Alkohol pod kontrolą, rodzice na bramce. Podglądamy, jak dziś młodzież w Rzeszowie bawi się na studniówce
Kiedyś skromna biała bluzka i granatowa spódniczka. Dziś niebotycznie drogie kreacje. Kiedyś zakaz alkoholu, a dziś? Podpatrzyliśmy, jak wygląda studniówka w 2020 roku - na przykładzie VI LO w Rzeszowie.
Powagę sytuacji da się odczuć już od głównych drzwi. Z ulicy nikt tu nie wejdzie. Wejścia pilnują panie, które gości odhaczają na długiej liście. Tu i ówdzie przechadzają się też postawni ochroniarze.
Sala balowa w rezydencji Alabaster podzielona jest na dwie części. W jednej stoją stoły, a w drugiej będzie zabawa. Ale najpierw trzeba zatańczyć poloneza. To się nie zmieniło mimo upływu lat.
W pierwszej parze rusza do poloneza dyrektor szkoły z jedną z uczennic. Odtańczy poloneza aż 8 razy! Bo każda z maturalnych klas VI LO tańczy poloneza osobno. W drugiej parze otwierającej korowód tańczy wychowawca. Na środku sali stoi zaś pani wuefistka, która niczym dyrygent orkiestry pilnuje, aby nikt się nie pomylił i wszystko poszło zgodnie z planem.
- U nas jest tak, że próbami do poloneza zajmują się nauczyciele wychowania fizycznego - tłumaczy Aleksandra, przewodnicząca szkoły. - To oni układają nam choreografię. Co roku układ taneczny jest trochę inny, choć podobny.
W tym roku prób było mało. A ta generalna odbyła się zaledwie dzień przed wielkim balem w szkolnej auli. Dlatego wielu uczniów odtańczeniem tradycyjnego tańca trochę się stresowało.
- Bałam się, że się pomylę albo przewrócę na tych obcasach. Ale wszystko dobrze wyszło. Ważne, żeby być uśmiechniętym - nie przejmuje się Magda Tłuczek z III „F”.
- Nie stresowałem się polonezem - mówi Mateusz z III „D”. - Stresowałem się, że za duże buty mi spadną. Wypchałem je watą i jakoś się udało.
- Zwyczaj balu przed egzaminem dojrzałości wymyślili Niemcy pod koniec XVIII wieku - opowiada Tadeusz Bajda, dyrektor szkoły w swoim przemówieniu. - W polskiej tradycji bal zaczyna się polonezem, czyli tańcem chodzonym. Po to, aby wszyscy się zaprezentowali. Myślę, że uczniowie zrobili to świetnie i podobnie będzie na majowych egzaminach.
Ale tego wieczoru raczej nikt o nich nie myślał.
Uczniowie jako organizatorzy
O kulisy powstania imprezy podpytujemy przewodniczącą szkoły.
- W naszej szkole mamy dobre relacje z dyrektorem i nauczycielami. Po prostu dogadaliśmy się. Uczniowie sami się zgłaszali do pomocy. Było czuć takie wsparcie od każdego. I żeby ta studniówka była takim naszym uczczeniem końca nauki
- podsumowuje Aleksandra Skawińska z III „D”.
Licealiści zajęli się zorganizowaniem fotografów, opracowaniem menu czy przypisaniem miejsc przy stolikach. Lokal załatwiła szkoła. Kiedyś ze studniówką kojarzyły się szkolne sale gimnastyczne skromnie przystrojone w baloniki, dziś zamieniono je na ekskluzywną rezydencję.
Jak głęboko musieli sięgnąć do swoich portfeli maturzyści i ich rodzice?
- Studniówka nie wyszła aż tak drogo - ocenia Aleksandra. - 180 zł za jedną osobę. Za parę trzeba było zapłacić 360 zł. Porównywaliśmy z innymi szkołami, to dobra cena.
Składki nie zbierał klasowy skarbnik.
- Pieniądze zanosi się teraz do księgowości. Tam pani na liście ma wypisane, kto idzie na studniówkę i ile ma zapłacić - kontynuuje.
Na stole kieliszki do wódki
Zmęczeni tańcem młodzi ludzie mogą wrzucić co nieco na ząb. Menu na ten wieczór zakłada dewolaja na danie główne, potem kurczak z warzywami i na deser tiramisu. Pomiędzy daniami są przekąski. A na koniec oczywiście barszczyk.
Na stołach, obok kieliszków do szampana, owoców i napojów, dostrzegam... kieliszki do wódki.
- Nie ma tak, że wnosimy tyle alkoholu, ile chcemy. Nikt alkoholu nie przemyca. Wydawaniem go zajmują się rodzice
- zaznacza Aleksandra.
Dopuszczalna ilość alkoholu jest określona z góry. Każdej parze przysługuje „połówka” wódki.
Jak sukienka, to tylko długa
Udaje mi się zaczepić Kasię z III „E”. Towarzyszy jej chłopak, który egzamin maturalny ma już za sobą. Dziewczyna ubrana jest w piękną, złoto-niebieską, długą suknię. Widać, że czuje się w niej doskonale.
- Znalazłam ją w internecie. To brytyjska marka ASOS. Wybrałam i kupiłam ją od razu. Tylko że dwa miesiące przed studniówką. Nie odkładałam zakupu na ostatnią chwilę. Nie wyobrażałam sobie pójścia studniówkę w krótkiej sukience. To jednak bal wieczorowy, więc suknia musiała być długa
- opisuje swój strój.
Jak długo trwały przygotowania do tego wyjątkowego wieczoru?
- Cały dzień! - śmieje się Kasia. Byłam u fryzjera, a umalowała mnie koleżanka. Mój chłopak dopiero dzisiaj kupował garnitur! - Ja jestem bardziej spontaniczny - tłumaczy się z uśmiechem młodzieniec.
Para jest subtelnie dopasowana kolorystycznie. - To pomysł Kasi - wyznaje chłopak.
Magdalena na ten wieczór wybrała czarny, elegancji kombinezon. Skąd taka decyzja, aby na bal przyjść w spodniach?
- Mam krótkie włosy. Jakbym miała sukienkę i była bardziej umalowana, to by wyglądało koszmarnie. Lepiej się czuję w spodniach. Już od dawna mam swój styl. Wiadomo, ludzie się patrzą, komentują. Z czasem zrozumiałam, że mam to gdzieś. Nie przejmuję się tym - deklaruje hardo.
Magda przyszła ze swoim chłopakiem Pawłem, który jest uczniem I LO. Wygląda więc na to, że pójdą na dwie studniówki. W szkole Pawła studniówka jest droższa niż w VI LO. Koszt dla jednej osoby to 250 zł, a za parę trzeba zapłacić ok. 350 zł.
Paweł, tak jak Magda, tego wieczoru wygląda oryginalnie. Ile wydał na swój oversizowy czarny garnitur, do którego dobrał muszkę?
- Bardzo mało. Kilkanaście złotych - szacuje. - Wszystko znalazłem w lumpeksie. Kompletowałem ubiór przez kilka miesięcy. Trochę tak przy okazji. Magda dała mi wolną rękę w doborze stroju. Na swoją studniówkę zamierzam pójść w tym samym .
Na nietypowy, wzorzasty garnitur postawił także Mateusz.
- Na początku to chciałem ubrać smoking. Chciałem się wyróżnić. Czytałem różne fora, na których ludzie pisali, że na studniówce to raczej trzeba klasycznie. Granatowo, czarno, bordowo. Ale skoro studniówka jest raz w życiu, to czemu by nie zaszaleć? Zmieniłem też buty, bo zamówiłem mokasyny przez internet. Przyszły wczoraj i okazały się za duże. Dlatego teraz na nogach mam Air Maxy.
Garnitur Mateusza kosztował około 260 zł, muszka 45 zł i buty 220 zł.
Zobacz film: Studniówka II Liceum Ogólnokształcącego w Przemyślu w Hotelu Łańcut
Kreacja warta fortunę
Wiktoria z III „B” początkowo nie chce się przyznać, ile wydała na swoją sukienkę. Zupełnie niepotrzebnie, bo jej kreacja wygląda na wartą każdych pieniędzy. Patrzy na swoich rodziców ze śmiechem i wykręca się od odpowiedzi. Rodzice mówią, że „dużo”.
- Buty 300 zł, sukienka 900 zł, makijaż 170 zł, fryzura nic, bo zrobiła ją mama. Paznokcie 100 zł - zdradza w końcu jej mama.
- Sama sobie wymyśliłam całą stylizację. Ja się w klasyce czuję najlepiej. Na co dzień też na nią stawiam - opowiada Wiki.
Niektóre osoby miały na sobie kotyliony w kształcie kwiatów, a niektóre nie.
- Są po to, aby kamerzysta wiedział, czy daną klasę ma filmować - wyjaśnia przewodnicząca. Moja klasa sobie zażyczyła dodatkowy film. Ale nie wszyscy chcą być nagrywani.
Podwiązka? Obowiązkowo!
Czy maturzyści wierzą jeszcze w przesądy?
- Przede wszystkim podwiązka. To jest tak, że jeśli weźmie się tę samą podwiązkę ze studniówki i ubierze się też w dniu matury, to ona lepiej pójdzie
- tłumaczy Kasia.
- Słyszałam, że ma ona dawać szczęście na maturze. Sama nie wiem. Raczej to jest jakiś zabobon. Ja w to nie wierzę - dopowiada Magda.
Małgosia z III „F” włożyła czerwoną podwiązkę, ale zrobiła to bez przekonania.
- Nie wierzę, że ma ona jakieś magiczne właściwości. Ubrałam ją, żeby mieć.
Mateuszowi mama doradziła, żeby włożył coś starego.
- Ma to przynieść szczęście na maturze - tłumaczy. - Ubrałem więc starą, białą koszulę.
Do czego tańczą maturzyści?
- „Ona by tak chciała” Ronnie Ferrari to hit- odpowiadają bez wahania członkowie kapeli, która w VI LO gra od wielu lat. - Ale nie będzie tylko disco polo. Głównie gramy piosenki, które wszyscy znają. Najwięcej osób wychodzi na parkiet, gdy zagramy „Maturę” z repertuaru Czerwonych Gitar.
Zabawa planowana jest do 5 rano, ale sądząc po szampańskich nastrojach licealistów, potrwa dużo, dużo dłużej.