Katarzyna Kachel

Ania Starmach: Przy Jagnie puściły mi hamulce

Ania Starmach: Przy Jagnie puściły mi hamulce
Katarzyna Kachel

Córka nauczyła mnie, że niczego już nie mogę planować. To znaczy mogę, ale „królowa” jest w naszym domu jedna, i to ona zdecyduje, co się w naszym życiu podzieje - mówi Ania Starmach, mama rocznej Jagny, żona Piotra, jurorka MasterChefa.

Jeszcze Ania czy już Anna?
Ania i mam nadzieję, że tak będzie zawsze. I to nie dlatego, że uwielbiam „Anię z Zielonego Wzgórza”, ale dlatego, że Anna brzmi tak dostojnie i poważnie, że nie bardzo nawet wiem, jak miałabym się z takim imieniem nosić.

Pielęgnujesz w sobie te wszystkie dziewczyńskie cechy?
Mam nadzieję, że nie muszę ich w sobie specjalnie pielęgnować, bo cały czas we mnie są. I tkwią we mnie naturalnie, nie mam potrzeby udawać ani w nic grać. Więc jeśli ktoś mówi, że mam uśmiech nastolatki i roześmiane oczy ciekawego świata dziecka, to nie ma w tym szachrajstwa. Zero blagi.

Pytam, bo wydaje mi się, że byłaś poważnym dzieckiem.
Byłam, co nie zmienia faktu, że gdy udawałam tę dorosłą kobietę, to wciąż miałam pięć czy sześć lat. I nawet gdy ubierałam buty na obcasach, to wciąż były to za duże buty mamy, a ja nie potrafiłam w nich chodzić.

Twoja ciocia Teresa opowiadała mi, że kiedy brała was z siostrą Kasią na wakacje, Kaśka swoje kieszonkowe roztrwaniała w jeden dzień, ty wracałaś z nim do domu.
I byłam taka dumna, że udało mi się zaoszczędzić. Zawsze miałam dużo zachomikowanych pieniędzy, ale mój charakter przejawiał się nie tylko w sferze biznesowej. Pamiętam, jak dostałam lalkę na baterię, która płakała, kiedy wyciągało się jej smoczek. Wyobraź sobie, że nie pozwalałam nikomu wyjmować tego cumla, bojąc się, że zbyt szybko wyczerpią się baterie, które są przecież drogie. Starsza siostra robiła mi więc na złość, dość mocno eksploatując te baterie, a rodzice tłumaczyli mi cierpliwie, że po to kupili płaczącą lalkę, żeby ona jednak czasem płakała. Moja troska o budżet domowy była rozczulająca.

Mówi się, że dzieci „pomiędzy”, czyli mające starsze i młodsze rodzeństwo, mają najtrudniej. Jak było u ciebie?
Potrafiłam się sama bawić, odrabiać lekcje, nie lubiłam nikogo prosić o pomoc. Byłam Zosią samosią, urodziłam się zresztą w Zośkę, 15 maja i, faktycznie, sporo z tej Zośki miałam. Kiedy dziś, z perspektywy czasu, myślę o sobie i swojej pozycji, dostrzegam, że faktycznie uwaga była skierowana bardziej na starszej i najmłodszej siostrze. Ale dostrzegam też, że było to dla mnie wówczas szalenie wygodne. Mogłam robić to, co chcę albo czego nie chcę, czyli np. nie sprzątać w swoim pokoju.

I nie odrabiać lekcji
Ale ja właśnie zawsze miałam odrobione.

Co chciałabyś dziś powiedzieć tej małej Ani sprzed dwudziestu paru lat?
Zawsze chciałam być dorosła, więc powiedziałabym, żeby cieszyła się, że jest dzieckiem, wykorzystała ten czas. Nie planowała, gdzie będzie studiować, pracować, mieszkać, za co będzie żyć. Ja cały czas myślałam o przyszłości, nawet mając sześć czy siedem lat. Wyobrażałam sobie, że będę prowadziła z tatą galerię i sprzedawała piękne obrazy. Sądzę jednak, że mała Ania zignorowałaby całkowicie moją radę; zbyt dobrze wiedziała, czego chce.

Jak po roku z Jagną zmieniło się twoje życie? Myślisz o sobie mama czy żona, jurorka czy celebrytka?
Mama, żona, córka - role, które wiążą mnie z rodziną, są najważniejsze. Potem kucharka, jurorka w telewizyjnych programach. A jeśli pytasz, co zmienił ten rok, to na pewno uświadomił mi, jak trudno być beztroskim rodzicem. Bo nawet wtedy, kiedy wszystko układa się dobrze, moje dziecko jest zdrowe, świetnie się rozwija i daje mi wiele radości, to z tyłu głowy mam tę troskę o to, co jest teraz, co będzie jutro, za miesiąc. Inne mamy wcale mnie nie pocieszają, twierdząc, że tak już będzie. Niełatwo się w rodzicielstwie zapomnieć, wyłączyć.

Powiedziałaś mi kiedyś, że to taki czas, kiedy córka potrzebuje bezpieczeństwa i ty jej to musisz dać. Niezależnie czy masz na to siłę, czy nie. Skąd wiedziałaś, że tak trzeba?
Tak jak mała Ania na wszystko musiała się przygotować, tak i duża Ania działała podobnie. W trakcie ciąży przeczytałam mnóstwo lektur i dobrze, że wtedy, bo dziś zwykle zasypiam przy drugiej stronie książki (a te dwie czytam przez miesiąc, cały czas zapominając, co w nich było). Z nich dowiedziałam się, że ten pierwszy rok to oprócz tych zwykłych, pielęgnacyjnych rzeczy, czas, kiedy matka i dziecko uczą się siebie nawzajem, uczą się być ze sobą, uważać na siebie. I to, co najlepiej wpływa na poczucie bezpieczeństwa dziecka to to, że ta mama jest.

Czego nauczyła cię Jagna?
Puściły mi hamulce. Kiedy idziemy ulicą i córka ma zły dzień, to zaczynam głośno śpiewać. Jagnę to bawi, a ja nie przejmuję się, że fałszuję i może ludzie dziwnie na mnie patrzą. Potrafię puścić głośno muzykę, bo uwielbiamy razem tańczyć, wygłupiać się. Pojawiła się we mnie spontaniczność, którą wcześniej gdzieś chowałam. Ale przede wszystkim nauczyłam się, choć wciąż trudno mi to zrozumieć, że niczego już nie mogę planować. To znaczy mogę, ale „królowa” jest w naszym domu jedna, i to ona zdecyduje, co się w naszym życiu podzieje. Ja mogę się tylko podporządkować. I wiesz, ja która uwielbiałam mieć wszystko zorganizowane, zrozumiałam, jak czasami pięknie bywa, kiedy wszystkie koncepcje biorą w łeb. Dziś na przykład przez godzinę gapiłyśmy się na dorożki na rynku i gołębie, których ja nie lubię, a córka wręcz przeciwnie i, okazało się, że to wspaniały czas. Nie brzmi to, jak superrozrywka, nie?

Zdarza ci się płakać z bezsilności?
Macierzyństwo jest piękne, ale nie zawsze jest bajką. I każda mama ci to powie, że są momenty trudne, kiedy czujesz się bezradna, nie wiesz, co zrobić. Dziecko płacze przez pół nocy, a ja nie wiem, co się dzieje i nie mogę pomóc. Zastanawiam się, czy się boi, czy ją coś boli. Trudne są też momenty rozłąki. Jestem pracującą mamą i czasami mnie przy Jagnie nie ma, a ona tęskni i np. przestaje jeść. Ktoś machnie ręką i powie: nic się nie stanie, jak raz nie zje zupy. Jasne, ale ja o tej zupie będę myślała przez cały dzień nagrań.

Mówisz o Jagnie „królowa”. Powiedz, czy z wielu rzeczy musiałaś dla niej zrezygnować?
Wczoraj przygotowałam sobie kąpiel, zapaliłam świeczki i pomyślałam, że to będzie taki wspaniały moment dla mnie. I w momencie, kiedy weszłam do wanny, Jagna się obudziła i natychmiast chciała się przytulić. Kiedy znów zasnęła, woda była zimna, a mnie odechciało się wieczornego SPA, choć bardzo potrzebowałam takiego relaksu.

Nie poleciałaś też z MasterChefem do Meksyku.
Odłożyłam te dalekie podróże na jakiś czas. I myślę, że tak jest lepiej. Podróżujemy teraz po Polsce, poznajemy np. polskie morze. Nie traktuję tego jak czegoś, co zostało mi odebrane. To po prostu wielka zmiana, w której staram się odnaleźć. Czasami jest trudnej, innym razem łatwiej. Na pewno będzie to wieczna nauka.

Tak sobie wyobrażałaś rodzinę, dom, macierzyństwo?
Nijak to się miało do rzeczywistości. Wyobrażałam sobie bajkę, zapominając, że nawet w bajce są chwile trudne, czasami straszne. Są zwroty akcji i momenty zawieszenia, kiedy szybko nie można znaleźć rozwiązania. Ale to, czego Jagna mnie nauczyła, to nie bać się prosić o pomoc, powiedzieć, że nie mam siły, nie dam rady. Mała Ania nie lubiła prosić o pomoc, duża Ania już tak. I otacza się wspaniałymi ludźmi, którzy pomagają godzić te wszystkie role: mamy, która pracuje, żony, córki i tak dalej.

Masz dziś inne priorytety?
Jagna i rodzina. Byliśmy z Piotrem wspaniałą parą, a teraz jesteśmy parą i jesteśmy rodzicami. Bardzo się jednak staramy, by mieć czas dla siebie, na tę kąpiel, która trwa dwadzieścia minut, ale także na to, by raz w miesiącu gdzieś razem wyjść.

Jaki Jagna ma charakter?
Jest pewna siebie, wie, czego chce, jest apodyktyczna i tylko ona ma rację. To są trudne cechy dla rodzica, ale ja cały czas się pocieszam, że to dobre cechy dla młodego człowieka. I jeśli teraz jest nam trudniej, to później jej będzie w życiu łatwiej. Myślę, że Jagna nie da sobie w kaszę dmuchać.

Jakie to będą święta?
Moja mama zawsze mówiła, że święta są najwspanialsze, jeżeli jest dziecko w domu. W tamtym roku Jagna była okruszkiem i chyba święta ją mało obchodziły, dziś obserwuje lampki, słucha kolęd i wydaje się żywo tym wszystkim zainteresowana. Tak więc święta będą gwarne, głośne, na pewno coś się rozbije, coś rozleje, będziemy fałszować. Na pewno karp będzie miał ości, sernik opadnie i dużo rzeczy się wydarzy. Nie jesteśmy w stanie niczego zaplanować, więc będzie na pewno wyjątkowo. A że cuda ponoć w święta się zdarzają, czekamy na pierwszy krok Jagny.

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.