Marzymy, by Oluś chociaż potrafił sam usiąść - mówią Elżbieta i Daniel Sacharko. Ich synek ma padaczkę lekooporną i zespół Westa. Nie chodzi, nie mówi, nie rozwija się jak jego rówieśnicy. Rodzice nadzieję widzą w kuracji komórkami macierzystymi. Zbierają na nią pieniądze.
Gdy na początku września ruszała akcja na portalu siepomaga.pl, nie miałam wątpliwości, że się uda. Dziś już boję się, że to możliwe, że nie nazbieramy pieniędzy, że nie pojedziemy z Olusiem do kliniki w Bangkoku - przyznaje Elżbieta Sacharko.
Na leczenie jej synka potrzeba prawie 140 tys. zł. Przez ponad dwa miesiące udało się zebrać nieco ponad 43 tysiące. Na zebranie pozostałych 95 tys. jest czas do 5 grudnia.
Aleksander Sacharko ma 1,5 roku. Nie siedzi, bardzo źle widzi, nie może prosto utrzymać główki. Wszystko przez to, że - jak opowiadają rodzice - przyszła mama została zaniedbana na porodówce. Najpierw pielęgniarki zwyczajnie o niej zapomniały i nie podłączyły KTG. Gdy w końcu zrobiły to badanie, okazało się, że sytuacja jest poważna. Ale lekarze mimo to zwlekali z cesarskim cięciem. W efekcie Oluś urodził się z silnym niedotlenieniem, z zaledwie jednym punktem na 10 w skali Apgar.
- Olek urodził się w ciężkiej zamartwicy, po porodzie był reanimowany, nie oddychał. Tlen nie dotarł na czas, a mózg bez tlenu umiera. Właśnie tak się stało - w wyniku silnego niedotlenienia doszło do porażenia mózgowego, z którym przyjdzie żyć Olkowi do samego końca… - mówi Daniel Sacharko.
Jednak rodzice nie dają za wygraną. Olek cały czas jest rehabilitowany, cały czas szukają dla niego pomocy. Chcą sprawić, by był jak najbardziej samodzielny, by jak najlepiej się rozwijał.
- Tyle możemy dla niego zrobić - pozwolić mu gonić rówieśników, nauczyć podstawowych rzeczy, nie spisywać na straty… - dodaje tata.
Walka jest trudna, bo u chłopca, już później, zdiagnozowano padaczkę lekooporną, zespół West’a, korowe uszkodzenie wzroku, które objawiało się brakiem koncentracji na osobach czy przedmiotach, a także wykryto astygmatyzm oraz dalekowidztwo. Oluś ma słabą obręcz barkową, porażenie czterokończynowe i dość dużą spastykę w rączkach.
Dlatego rodzice chcą go zawieźć do kliniki do Bangkoku. Tam chłopiec zostałby poddany terapii komórkami macierzystymi. Mają nadzieję, że ta kuracja zastymuluje jego rozwój. I tłumaczą, dlaczego upierają się na wyjazd za granicę:
- Bo tam tych komórek dostanie wielokrotnie więcej niż przy podobnej kuracji w Polsce. A dodatkowo Olek będzie tam objęty opieką, dostanie potrzebne leki - mówi pani Elżbieta.