Afera w szczecińskim ZUS-ie. Wątek ministra Błaszczaka
Nazwisko szefa MSWiA było głęboko ukryte w aktach śledztwa tzw. afery ZUS.
- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chciała wmontować ministra Błaszczaka w aferę korupcyjną ZUS - ujawnił TVP Info.
Prokuratura w Warszawie od listopada bada sprawę. Ale wiele wskazuje na to, że było całkiem inaczej.
- Miałem wręcz wrażenie, że prokuratura i ABW robią wszystko, aby sprawy nie upolityczniać - mówi osoba znająca kulisy śledztwa.
O tym, że nazwisko ministra pada w aktach sprawy ujawniliśmy pierwsi w połowie stycznia 2012 r.
Na podstawie akt śledztwa, faktycznie trudno postawić tezę, że ktoś chciał wrobić lub szukał haków na Błaszczaka. W akcie oskarżenia w ogóle nie pada nazwisko obecnego ministra, choć to właśnie jego działki dotyczy główny zarzut przeciwko byłemu dyrektorowie szczecińskiego oddziału ZUS. Prokuratura opisuje ministra jednie jako właściciela działki o „ustalonej tożsamości”. Nazwisko Błaszczaka pada dopiero w dalszej części akt i to jedynie dwa razy. Wreszcie prokurator nie znalazł powodów, aby stawiać ministrowi zarzut.
Co więcej, dopiero sąd rejonowy w Szczecinie zwrócił uwagę, że wątek ministra nie jest tak jednoznaczny. Uznał, że Błaszczak zostanie przesłuchany jako świadek, ale z pouczeniem dla osób, które w przyszłości mogą mieć zarzuty (świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, gdyby odpowiedź naraziła go na odpowiedzialność karną). Do przesłuchania nie doszło, bo minister cztery razy nie stawił się w sądzie, usprawiedliwiając nawałem pracy. Ma go przesłuchać sąd w Warszawie.
W 2007 r. na działce ministra prowadzono prace melioracyjne. Zlecił je firmie E. ówczesny dyr. ZUS w Szczecinie, Tadeusz D. Mówił, że to praca dla „kogoś z centrali”. E. przyjmuje zlecenie na 30 tys. zł, bo chce mieć dobre kontakty z ZUS. Prace na działce Błaszczaka oddaje podwykonawcy, firmie Artura S. Tadeusz D. prosi S., aby zrezygnował z zapłaty w imię dobrej współpracy z ZUS. S. nagrywa rozmowę i idzie do ABW. Cztery miesiące później Błaszczak przelewa prawie 10 tys. zł firmie E. Zapewniał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Wszystko wskazuje na wykorzystywanie przez rząd PO/PSL służb specjalne do walki z opozycją- napisał tryumfalnie, gdy telewizja ujawnił, że mógł być inwigilowany przez ABW.