Agnieszka Wagner zamiast ekonomistką, została aktorką

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik / Polskapresse
Paweł Gzyl

Agnieszka Wagner zamiast ekonomistką, została aktorką

Paweł Gzyl

Kiedy była nastolatką, miała kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Pozbyła się ich dopiero, gdy zaczęła występować w filmach. Zdobyła wtedy opinię aktorki, która ma niezwykłą jak na Polki urodę - tajemniczą i niedzisiejszą.

Dawno nie widzieliśmy jej na dużym ekranie. Nic dziwnego, że wielbiciele urody i talentu aktorki nie mogą się doczekać, kiedy znów zobaczą ją w kinie lub telewizji. W przypadku Agnieszki Wagner nic jednak nie wiadomo - bo od początku podchodzi do aktorstwa z dużym dystansem.

- Nie sądzę, żeby aktorstwo to był mój wymarzony zawód. Nie mam w sobie wystarczającej dozy narcyzmu. Tak mi się po prostu w życiu zdarzyło. Wierzę w to, że jak już coś się zdarza, to trzeba losu posłuchać. I poszłam tą drogą. Mam też wykształcenie w innych kierunkach, w innym życiu bez żalu mogłabym być kimś innym - tłumaczy w Wirtualnej Polsce.

*

Sama przyznaje, że jako nastolatka była nieśmiała i introwertyczna. Koledzy często śmiali się z niej, iż kiedy idzie do klasy szkolnym korytarzem, to zawsze przy ścianie, nigdy środkiem. Nic dziwnego, że wolała się uczyć niż imprezować. Niespecjalnie jej szło również randkowanie.

Wojciech Matusik / Polskapresse

- Nie byłam modelem dziewczyny do podrywania. Proszę spojrzeć: nie jestem typem kobiety, za którą wszyscy mężczyźni oglądają się na ulicy. Nie pozna się na mnie facet, dla którego kobiecość to mini plus dekolt. Więc też potrzebuję konesera. Dodatkowo niewielu przebije się do mnie bliżej. Od razu stwarzam dystans. Nigdy nie miałam wianuszka adoratorów - podkreśla w Onecie.

Mając piętnaście lat, umówiła się na pierwszą randkę w parku. Zaciekawiła ją dziura w ogrodzeniu. Gdy para zakochanych przeszła przez nią, okazało się, że to teren wojskowy. Natychmiast zjechali się żandarmi i odwieźli niesfornych nastolatków na komendę milicji.

W liceum należała do młodzieżowego zespołu „Gawęda”. Nauczyła się wtedy śpiewać i tańczyć, oswoiła z publicznością. Dzisiaj wspomina tamten czas z sentymentem, ale nie ukrywa, że wszystkie sukcesy były okupione ciężką pracą: godzinami treningów po szkole i częstymi wyjazdami. Być może dlatego, po maturze nie zdecydowała się na żaden artystyczny kierunek, tylko na coś bardziej stabilnego.

- Studiowałam nauki ekonomiczne na Uniwersytecie Warszawskim i byłam w jednym z pierwszych roczników młodych ekonomistów wykształconych na zachodnią modłę. To był szczególny czas i to wówczas otwierało wszystkie drzwi. Moi koledzy ze studiów zrobili tak zawrotnekariery, że głowa mała (dzisiaj to branża reklamowa, finansowa, prawna etc.) i na pewno finansowo mają się o niebo lepiej niż ich rówieśnicy aktorzy - uśmiecha się rozmawiając z Onetem.

*

Będąc na studiach, Agnieszka zainteresowała się kinem. Zapisała się do Dyskusyjnego Klubu Filmowego i pochłaniała arcydzieła Felliniego, Bergmana i Bunuela. To sprawiło, że kiedy dowiedziała się o castingu do serialu „Crimen”, postanowiła spróbować swych sił. Ku jej zaskoczeniu udało się - i trafiła na plan filmowy.

Reżyserzy szybko zwrócili uwagę na młodą i „świeżą” dziewczynę w branży. Tym bardziej że prezentowała ona rzadki wśród Polek typ urody - tajemniczej i niedostępnej. Agnieszka niespecjalnie zdawała sobie z tego sprawę, bo jako nastolatka nabawiła się kompleksów na punkcie swego wyglądu i nigdy nie uważała się za piękność.

Nic dziwnego, że reżyserzy zaczęli ją obsadzać w rolach niedzisiejszych piękności - jak choćby Wajda w „Pierścionku z orłem w koronie” czy Filip Zylber w „Pożegnaniu z Marią”. Początkowo odpowiadało to Agnieszce - ale z czasem zaczęło jednak nieco uwierać.

- Mam problem z moim typem urody. Jestem niedzisiejsza, niemodna. Prywatnie to lubię, ale zawodowo mnie to ogranicza. Reżyserzy nie widzą mnie jako kobiety współczesnej, choć nią jestem i dobrze sobie radzę. Pochodzę z bloku, ale kojarzę się z dworkiem. A na role kobiet z dworku nie ma zapotrzebowania - martwi się w rozmowie z Onetem.

Dopiero Radosław Piwowarski spojrzał na Agnieszkę inaczej - i powierzył jej rolę zazdrosnej żony w „Ciemnej stronie Wenus”. Tam młoda aktorka odważyła się na swoje pierwsze rozbierane sceny. Były one jednak umotywowane scenariuszem - dlatego Agnieszka się na nie zgodziła.

Aktorka zdecydowała się też na sesję fotograficzną dla „Playboya”.

- Wracając do rozbieranych scen, zdarzało mi się odmawiać ról z tego powodu. Takie sceny winny być uzasadnione, a rzadko były. Powinny być ładne albo chociaż interesujące, a ten warunek spełniały jeszcze rzadziej - mówi w „Plejadzie”.

*

Agnieszka nie skończyła szkoły aktorskiej - i przez to miała wrażenie, że jest gorsza od swych koleżanek po fachu. Dlatego podjęła studia na Europejskiej Akademii Filmowej w Berlinie. To był sensowny krok - bo wykładowcami byli choćby słynny reżyser Istvan Szabo czy aktorka Tilda Swinton. To pomogło aktorce nabrać pewności siebie.

- Jeśli chodzi o aktorstwo, jestem zwolenniczką grania na półcieniach. Nie lubię, przepraszam za slangowe określenie: „wylewania wiadrami”, czyli dosadnej ekspresji. Zdecydowanie wolę niedopowiedzenia - wydaje mi się to o wiele bardziej interesujące niż wykładanie wszystkiego kawa na ławę - podkreśla w Onecie.

Kiedy hollywoodzki gwiazdor kina akcji Steven Seagal przyjechał kręcić film do Polski, wybrał na swoją partnerkę właśnie Agnieszkę. To sprawiło, że aktorka zaczęła dostawać propozycje pracy za granicą. Wynajęła więc zachodniego agenta i zagrała kilka ról, ale szybko stwierdziła, że to nie dla niej. Dlatego z przyjemnością wróciła na polski plan.

- Nie mam roli marzeń. Nauczyłam się, że to bardzo niebezpieczne mieć marzenia w tym zawodzie. Bo jak się ktoś uprze, że chce zagrać Hamleta i całe życie będzie tylko na to czekać, to mnóstwo innych, ciekawych propozycji przejdzie mu koło nosa. Poza tym aktorstwo to jest zawód usługowy i można wybierać tylko z oferowanych propozycji - podsumowuje w serwisie Talking Movies.

W szczycie kariery Agnieszka zakochała się w Piotrze Adamczyku. Bezpieczną przystań znalazła jednak u boku Jerzego Jurczyńskiego, który pracuje jako rzecznik prasowy w krajowym biznesie. Para ma córkę - Helenę.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.