Anglik zamknął w Poznaniu kawiarnię English Johnny, bo był nękany? Sprawa trafiła do prokuratury
Sprawa Johna Craiggsa, Anglika, który razem z żoną Grażyną prowadził w Poznaniu kawiarnię English Johnny, może skończyć się w sądzie. Małżeństwo przekonuje, że było nachodzone i nękane przez właścicieli kamienicy, w której wynajmowali lokal. Zgłosili też sprawę na policji. Chociaż początkowo została ona umorzona, sąd nakazał zbadać ją jeszcze raz.
– Właściciele kamienicy niejednokrotnie wtargnęli do naszej kawiarni, nachodzili i nękali nas oraz pracowników, zaatakowali moją żonę oraz mnie
– opowiada John Craiggs.
Angielski styl w Poznaniu
John Craiggs pochodzi z Newcastle, zaś do Poznania przyjechał kilka lat temu. Razem ze swoją żoną Grażyną już od jakiegoś czasu myśleli o założeniu własnej kawiarenki. Ich marzenia udało się zrealizować w maju 2016 roku, kiedy to przy ul. Kościuszki został otwarty English Johnny. Małżeństwo wynajmowało lokal od rodzeństwa, które było współwłaścicielami całej kamienicy. Kawiarenka była utrzymana w domowym angielskim stylu. Szybko zdobyła dużą popularność, zwłaszcza wśród obcokrajowców jak i np. studentów.
Jednak równie szybko, jak opowiadają John i pani Grażyna, miały pojawić się pierwsze problemy.
– Pewnego dnia przyszedł jeden z właścicieli i zaczął krzyczeć, że w środku jest za głośno. Zaproponowałam, żebyśmy porozmawiali na zapleczu. Tam zaczął mnie szarpać – wspomina pani Grażyna.
Z relacji małżeństwa wynika, że właściciele kamienicy mieli niejednokrotnie przychodzić i krzyczeć w lokalu, skarżąc się np. na rzekomy hałas. Początkowo małżeństwo nie zgłaszało sprawy na policji. Wszystko zmieniło się w październiku 2017 roku. Wtedy to John uległ poważnemu wypadkowi.
– To był bardzo wietrzny dzień. Chciałem zabrać wszystkie kwiatki do środka. Kiedy je zebrałem i byłem niedaleko drzwi, z dachu zaczęły spadać dachówki. Jedna z nich uderzyła mnie w rękę
– wspomina John.
Mężczyzna miał całkowicie połamaną rękę i musiał przejść operację wstawienia śrub. Do dziś nie odzyskał pełnej sprawności.
Prokuratorskie śledztwo
Niedługo po wypadku John wrócił do pracy w kawiarence. Wtedy doszło do kolejnego incydentu.
– Przyszła właścicielka, która znowu zaczęła krzyczeć. W końcu powiedziałem do jednej z kelnerek, żeby zadzwoniła na policję. Wtedy zaczęła ją szarpać i uderzyła mnie w pewnym momencie w rękę, która kilkanaście dni wcześniej była operowana – opowiada John.
Tym razem John zgłosił się już na policję i złożył zawiadomienie o naruszenie nietykalności osobistej.
Jak zakończyło się pierwsze śledztwo w sprawie ataku na właściciela kawiarni? Co obecnie dzieje się w tej sprawie? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień