Ale jazda! Instruktor z „komórką” przy uchu
Instruktorzy często rozmawiają podczas jazdy z kursantami po mieście przez telefon komórkowy - informuje nas Czytelnik.
Czytelnik z Bydgoszczy uważa, że takie zachowanie może być niebezpieczne, a na pewno jest naganne. Pyta: co na to policja?
- Za rozmowę przez telefon komórkowy można ukarać kierującego, a nie osobę siedzącą obok, choćby był nią instruktor uczący jazdy. Innymi słowy nie ma paragrafu, który uprawniałby nas do ukarania za to instruktora. Gdyby zaś jakiś funkcjonariusz chciał to zrobić, to byłoby to zachowanie nadgorliwe - wyjaśnia mł. insp. Robert Olszewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Naczelnik wojewódzkiej „drogówki” apeluje jednak do rozwagi szkoleniowców, bo rozmawiając przez „komórkę” rozpraszają swoją uwagę, co może wpływać na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Gdyby doszło do kolizji, odpowiedzialność spadnie na instruktora.
- Co prawda przepisy tego nie zakazują, ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem rozmowy przez telefon, bo instruktor naprawdę musi być skoncentrowany na jeździe i reagować na niewłaściwe zachowanie kursanta. Rozmowa rozprasza go - mówi Jerzy Kociszewski, wiceprezes ogólnopolskiego stowarzyszenia Kierowca.pl, dawniej właściciel bydgoskiej szkoły jazdy i instruktor.
Kociszewski przypomina, że instruktor może także prowadzić praktyczne szkolenie nie zapinając pasów bezpieczeństwa.
To w założeniu po to, by mieć większą swobodę ruchu i możliwość reagowania na nieprzewidywalne zachowanie kierującego.
- Przepis mu na to pozwala, a jednak takie postępowanie zawsze potępiam - deklaruje pan Jerzy.
- Instruktor musi przede wszystkim dawać przyszłemu kierowcy dobry przykład. Takim przykładem na pewno nie jest ani rozmowa przez „komórkę”, ani niezapięcie pasów. Można przypuszczać, że kursant to zapamięta i będzie kopiował zachowanie swego nauczyciela. Bo jeśli on może, to dlaczego nie ja?
- Skoro instruktor jest traktowany przez polskie prawo tak samo jak kierujący, mało tego - odpowiada za niego - to dlaczego nie ma być karany za rozmowę przez telefon komórkowy? - pyta Daniel Kosecki, właściciel ośrodka szkolenia kierowców w Chojnicach i jednocześnie instruktor - wykładowca. - Moim zdaniem, choć zdaje się policja o tym nie wie, może być za to ukarany. Bo w myśl przepisów także jest kierującym. Tu nie ma rozróżnienia.
Nasz rozmówca uważa jednak, że instruktorzy rzadko dopuszczają się tego wykroczenia, a jeśli już, to sami nie dzwonią, tylko odbierają telefon na bardzo krótko. Pilnują się, bo sami są oceniani przez kursantów, swoich klientów. To przecież oni dają utrzymanie szkoleniowcom. Teraz, gdy trwa walka o klienta, nie mogą sobie pozwolić na naruszenie zasad. Liczy się zatem samodyscyplina, dobry przykład. I oczywiście zdecydowanie najważniejsze jest bezpieczeństwo w ruchu drogowym.
Daniel Kosecki zauważa przy okazji, że to policjanci częściej niż instruktorzy rozmawiają w czasie jazdy przez „komórki” i jakoś nikt ich nie dys- cyplinuje. Jego zdaniem każde takie zachowanie powinno być karane, niezależnie od tego, kto siedzi za kierownicą, bądź kto nadzoruje jazdę.
- Tak, bo ten, kto zajęty jest rozmową przez telefon, znajduje się jakby w innej rzeczywistości. Taki ktoś wymusza pierwszeństwo przejazdu, nie reaguje na sygnały dźwiękowe i świetlne dawane przez innych kierowców i ogólnie dziwnie jedzie. To nie jest jakaś teoria, a fakty. Sprawdziłem to i potwierdzają też moi koledzy - podsumowuje instruktor z Chojnic.
Przypomnijmy, że za rozmowę podczas jazdy drogą publiczną przez telefon trzymany przy uchu lub przez mikrofon trzymany w ręku (tak formułuje to Kodeks drogowy) zwykłemu kierowcy grozi 200-złotowy mandat i 5 punktów karnych wpisywanych do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.
Za jazdę bez pasów bezpieczeństwa kierowcy grozi 100-złotowy mandat i dwa punkty karne. 100 zł i 4 punkty to kara dla kierowcy za to, że pasów nie zapiął jego pasażer. Sam zaś niezdyscyplinowany pasażer także płaci 100 zł (oczywiście punktów karnych nie otrzymuje).