Angela Merkel musi do końca czerwca rozbroić imigracyjną bombę w Europie
Problem migrantów, którzy wciąż zalewają Europę nie zakończył się w 2015 r. I nadal Unia Europejska nie ma recepty, jak ten problem rozwiązać.
Niemcy, zepsuta lokomotywa Unii Europejskiej, próbują zapobiec ostremu kryzysowi rządowemu, który powstał na tle polityki azylowej i grozi załamaniem wielkiej koalicji w Berlinie, odwołaniem kanclerz Angeli Merkel i rozpisaniem nowych wyborów. Ratunkiem dla gabinetu pani kanclerz ma być wspólne europejskie rozwiązanie problemu imigracji - wspólne reguły przyjmowania i odsyłania przybyszów występujących o azyl w krajach Unii Europejskiej. Merkel ma czas do końca czerwca, żeby na szczycie przywódców UE doprowadzić do wiążących ustaleń - takie ultimatum otrzymała od koalicyjnego partnera, bawarskiej CSU. Jeśli to się nie uda, Niemcom grozi rozbicie rządu, a Europie rozbicie Unii. Bilateralne negocjacje w tej sprawie są bardzo trudne.
Nikt nie chce nielegalnych imigrantów, ale oni wciąż przybywają do Europy. Kraje Europy Wschodniej bronią się twardo przed ich przyjmowaniem, Włosi pod wodzą nowego, prawicowego rządu, nie wpuścili do siebie statku „Aquarius”, na pokładzie którego było 629 imigrantów, podobnie postąpiła Malta i ostatecznie „Aquarius” został przyjęty przez Hiszpanów, którym zgodzili się pomóc Francuzi, przyjmując do siebie - pod określonymi warunkami i dokładnym sprawdzeniu - część przybyszów. Grecka łódź jest od dawna przepełniona, Austria uszczelnia granice, podobnie postępuje Dania, Holandia chce natychmiastowego odsyłania od swoich granic wszystkich, którzy nie mają szans na azyl. Każdy ma tu na uwadze swoje interesy. Angela Merkel zamierza w dwa tygodnie osiągnąć coś, czego nie udało się jej dokonać w trzy lata. Czy to się może udać?
Zjednoczeni w różnicach
Pani kanclerz działa bez zwłoki i jej pierwszym rozmówcą był premier Włoch Giuseppe Conte. W zamian za pieniądze od Niemiec na poprawę sytuacji Włoch obciążonych nieustannym napływem imigrantów Merkel spodziewa się zrozumienia w kwestii europejskiej solidarności w rozwiązywaniu problemu przybyszów. I chyba za pieniądze takie zrozumienie od Włoch uzyska. Conte domaga się poza tym reformy systemu dublińskiego, który nakazuje rozpatrywanie wniosków azylowych w tych krajach, w których uciekinierzy zostali zarejestrowani po przybyciu na teren Unii. Politycy zgodzili się, że wnioski o azyl trzeba rozpatrywać także poza granicami państw Unii, np. w Libii, skąd wielu azylantów przybywa do Włoch.
Następnego dnia po rozmowie z Conte Merkel spotkała się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Francja też ma do czynienia z imigracyjnym kryzysem, który rozwiązuje na swój sposób - o tym za chwilę - i powitałaby życzliwie skuteczne europejskie rozwiązania, ale w zamian chciałaby przeforsować reformę Unii według własnych pomysłów, czyli m.in. osobny budżet dla strefy euro, utworzenie funduszy dysponujących setkami miliardów euro na pomoc strefie euro w razie potrzeby i na jej rozwój oraz chociażby powołanie europejskiego ministra finansów. Dla ostrożnych Niemiec są to propozycje trudne, ale Merkel już zgodziła się na osobny budżet. Jeśli Francja i Niemcy dogadałyby się w sprawie wielu reform, nie tylko reformy azylowej, ich zgoda powiększy podziały w Unii przez brak zgody pozostałych państw i dzielenie Europy na dwie prędkości - w strefie euro i poza nią. Co w takim razie w zamian za sukces nowych regulacji europejskiej polityki azylowej dla innych państw? Chyba do czasu szczytu Unii w końcu czerwca tego się nie da rozwiązać. Strach pomyśleć, czego może zażądać Grecja. I jak obłaskawić Polskę i Węgry? Sukces byłby niemieckim majstersztykiem. Inaczej szczyt Unii zakończy się jedynie szczytnymi deklaracjami.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień