Anna Seniuk: Ludzie mnie lubią, bo mnie nie znają
Znają mnie tylko z produkcji teatralno-telewizyjnych. Ale nikt ze mną nie spędzał czasu od rana do wieczora, od wieczora do rana. - mówi aktorka Anna Seniuk.
- Zdenerwowała mnie trochę pani córka, autorka książki-wywiadu „Nietypowa baba jestem”...
- Bo zdecydowała, że nie będę więcej opowiadać o ziemniaczkach krojonych w kostkę, gotowaniu, kuchni, domu...
- Ale na szczęście pani nie obiecała jej tego. Bo ja chciałabym z panią porozmawiać o świętach…
- Jak zbliżają się święta, to dzwonią do mnie przeróżni dziennikarze i pytają o Wielkanoc: Co pani gotuje, co wypieka? A ja już nie wypiekam i nie gotuję, tylko... w dużej mierze korzystam z cateringu.
- Fajniejsze są te święta z cateringiem?
- Och, pani też z tymi świętami?
- No jak? Robimy przecież świąteczny wywiad. Pytać o święta - polecenie redaktora! Choć przyznam, że też może wolałabym porozmawiać o czymś innym, tak o życiu po prostu. Ale - święta to też życie. Tylko może nie takie codzienne...
- No dobrze! Są oczywiście dania, które są domowe, ale resztę zamawiam. Dlaczego? Bo jestem zajęta do ostatniej chwili. Kiedyś, gdy dzieci mieszkały jeszcze w domu, bardzo mi pomagały. Ale teraz mają już swoje dzieci i swoje obowiązki, więc święta u mnie są dla nich wytchnieniem.
- No to jak już mi w redakcji kazali rozmawiać o tych świętach, to proszę tylko powiedzieć, czy je pani lubi.
- Lubię, lubię, jest kolorowo, pachnie wiosna, możemy się wszyscy spotkać bez wymówki, że mnie mamy czasu. Wiem, nastolatki trochę się nudzą, bo są na jakiś czas oderwane od telefonu i komputera, bo muszą jeść poprawnie nożem i widelcem i muszą grzecznie siedzieć, aż starsi nie pozwolą im wstać od stołu. Ale jestem przekonana, że mimo wszystko będą kiedyś dobrze wspominać takie święta.
- Pani nie lubi opowiadać o sobie…
- O sobie? Nie lubię…
- Ale w książce się pani trochę czytelnikom zwierza.
- Uważam, że to był świetny pomysł, żeby książkę napisała osoba, która mnie zna od swojego urodzenia. Więc kto, jeśli nie córka mógłby mnie lepiej znać, lepiej na mnie spojrzeć? To jest oczywiście spojrzenie subiektywne, stąd w książce - oprócz naszych rozmów - są i fragmenty prozy i minieseje na mój temat. To jest spojrzenie na mnie z pozycji dziecka, dorastającej dziewczynki i wreszcie dojrzalej artystki (córka jest altowiolistką i absolwentką podyplomowych studiów humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim). To dzięki tej książce na przykład dowiedziałam się, jak moje małe dzieci broniły się przed falą popularności swojej mamy w latach 70. i 80. , gdy w czasie spaceru musiały czekać, aż mama uwolni się od wielbicieli i łowców autografów. Jest o tym cały rozdział…
- Jak widziały, że ktoś się panią interesuje, to aby go zniechęcić... wystawiały języki.
- No może nie demaskujmy wszystkiego, co jest w książce.
- No właśnie! W książce jest mnóstwo historii z pani życia. Skoro nie lubi się pani zwierzać obcym, to po co pani była ta „Nietypowa baba...”?
- Bo postanowiłam zostawić dzieciom i wnukom trochę historii i opowieści rodzinnych, wspomnień o dziadkach, pradziadkach, no i nieco o sobie... I napisane o babci skandalistce! (śmiech). Przy okazji dowiedziałam się od córki czegoś o sobie.
- Czego?
- Na przykład, że jestem piekielnie uparta, niezorganizowana i... nietypowa. Nietypowa tylko z jednego powodu... Ale to już można znaleźć w książce.
- Anna Seniuk! Gdy powiedziałam w redakcji, że idę na spotkanie z panią, zazdrościły mi wszystkie koleżanki - i te 30-40-letnie, jak i dwudziestolatki. Jak pani to robi, że panią wszyscy lubią?
- Lubią mnie, bo - jak mówi moja rodzina - mnie nie znają (śmiech). Znają mnie tylko z produkcji teatralno-telewizyjnych. Ale nikt ze mną nie spędzał czasu od rana do wieczora, od wieczora do rana.
- No tak, znamy panią przede wszystkim z telewizji - jako Madzię Karwowską. Lubi pan tę Madzię?
- Tak, oczywiście. Mam bardzo mało ról, których nie lubię. O tym też opowiadam. Ale opowiadam nie tylko o teatrze i filmie, ale o swoich pasjach, ludziach, których spotkałam (Zbigniew Cybulski!), o tych, których chciałabym spotkać, o swoich niespełnieniach i radościach, o tym, że było nie tylko lekko, łatwo i przyjemnie, ale też nielekko, niełatwo, nieprzyjemnie. Tak jak wszystkich, nie omijały mnie kłopoty, dramaty i tragedie rodzinne. Ale też dzięki rozmowom z córką przypomniałam sobie o wielu momentach w moim życiu, które były piękne (np. rozdział „Skok przez Sukiennice”). Warto było pogrzebać w swoim życiorysie i przypomnieć sobie te zapomniane, „uśmiechnięte” chwile. Warto!
- Czyli wywiad-rzeka to nie tylko gratka dla czytelników?
- To nie jest wywiad-rzeka. To są rozmowy o rodzinie, Bogu, chorobie i o tym, że naprawdę spełniłam swoje marzenia po sześćdziesiątce.
- Oj, widzę, że nie opowie mi pani żadnej anegdotki ze swojego życia…
- Jest ich wiele w „Nietypowej babie...”.
- To w takim razie proszę powiedzieć, czego pani sobie życzy na święta. I nie tylko na święta.
- Tych życzeń też bardzo dużo by się nazbierało... Już Norwid pisał, że my „wspaniały naród, ale społeczeństwo żadne”. A co najgorsze, straciliśmy resztki poczucia humoru. Życzę czytelnikom, żeby nie pokłócili się w te święta i objęli się z wszystkimi mi serdecznie i ciepło. Mam nadzieje, że wreszcie pojawi się ktoś, kto swoim autorytetem pomógłby się nam porozumieć. A w ogóle to pięknych świąt!