Anna Ciarkowska: Słowa we mnie niebezpiecznie rosły
Jeśli nie nauczymy się o tym, co nas boli rozmawiać jako dzieci, później też nie będziemy umieli - mówi Anna Ciarkowska, autorka książki „Pestki”.
"Kiedy książka była już w części napisana, zadzwoniłam do mamy i powiedziałam: To nie jest o tobie, to opowieść o złej matce. Na co ona odpowiedziała: To jasne, bo przecież ja jestem dobra".
Takie zdanie mogłoby równie dobrze wyjść z ust książkowej matki czy babki.
Mogłoby, ale postaci, które znajdują się w tym całym kosmosie książki są zlepkami różnych osób i rozmaitych sytuacji. Nie wszystkie odlepiłam ze swojego życia.
Nie da się jednak napisać takiej książki, nie nosząc w sobie podobnych zdarzeń czy choćby emocji.
Zgoda, jest sporo punktów styku pomiędzy moją bohaterką a mną, ale starałam się tak książkę kroić i szyć, by szwy nie były nadto widoczne. Wiele jest we mnie smutku, wrażliwości, samotności. Także poczucia niezrozumienia.
Zapytam wprost: Cierpiałaś na depresję?
Tak. Dlatego też wiem, że kiedy człowiek raz wejdzie do piwnicy i ta piwnica się w nim otworzy, to nawet jak będzie ją bardzo mocno zamykać, to o jej istnieniu nie zapomni. Bardzo dobrze pamiętam, kiedy Maria Peszek w jednym z wywiadów opowiedziała, że ma depresję i cały dzień leży nieruchomo na plaży w hamaku. Wszyscy się z tego śmiali, komentowali, no bo przecież „każdy chciałby mieć depresję na plaży w Tajlandii”. Ja się nie śmiałam.
Czytaj więcej o przeżyciach autorki książki "Pestki".
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień