Anna Kamińska: Bycie katolikiem jest cool
Nie mam nic przeciwko singlom i singielkom, pod warunkiem, że nie będą sobie szukali w Sejmie życiowego partnera albo partnerki - mówi porzucona żona byłego posła PiS, Anna Kamińska.
- Napisała pani i zamieściła na Facebooku „Psalm Coming out Żony Niezłomnej w Wierze”, w którym wzywa pani byłego męża do... powrotu do domu. Po co to pani?
- Jasne, ale zanim o Psalmie, chciałabym kogoś zacytować. Ciekawe, czy będzie pan wiedział, kto powiedział te słowa: „Chciałbym tu zapytać tych wszystkich, którzy za moralność małżeńską rodzinę mają, czy wolno lekkomyślnie narażać polskie rodziny na dalsze zniszczenie. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia”. Jest tu mowa o rodzinie, wręcz o dalszym niszczeniu rodziny, a powiedział to człowiek wielki. Wie pan kto?
- Prawdopodobnie Jan Paweł II.
- Tak, w 1991 roku. W przypadku Psalmu, chodzi o to, że moja sprawa osobista urasta do rangi walki o rodzinę. Żyjemy w dobie galopującego rozpadu rodziny. Żyjemy w kraju katolickim, ale gdzie się człowiek nie obejrzy, widzi jak rozpada się rodzina. I to z błahych powodów. A Psalm, tak naprawdę jest napisany do Pana Boga. Bo kto, jak nie ja? Wymieniam w nim, bo nie mogę nikogo innego…… (dłuższa przerwa).
- Byłego męża...
- Właśnie tak, ale byłego w świetle prawa cywilnego, bo w świetle wiary katolickiej dalej jesteśmy małżeństwem. On jest ojcem biologicznym moich dzieci. Więc kogo innego miałabym wymieniać? I ubiegając pytanie: czy chciałabym, żeby on rzucił dzisiaj wszystko i wrócił do mnie? No nie, tak nie można. Nie mogę pozwolić na to, żeby cierpiała jego obecna, w prawie cywilnym druga żona. Napisałam Psalm dlatego, że chcę wstrząsnąć polskim społeczeństwem, żeby zwróciło uwagę, że żyjemy w kraju katolickim, w którym fundamenty rodziny się walą. A przecież rodzina jest świętością. I ja chciałabym ten postępujący galop degradacji zatrzymać.
- Ale wprowadzając taki, powiedzmy, podmiot liryczny, jakim jest były mąż, musiała się pani liczyć z jednoznacznie negatywną reakcją ludzi. Jeśli czytała pani w internecie fora i komentarze, to nie zostawiają tam na pani suchej nitki.
- No niezupełnie…
- Jednak zupełnie. Na dziesięć komentarzy dziewięć jest przeciwko i równa Annę Kamińską z ziemią.
- W sumie tak. Jest ostro, czasem nawet bardzo. Ale zauważyłam, że rozpoczął się w tych komentarzach dialog. Między tymi, którzy mnie szkalują i piszą ostro, a tymi, którzy wyznają wartości katolickie i mnie bronią.
- Tych drugich jest raczej niewielu. Większość ludzi od razu przechodzi do propozycji, którą złożyła pani byłemu mężowi, by wrócił - wraz z nową żoną i dzieckiem! - do pani. Piszą, że proponuje pani konkubinat, komunę, jakiś trójkąt... To jak ma być?
- Odsyłam pana do teologów, aby wypowiedzieli się w tej materii. Jest to trudny temat, ale dostaję wiele maili od ludzi skrzywdzony w rodzinie. Mężczyźni pytają na przykład, co robić, gdy żona odeszła, a oni chcieliby tę rodzinę poskładać. I chowają dumę do kieszeni. Albo kobiety, które są w ciąży, a rozpadło im się małżeństwo. Dlatego uważam, że powinniśmy w tej sprawie rozpocząć dialog. Ja wzywam hierarchów do rozmowy na ten temat. Rozpocznijmy dialog teologiczny, bo takich rodzin - porzuconych i rozbitych - są w naszym kraju miliony.
- Ja nie pytałem teologów. Rozmawiałem z sędzią Sądu Metropolitarnego Archidiecezji Białostockiej. Usłyszałem, że nie jest możliwy związek, w którym mężczyzna żyje z dwiema kobietami, obojętnie, czy jest to tzw. białe małżeństwo czy, tym bardziej, konkubinat. Wariant, który pani proponuje w Psalmie jest dla Kościele absolutnie nie do przyjęcia.
- W takim przypadku, jeśli to niemożliwe, trzeba coś z tym problemem zrobić i jakoś go rozwiązać. Nie można tej kwestii ot tak zostawić, by lawina rozwodów nieprzerwanie trwała. Żyjemy w kraju, którego 95 procent obywateli to katolicy. Gdzie będziemy za piętnaście, dwadzieścia lat? Ja, pisząc Psalm, chciałam wstrząsnąć społeczeństwem, wstrząsnąć hierarchami.
- Rozumiem więc, że były mąż wracać nie musi, bo wezwanie „Mariusz, wracaj do domu!” to tylko licentia poetica. Ok. Pojawiły się za to sugestie, że zaczyna pani kampanię wyborczą i wchodzi do polityki. Była już konferencja przed Sejmem, był manifest zapowiadający powstanie ruchu politycznego Polska Parafialna, teraz Psalm. Czyli mówi się o pani i - siłą rzeczy - o ugrupowaniu, którego jeszcze nie ma. Z tą polityką to prawda czy fałsz?
- Cóż, skoro są takie sugestie, to może warto pójść tą drogą... Może dzisiaj jest zapotrzebowanie na takich ludzi jak ja. Skoro są takie sugestie, to być może jest też zapotrzebowanie na odnowę moralną naszego społeczeństwa, na której tak mi zależy. I którą właściwie rozpoczęłam.
- Ogłaszając powstanie wspólnoty Polska Parafialna i tworząc obywatelski projekt ustawy o Zaostrzonym Reżimie Moralnym?
- Czy dzisiaj to jest zły pomysł?
- Nie wiem, ja jestem od pytania. Ja mogę tylko, w tym co robi Anna Kamińska, widzieć pewną całość.
- Jest dzisiaj zapotrzebowanie na taki oddolny ruch odnowy. A skoro moje działania mają układać się w jakąś całość, to dobrze. To znaczy, że to, co robię, nie jest chaotyczne i widać, że jestem poukładana wewnętrznie.
- Polska Parafialna ma być ruchem politycznym antypartyjnym. Czyli będzie pani musiała wystąpić przeciwko swojej partii, czyli Prawu i Sprawiedliwości.
- To nie jest tak, że przeciwko.
- Nie? W manifeście jest napisane tak: „Niech żaden katolik, prawdziwy katolik nie waży się startować z PiS, PO czy innej listy, tylko z Polski Parafialnej”.
- Tam chodzi wyłącznie o partyjniactwo, które jest złym zjawiskiem.
- Czyli Anna Kamińska jednak zaczyna działać. Do wyborów samorządowych mamy rok, a do parlamentarnych drugie tyle…
- To pan powiedział i dziękuję za to serdecznie.
- Nie może być inaczej, skoro zaprasza pani ludzi na Facebooku, by przysyłali swoje dane, jeśli chcą wstąpić do Polski Parafialnej i zbiera 100 tysięcy podpisów pod projektem ustawy. Czyli przyszłość to polityka.
- Wszystko zmierza w tym samym kierunku, tak? Widać, że moje działania nie są chaotyczne, że jestem wewnętrznie poukładana i wewnętrznie zbudowana. Takie można wyciągnąć wnioski. A działalność polityczna, kto wie. Jeżeli Pan Bóg mi na to pozwoli? Ja jestem bardzo pokorną kobietą.
- Do Parafialnej Polski mogą należeć wszyscy. Jak to pani napisała: stare panny, starzy kawalerowie, single, wierzący i niewierzący. Będziecie się spotykali po mszach, obok kościoła, żeby rozmawiać, śpiewać, a nawet tańczyć. Na forach ludzie zastanawiali się, o co tu chodzi.
- A dlaczego ludzie mają marnować czas, siedząc na profilach w internecie, gdy można przyjść i poznać drugą połowę. Kto wie, może nawet z tego samego osiedla? Nie widzę w tym nic złego. Nic, co można uznać za zachowanie niemoralne. Dzisiaj polski katolik ma prawo porozmawiać ze swoim księdzem o polityce, ale po mszy. A na mszy co boskie - Bogu. Społeczeństwo potrzebuje takich ludzkich, ciepłych, pozytywnych zachowań. To ma być ruch tworzony od dołu.
- Społeczeństwo potrzebuje też ustawy o Zaostrzonym Reżimie Moralnym wobec przyszłych parlamentarzystów?
- Ryba psuje się od głowy. Czy pan widzi, co się dzieje? Czy to nie jest tak, że ludzie na dole dostają od tych, którym dają mandat, ciche przyzwolenie „do luźnego”, żeby nie powiedzieć, rozwiązłego życia. A ten mandat dajemy im w innym celu. Skoro człowiek widzi, że parlamentarzyści mogą bezkarnie porzucać rodzinę, myśli sobie: to ja też.
- Projekt tej ustawy zakłada jednak pewną nierówność. Pani chce pozbawić prawa wyborczego singli. To jakby nie pasuje do Konstytucji.
- Mój projekt musi być zgodny z ustawą zasadniczą. Oczywiście, że tak.
- Ale zapisy, które są dostępne w internecie zakładają, że parlamentarzystą może zostać tylko osoba, która już jest mężem lub żoną i w dodatku, gdy dostarczy pisemną zgodę współmałżonka na kandydowanie. Trochę ostro.
- Bo może właśnie trzeba ostro. Powtarzam, trzeba wstrząsnąć polskim społeczeństwem, bo ono tego potrzebuje. Słyszę, że katolicy są nudni, a ja uważam, że bycie katolikiem jest cool. Każda reforma początkowo wydaje się trudna, kłopotliwa i niewygodna. Ale nie bójmy się zmian, bo społeczeństwo ich potrzebuje.
- Ale Trybunał Stanu za zdradę małżeńską podczas sprawowania mandatu posła to jednak przesada. Nie za wysoko tak od razu?
- To na razie jest pomysł. Cieszy mnie, że wywołałam dyskusje i komentarze, nawet te złe, ale nie boję się hejtu. Zhejtować można każdego i za wszystko. A ja kocham i szanuję ludzi, więc mnie hejt nie razi. Poza tym, on może wywołać dialog, a o to mi właśnie chodzi.
- To w ramach dialogu zapytam, dlaczego singiel, żeby nie powiedzieć stary kawaler, nie może być parlamentarzystą? I znowu Konstytucja RP kłania się nisko.
- Jest to tylko projekt, o którym prowadzimy debatę publiczną. I ja go do przestrzeni publicznej „wrzuciłam”. Dajmy mu trochę pofunkcjonować. Nie mam nic przeciwko singlom i singielkom, pod warunkiem, że nie będą sobie szukali w Sejmie życiowego partnera albo partnerki.
- A singiel - singla?
- Ok, też może być.
- Ale gdyby ta ustawa weszła w życie, to prezes pani partii miałby zakaz funkcjonowania w parlamencie.
- Już usłyszałam, że chcę wykluczyć prezesa Jarosława Kaczyńskiego z życia parlamentarnego i z polityki. Absolutnie nie. Moim zdaniem, Jarosław Kaczyński jest dzisiaj najlepszym i najbardziej skutecznym politykiem na polskiej scenie. Wprowadza nową i dobrą zmianę, więc nie obniżajmy jej poziomu. Absolutnie nie chcę go wykluczyć z życia parlamentarnego.
- To znaczy, że ustawa o Zaostrzonym Reżimie Moralnym będzie miała przy tytule gwiazdkę i odnośnik: Nie dotyczy prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
- To pan powiedział, nie ja. Powtarzam, to jest tylko projekt, który poddaliśmy pod debatę publiczną. Jest może kontrowersyjny, ale właśnie takie są dzisiaj potrzebne. Zobaczymy, jaki będzie końcowy efekt.
- Wychodzi jednak na to, że mogą być równi i równiejsi wobec prawa. Taki wniosek wyciągnąłem z pani wypowiedzi. I jeszcze jedno. Na swoim profilu Anna Kamińska pisze „wolna”. A to kłóci się z pani słowami, że zgodnie z prawem kościelnym nadal jest pani żoną swego byłego męża. No i - jako singielka - nie ma pani szans w wyborach.
- Stan wolny to moje niedopatrzenie. Mam mnóstwo zajęć i nie zwróciłam na to uwagi. Właśnie tworzę nowy profil Polska Parafialna, więc i to się zmieni. Wkrótce przedstawimy też poprawioną wersję ustawy o Zaostrzonym Reżimie Moralnym.
- Zostanie pani szefową Polski Parafialnej, gdy już powstanie?
- Jeśli ludzie tak zdecydują, to jak najbardziej. Wierzę w swój projekt. Wierzę, że odnowę moralną społeczeństwa można rozpocząć w tak mocny sposób, jak ja to zrobiłam. A ponieważ odnowa jest nam bardzo potrzebna, wzywam też hierarchów, by wrócili do swojej owczarni, rozmawiali ze swoimi wiernymi i zajęli stanowisko w sprawach polskiej rodziny.
- Kiedy Polska Parafialna opuści internet i zacznie żyć realnie?
- Wkrótce. Statut mamy właściwie napisany. Jest wąskie grono, o którym nie chcę na razie mówić, ale będziemy gotowi lada chwila. Mam nadzieję, że Polska Parafialna obudzi ludzi z marazmu i wierzę, że nam się uda.
- Za rok wybory samorządowe. Powalczycie o mandaty radnych i stanowiska prezydentów, burmistrzów i wójtów? Będą kandydaci?
- Dlaczego nie? Zapewniam, że kandydaci będą.
Już po rozmowie z „Gazetą Współczesną“ Anna Kamińska zmieniał status na swojej stronie facebookowej z „wolna“ na „w związku”.
Anna Kamińska - 39-letnia białostoczanka, była żona byłego posła PiS Mariusza Antoniego Kamińskiego, który rozwiódł się z nią po dwunastu latach małżeństwa. Obecnie Kamińska tworzy ruch polityczny Polska Parafialna.
Zasłynęła m.in. obywatelskim projektem ustawy o moralnym porządku w parlamencie. Zgodnie z nim, poseł, który zdradzi żonę trafi przed Trybunał Stanu.