
Pomysłowi legalizacji produkcji nalewek, okowit i destylatów w Polsce jedni przyklaskują, inni uważają, że może to przyczynić się do rozpijania naszych rodaków. Pewne jest jednak, że legalizacja produkcji alkoholowych trunków uderzy w szarą strefę.
- Kupuję nalewki od rolników, którzy przygotowują je w oparciu o tradycyjne receptury - przyznaje mieszkaniec pow. bydgoskiego. - Oficjalnie to prezent, żeby sprzedawcy nie mieli problemów np. ze skarbówką. Produkcja i sprzedaż nalewek od dawna powinna być legalna. Bez tego szara strefa kwitnie.
Niektórzy sprzedawcy obchodzą prawo w taki sposób, że za cebulkę kwiatową wartą np. 3 zł chcą aż 30 zł, bo do cebulki - niby w gratisie - dorzucają nalewkę. Więcej w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień