Analiza jesieni Zawiszy Bydgoszcz [oś czasu]
To była niespokojna jesień dla fanów Zawiszy. Bydgoski zespół prezentował się różnie po spadku z ekstraklasy. Ale ciągle liczy się w grze o powrót do elity. Jednocześnie świetnie spisywał się w Pucharze Polski.
Po spadku z ekstraklasy przyszłość bydgoskiej drużyny jawiła się w nie najjaśniejszych barwach. Ekipa, która wiosną spisywała się całkiem dobrze, rozpadła się jak domek z kart. Z wiodących piłkarzy, którzy grali w elicie zostali tylko Kamil Drygas, Alvarinho i Mica.
Radosław Osuch, właściciel Zawiszy, musiał zmierzyć się nie tylko z problemem zbudowania nowej drużyny, ale przede wszystkim znaleźć źródło finansowania. W czerwcu kończyła się czteroletnia umowa o współpracy z miastem Bydgoszcz, która gwarantowała Zawiszy 3,750 mln zł. Szef klubu wystąpił z wnioskiem do ratusza. Oczekiwał wsparcia na podobnym poziomie. Jednak Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy zdecydował, że Zawisza zostanie wsparty z ratusza dotacją celową w wysokości 2,5 mln zł.
- Nie ukrywam, że jestem zawiedziony, bo liczyłem na więcej - mówił Osuch. - Wychodzi na to, że nikomu w Bydgoszczy nie zależy na tym, by szybko wrócić do ekstraklasy. Jestem tym wszystkim zmęczony. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym czy nie sprzedać klubu. Jeśli pojawiłby się sensowny kupiec, to czemu nie? Oczywiście zaproponuję też kupno akcji miastu - dodawał szef klubu.
Wszystko od nowa
Jednak cały biznes pozostał w jego rękach. Osuch zdecydował się budować wszystko od nowa. Koncepcja była czytelna: uzdolniona młodzież z klubu, wyróżniający się piłkarze z niższych lig plus kilku z doświadczeniem gry z ekstraklasy. Zespół budowano wokół Drygasa, który został kapitanem zespołu. Nowym bramkarzem został Łukasz Sapela. O spokój w defensywie mieli zadbać doświadczeni Krzysztof Nykiel i Piotr Stawarczyk. Ze Stomilu Olsztyn przyszedł jeden z czołowych stoperów I ligi - Tomasz Wełnicki. Wydawało się, że największy problem będzie z napastnikiem, bo na grę w Zawiszy namówiono tylko Szymona Lewickiego, który do tej pory występował w II-ligowej Legionovii. Już w trakcie sezonu pozyskano kolejnego doświadczonego piłkarza - skrzydłowego Sylwestra Patejuka. Jednocześnie zespół opuścił Alvarinho, który przeszedł do Jagiellonii Białystok.
Zmienna forma
Cel postawiony przed zespołem był jeden: powrót do ekstraklasy. Jednak dyspozycja zawiszan była wielką niewiadomą. Na co stać ten nowy zespół - to było podstawowe pytanie. W pierwszych meczach niebiesko-czarni zaprezentowali zmienną formę. Zdarzały się im mecze bardzo dobre jak z Miedzią Legnica, ale też wpadki jak porażka u siebie z beniaminkiem z Kluczborka. Nawet w trakcie jednego meczu zdarzały się zawiszanom niewytłumaczalne przestoje, które kosztowały ich stratę punktów, jak choćby w Bełchatowie. Prowadzili i przez długi czas kontrolowali przebieg meczu, by przysnąć w końcówce i dać sobie wbić dwa gole.
Sześciomeczowa seria
Jednak nawet w tych meczach było widać, że bydgoski zespół ma duży potencjał i może nadawać ton rozgrywkom. Między końcem sierpnia a początkiem października zawiszanie zanotowali sześciomeczową serię bez porażki, na którą złożyły się cztery zwycięstwa i dwa remisy.
W każdym z tych meczów bydgoszczanie przejmowali kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Konsekwentnie budowali akcje, rozważnie rozgrywając piłki. Zwłaszcza podobała się gra na jeden, góra dwa kontakty, po których szybko zdobywali teren i stwarzali sobie okazje bramkowe.
To wtedy ujawnił się strzelecki talent Lewickiego. Drygas udowodnił, że jest kapitanem zespołu pełną gębą. Objawieniem nie tylko Zawiszy, ale i całej ligi został Maciej Kona. Coraz pewniej radził sobie Jakub Łukowski.
Miesiąc marazmu
Po zwycięstwie w Chojnicach niebiesko-czarni awansowali na pozycję lidera, a Lewicki przewodził klasyfikacji strzelców. Wydawało się, że teraz zawiszanie będą nadawali ton rozgrywkom. Niestety, od następnego meczu drużyna wpadła w dziwny marazm, który trwał ponad miesiąc. W tym czasie bydgoszczanie przegrali cztery spotkania i wygrali zaledwie jedno. To spowodowało spadek w środkowe rejony tabeli.
Co się stało z dobrą grą bydgoskiej drużyny? W poprzednich meczach zawiszanie mieli dużo miejsca na boisku i mogli praktycznie robić, co chcieli. W meczach z Dolcanem Ząbki czy Wisłą Płock musieli zmierzyć się z mocnym pressingiem rywali i nie potrafili się temu przeciwstawić. Popełniali proste błędy, które kosztowały ich stratę goli i porażki.
Szczytem ich bezradności był mecz w Katowicach. GKS nie prezentował niczego wielkiego, a bydgoszczanie nie byli w stanie podjąć walki z rywalami.
Udane finisze
Zawiszanie znaleźli w trudnym położeniu. Czołówka uciekła, straty były duże, a meczów do zakończenia rundy pozostawało zaledwie trzy. Jednak bydgoszczanom udało się zmobilizować na końcówkę sezonu. Chociaż nie było łatwo, to niebiesko-czarni pokazali charakter. Z Arką Gdynia dwukrotnie odrabiali straty, strzelając drugiego gola w doliczonym czasie gry. Także po czasie strzelili zwycięskiego gola w Kluczborku. Ligę zakończyli z przytupem, gromiąc Zagłębie Sosnowiec 6:1. To były trzy udane finisze.
Ostatecznie Zawisza skończył jesień na 4. pozycji, tracąc do miejsca gwarantującego awans 5 punktów. Strata nie jest mała, ale wiosną można ją nadrobić.
Pucharowy sukces
Na plus trzeba ocenić występ Zawiszy w Pucharze Polski. Bydgoski zespół zdołał wywalczyć awans do półfinału tych rozgrywek. O ile zwycięstwa nad Chrobrym Głogów i Stalą Stalowa Wola nie są jakimś wielkim sukcesem, to wyeliminowanie w dwumeczu Śląska Wrocław trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Awans do półfinału to jeden z największych sukcesów Zawiszy. Przypomnijmy, że przed dwoma sezonami bydgoszczanie zdobyli to trofeum. Teraz, by ponownie zagrać na Stadionie Narodowym trzeba będzie wyeliminować Legię Warszawa.
Karuzela z trenerami
Trzeba także wspomnieć o jeszcze jedynym wyróżniku bydgoskiej drużyny. Zespół jesienią prowadziło aż trzech trenerów. Zaczął Mariusz Rumak. Jednak już na początku września doszło do rozstania szkoleniowca z zespołem. To nie było wielką niespodzianką, bo Rumak cały czas powtarzał, że nie chce pracować w I lidze. Po nim zespół prowadził duet Daniel Osiński - Hermes Soares, którzy wcześniej byli jego asystentami. Taka sytuacja utrzymała się przez miesiąc. Pojawiły się problemy z brakiem licencji na prowadzenie zespołu i trzeba było szukać kolejnego trenera. Został nim dobrze znany w regionie Maciej Bartoszek. Wypada mieć nadzieję, że zostanie on dłużej w zespole i zakończy tą karuzelę z trenerami, która nie sprzyja stabilności i ciągłości pracy.
Teraz zespół udał się na zasłużony odpoczynek. Przerwa potrwa do 11 stycznia 2016 roku. Wtedy rozpocznie się okres przygotowawczy do rundy wiosennej. W planach są treningi w Bydgoszczy, wyjazd na zgrupowanie do Hiszpanii i oczywiście rozegranie kilku sparingów. Na pewno w zespole dojdzie do kilku zmian personalnych. Wypada mieć nadzieję, że to wszystko przyniesie skutek w postaci wywalczenia upragnionego awansu do elity naszego futbolu.
Bilans piłkarzy Zawiszy Bydgoszcz
Bramkarze
- Łukasz Sapela (16 meczów/1440 minut/0 żółtych/0 czerwonych kartek/0 goli)
- Damian Węglarz (3/270/0/0/0)
Obrońcy
- Marko Banović (1/45/0/0/0)
- Damian Ciechanowski (7/369/2/0/0)
- Michał Cywiński (2/2/0/0/0)
- Blażo Igumanović (13/1109/3/0/0)
- Łukasz Nawotczyński (14/1153/4/0/0)
- Krzysztof Nykiel (16/1369/5/0/0)
- Piotr Stawarczyk (12/1080/2/0/0)
- Tomasz Wełnicki (11/948/3/0/0)
Pomocnicy
- Giorgi Alawerdaszwili (5/187/0/0/0)
- Alvarinho (1/167/1/0/1)
- Kamil Drygas (18/1620/6/0/10)
- Sebastian Kamiński (12/834/0/0/0)
- Maciej Kona (18/1421/4/0/0)
- Jakub Łukowski (17/941/5/0/2)
- Mica (12/839/3/0/1)
- Wasil Panajotow (14/978/4/1/3)
- Sylwester Patejuk (12/898/1/0/3)
- Jakub Smektała (19/1242/3/0/4)
- Daniel Włosiński (1/12/1/0/0)
- Kamil Żylski (5/111/0/0/0)
Napastnicy
- Arkadiusz Gajewski (14/307/1/0/0)
- Szymon Lewicki (19/1462/1/0/11)