Ale bomba! Minister obroni nas przed bombą elektromagnetyczną
Minister obrony narodowej nie musi się znać na wszystkim, ale jego doradcy powinni już po kwadransie rozwiać wątpliwości obywateli.
Wyobraźmy sobie, że nagle zaczynają spadać samoloty. Pada elektronika w samochodach, telewizorach, radiach, komputerach i telefonach komórkowych. Właśnie zostaliśmy zaatakowani bronią elektromagnetyczną, której obecnie szuka (jeśli minister mówił poważnie - przyp. red.) Ministerstwo Obrony Narodowej lub nieznana, ale podległa ministrowi komisja.
Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej, zapytany podczas spotkania o nielegalne testowanie broni elektromagnetycznej na polskich obywatelach, wskazał okolice Legnicy i Zachodniopomorskie, jako miejsca, w których nasilenie skarg było największe. Minister obiecał półroczną analizę dla rozwiania wątpliwości w sprawie broni elektromagnetycznej.
Jak ocenić działania ministra obrony? - Jeśli dochodzą go takie słuchy, ludzie skarżą się, że ktoś użył broni elektromagnetycznej i ludzie czują się źle np. w województwie kujawsko - pomorskim, to obowiązkiem rządu jest badanie takich sygnałów - opowiada kmdr por. rez. Maksymilian Dura. - Natomiast wyjaśnienie nie może trwać pół roku, a kwadrans - góra dwie godziny! Antoni Macierewicz ma złych doradców. Znający się na rzeczy powiedzieliby mu, że to jest niemożliwe. Minister nie powinien mówić rzeczy, których nie przemyślał. Nie musi się znać, nie ma wiedzy wojskowej, bo jest politykiem, ale od tego ma doradców!
- Broń elektromagnetyczna traktowana jest jako jedna z broni masowego rażenia, która działa przede wszystkim na sprzęt elektroniczny - mówi Maksymilian Dura, ekspert portalu Defence 24. - Za pomocą impulsu elektromagnetycznego niszczy urządzenia. Nikt się nie przyznaje do posiadania takiej broni, ale wszyscy nad nią pracują. Gdyby ktoś miał ją na wyposażeniu, to byłaby prawdziwa rewolucja. Był przypadek jednego z amerykańskich generałów, który stwierdził, że armia chciała kupić pociski manewrujące wyposażone w głowice elektromagnetyczne. Ale na sto procent jeszcze tego nie mają - zapewnia Maksymilian Dura.
Ekspert przypomina wojnę w Zatoce, kiedy to dziennikarze, spanikowani możliwością zniszczenia sprzętu, owijali kamery folią aluminiową. Bali się e-bomby.
- Jeśli minister Macierewicz twierdzi, że broń elektromagnetyczna działa na ludzi, to nie wie, o czym mówi - dodaje Maksymilian Dura. - Ta broń działa na systemy elektroniczne. Ona może pośrednio działać na ludzi. Na przykład, gdyby zdetonować bombę elektromagnetyczną w sąsiedztwie szpitala, to w nim i w okolicznych budynkach zostałyby zniszczone wszystkie urządzenia elektroniczne.
Ekspert pyta o cel ewentualnego ataku taką bronią. Dlaczego okolice Legnicy, Zachodniopomorskie, a nie np. Kujawsko-Pomorskie? - Mam duże poczucie humoru, ale to już nie jest śmieszne - podkreśla.