Andrzej Zoll zawsze trzymał się jednej zasady: ani cienia romansu ze studentkami
Walczył z komunistami o demokrację przy Okrągłym Stole. Dziś o jej zachowanie walczy z Jarosławem Kaczyńskim. Andrzej Zoll, profesor UJ, w książce „Od dyktatury do demokracji. I z powrotem” mówi Markowi Bartosikowi o rzeczach fundamentalnych. Ale także o zwykłych i śmiesznych.
Fragment książki
Podobno kiedyś zrobił pan na uniwersytecie kolosalne wrażenie, pokazując się tam w białym futerku ze sztucznego misia.
Ależ to jest kompletna bzdura. W asystenckich czasach to miałem piękny biały kożuch. Po mojej mamie został. Najpierw nosiła go moja siostra, a po niej ja, a właściwie to go sobie wyrywaliśmy. No i w końcu kożuch dożył swoich lat. Bardzo byłem dumny, gdy w siedemdziesiątym szóstym roku we Freiburgu kupiłem nowy. Też biały i też wspaniały. To nim szpanowałem w Krakowie. Ale bezczelnością jest utrzymywać, że to był sztuczny miś.
Coś się jednak w tej anegdocie zgadza. A to, że koledzy chcieli się z panem fotografować jak z misiem na Krupówkach, jest prawdą?
No, zgadza się... Trochę mi dokuczali zazdrośni złośliwcy. Ale kożucha nie porzuciłem.
Pański przyjaciel i kolega z katedry Zbigniew Ćwiąkalski opowiadał mi, jak pan przeżywał kupno swojego pierwszego auta...
To są te stare jego opowieści, ciągle opowiada bzdury o parkowaniu na tyle jakiegoś innego samochodu.
W dalszej części tekstu:
- motoryzacyjne marzenia profesora
- "kotwica i stabilizator" Andrzeja Zolla
- żelazna zasada dotycząca studentek
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień