmy zaważyły na jej życiu.
To najpierw „Bilet powrotny” Ewy i Czesława Petelskich. Po „Czterdziestolatku” chciała się wysupłać z serialowej postaci, przez dwa lata odmawiała przyjmowania podobnych ról. I po jakimś czasie propozycje filmowe ustały. Wtedy zgłosili się Petelscy.
- Czy pani umie doić krowę? Spytał mnie wtedy kierownik produkcji - wspomina aktorka. - Nie umiem. - To nic, załatwimy pani korepetycje w PGR. Skończyłam więc kurs rolniczy, umiem doić krowy ręcznie i mechanicznie, zaprząc konia do pługa, orać i parę jeszcze innych rzeczy - śmieje się Anna Seniuk.
Po tej roli zadzwonił do niej Andrzej Wajda, by zagrała w „Pannach z Wilka” - drugim ważnym dla niej filmie. Widział ją w nim jako Julcię, panią w dworku.
Film kręcono szybko, bo Daniel Olbrychski (filmowy Wiktor Ruben) miał tylko trzy tygodnie wolne - później zaczynał kręcić film za granicą i w pierwszej chwili odmówił Wajdzie. Na to reżyser stwierdził: To nic, dobierzemy pięć bab, które szybko grają!
Seniuk okazała się jedną z tych, które „szybko grają”. Ukochanym zaś filmem pani Anny jest „Konopielka” (1981 r.) i rola Handzi. - Można powiedzieć, że to moralitet o przemijaniu, porządku świata - uważa aktorka. Opowiada, że długo się do filmu przygotowywali, ale nie było zgody władz. Bo nie ma wsi bez szkoły, elektryfikacji, tłumaczyli towarzysze. W 1980 r. sytuacja się zmieniła i film mógł powstać. Akcja przewija się przez cały rok, zdjęcia musiały być kręcone w plenerze, a nie w studio. Krótko przed rozpoczęciem zdjęć okazało się, że pani Anna jest w ciąży.
- Edward Redliński, autor książki, której adaptacją był film, machnął ręką: Aaa, co tam! Na wsi jedno dziecko mniej, jedno więcej nie ma znaczenia - opowiada aktorka. - Dopisał scenę, której w książce nie ma. Idziemy po podwórku i ja mówię do filmowego męża: Kaziuk, ja zaciężyła.
- Oglądam ten film zawsze z sentymentem - nie ukrywa Anna Seniuk. - Nie była potrzebna żadna charakteryzacja, mój brzuch rósł, a to była właśnie Magda. Ja urodziłam córkę, córka „urodziła” mnie, czyli napisała książkę. Koło się zamknęło.
Nieuchwytny „Skrytus”
Jak w ogóle doszło do powstania książki? Popularna i lubiana aktorka nie ukrywa, że wiele razy konsekwentnie odmawiała różnym wydawnictwom, które proponowały jej, by napisała wspomnienia.
I nie było by „Nietypowej baby...”, gdyby nie remont, który nieoczekiwanie córka, czyli Magda, zorganizowała matce. Wtedy okazało się, że pilnie trzeba uporządkować pudła z pamiątkami. A w nich listy, programy, stosy przedwojennych zdjęć, dokumenty. Nie wiadomo, kto jest na tych zdjęciach, nie ma już kogo zapytać.
Zdjęcia i dokumenty były z Kresów, bo tam, w Stanisławowie, Anna Seniuk się urodziła. W 1945 roku wyjeżdżali stamtąd w bydlęcym wagonie.
Wtedy, przy okazji remontu, zdecydowała, że dla wnuków opisze rodzinną historię, by to wszystko ocalić. Łatwo nie było, o czym świadczy choćby tytuł „Bałagan z przodkami”. W sumie książka jest nie tylko o babci Czeszce i prababci Węgierce.
Jak się córce pracuje z matką nad książką? O, łatwo nie było! - przyznaje Magda Małecka-Wippich. Kiedy już ustaliły, że pisać będzie córka... - Mama nagle stała się nieuchwytna - mówi Magdalena. - Gdy tylko miałyśmy się umówić na spotkanie, mama mówiła: Tak, oczywiście, tylko wiesz, jutro mam próbę, w środę jadę do Szczecina. To po powrocie ze Szczecina. Po powrocie ze Szczecina zaczynały się egzaminy w szkole teatralnej. To po egzaminach się zabierzemy.
Z wydawnictwa dzwonią, dopytują się, jak idzie, a tu wcale nie idzie.
Było bardzo nerwowo, rzucanie słuchawką. - Mama jest osobą bardzo skrytą i na początku opowiadała doskonale znane anegdoty, ale przecież nie o to chodziło.
Anna Seniuk śmieje się: - W domu mam ksywę „Skrytus”. Wiedziałaś, z kim masz do czynienia.
W którymś momencie okazało się, że Magdalena jest w ciąży i na napisanie książki mają pół roku.
Udało się. Książka powstała, Magda urodziła synka, Anna Seniuk umacnia się w swojej trzeciej roli (po aktorstwie i profesora w warszawskiej Akademii Teatralnej) - roli babci.