Grzegorz Kończewski

Alkohol na kartki, melina za rogiem. Jak Toruń po wódkę nocą pukał

Przy dobrym trunku i w miłym towarzystwie. W okresie PRL-u Bar Nadwiślański cieszył się wśród torunian ogromną popularnością. Fot. Andrzej Kamiński/Archiwum Przy dobrym trunku i w miłym towarzystwie. W okresie PRL-u Bar Nadwiślański cieszył się wśród torunian ogromną popularnością.
Grzegorz Kończewski

Po wódkę jechali na melinę nawet milicjanci, którzy dzień wcześniej uczestniczyli w nalocie na tę samą melinę.

Pewnie, że słyszałem - PiS chce dać gminom możliwość ograniczenia sprzedaży alkoholu w nocy, od 10 wieczorem do 6 rano - tego typu propozycje zmian zapisów w ustawie o wychowaniu w trzeźwości Zacheusz Baranowski, toruński taksówkarz, który wozi pasażerów już od 45 lat, śledzi na bieżąco. A co o nich myśli? - Przecież to proste - nie będzie możliwości kupienia wódki po godz. 22, to wrócą stare czasy. Znów będziemy jeździć po wódkę na meliny.

No i zapukali do mieszkania pod zasłyszanym numerem, drzwi otworzyła pani, po czym panowie zapytali: „Czy tu jest melina?”. Pani aż się zagotowała, momentalnie trzasnęła drzwiami.

Mówiąc „stare czasy” Zacheusz Baranowski ma oczywiście na myśli lata 80. ubiegłego wieku, które nie tylko torunianie wspominają jako fatalne pod względem dostępności alkoholu. Bo też rzeczywiście stan wojenny i lata, które nastąpiły bezpośrednio po nim, nie rozpieszczały amatorów wyskokowych trunków. Nie dość, że alkohol, w tym także piwo, sprzedawano dopiero od godz. 13, to jeszcze był on reglamentowany - na kartki. Dorosłemu obywatelowi Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przysługiwało w miesiącu pół litra wódki, które można było zamienić na butelkę wina importowanego (krajowe „jabole”, choć dostępne bez kartek, też w sklepach raczej często się nie pojawiały), ale mało kto się na to decydował. Gorzałka miała niesamowitą wartość, bo jej po prostu brakowało.

Na sucho nikt nie wracał

To właśnie w odpowiedzi na to społeczne zapotrzebowanie powstawały meliny - prywatne, oczywiście nielegalne punkty sprzedaży alkoholu, w których wódka dostępna była przez całą dobę. Gdy na przykład późnym wieczorem podczas sobotniej imprezy skończyły się napitki, ktoś z towarzystwa ruszał w miasto, a konkretnie do najbliższej „ciotki” czy „babki” - zaradnych osób, które ryzykując poważne kłopoty z Milicją Obywatelską i obowiązującym w PRL-u prawem, jakimś cudem były w stanie zgromadzić zapasy wódki i za odpowiednio wysoką opłatą podzielić się nią ze spragnionymi.

Przeczytaj w dalszej części artykułu:

  • Gdzie funkcjonowały meliny w Toruniu
  • Dlaczego milicja nie znalazła nic u dziadka?
Pozostało jeszcze 78% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Kończewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.