Dwaj kryminalni z komendy w Świebodzinie siedzą w areszcie. Usłyszeli poważne zarzuty. Policjanci komentują: - To wstyd, co zrobili, ale...
Gruchnęło na początku stycznia. Wtedy Biuro Spraw Wewnętrznych KWP w Gorzowie (policja w policji) przystąpiło do zatrzymań. - Czekaliśmy na ten moment. To, co oni wyprawiali, jeżyło włosy na głowie - nie ukrywają policjanci. Biuro ruszyło do działania, bo nie wytrzymali sami funkcjonariusze. Dzięki temu sprawa ujrzała światło dzienne. - Dziś nie da się działać bezkarnie. To, co robił policjant w filmie „Zły porucznik”, to tylko opowieść - mówi nam jeden z mundurowych. Film pokazuje skorumpowanego, uzależnionego od narkotyków i hazardu amerykańskiego policjanta, który kradnie narkotyki podczas akcji.
Sprawą dwóch kryminalnych ze Świebodzina zajmuje się V wydział śledczy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze
Zarzut za zarzutem
Sprawą dwóch kryminalnych ze Świebodzina zajmuje się V wydział śledczy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Śledztwo ruszyło w październiku 2015. Funkcjonariusze zostali zatrzymani 5 i 6 stycznia. Wszystko objęte jest jednak tajemnicą. - Jednemu z policjantów postawiono zarzut dotyczący oszustwa oraz korupcji - informuje Zbigniew Fąfera, rzecznik prokuratury. Drugi usłyszał zarzut dotyczący przestępczości narkotykowej, ale nie tylko. - Postawiono mu również zarzut przekroczenia uprawnień - dodaje Fąfera.
Jak mówią osoby z kręgu zatrzymanych, obaj czuli się pewnie w swoim środowisku. - Wszystkich znali, zawsze wyluzowani. Typowe gliny, co lubią pokazywać swoją wyższość z posiadania „szmaty” - relacjonuje jeden z mundurowych (szmatą nazywana jest policyjna legitymacja). - Byli pewni siebie - przyznają ich znajomi. I twierdzą, że ta pewność ich zgubiła.
W trakcie śledztwa ustalono, co kryminalni mają na sumieniu. Jak udało się nam dowiedzieć, mieli powoływać się na znajomości w instytucjach państwowych. Chodziło o straż graniczną i policję. Mieli obiecywać załatwienie różnych „trudnych” spraw w zamian za łapówki. Podejmować się pośrednictwa w umorzeniach postępowań karnych. Przejmować narkotyki z likwidowanych plantacji marihuany. Jeden z aresztowanych usłyszał też zarzut dotyczący próby wyłudzenia odszkodowania za kolizję.
Wcześniej zdarzały się...
To jedna z najpoważniejszych spraw dotyczących lubuskich policjantów w ostatnich latach. Wcześniej zdarzały się przypadki brania łapówek przez funkcjonariuszy pracujących na drogach. Zamiast mandatu brali drobne kwoty. To były jednostkowe przypadki. W czerwcu 2014 zatrzymany został nowosolski policjant, zastępca dyżurnego. Usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień i ujawnienia tajemnicy służbowej. Wpuszczał osoby postronne do osadzonych w izbie zatrzymań, a nie mógł tego robić. Zapewniał, że jest niewinny, a zarzuty zostały wyssane z palca. Przed kilkoma laty z pracy wyleciał kryminalny z Zielonej Góry. Zatrzymano go pod zarzutem dostarczenia dziewczyny na imprezę towarzyską. Nic mu jednak nie udowodniono. Do pracy w mundurze nie wrócił.
Przejmowali narkotyki z likwidowanych upraw? Załatwiali umorzenia spraw karnych?
Dla kasy
Procedery, w które zamieszani są kryminalni z komendy w Świebodzinie, w policji zdarzają się bardzo rzadko. - Pierwszy raz słyszę, żeby policjant kradł narkotyki rekwirowane podczas akcji - zapewnia jeden ze śledczych.
Po co kryminalni mieliby to robić? - Dla kasy - odpowiadają wszyscy pytani przez nas funkcjonariusze. Zarobki na niskich szczeblach powodują, że ta praca w mundurze to dziś tylko przechowalnia do szybkiej emerytury. - To jedynie hobby, bo rodziny się z tego nie utrzyma, a jakoś tak ciężko jest się pozbyć tej roboty - stwierdza policjant. Ale ta praca ma też swoje plusy. Pewność wypłaty i od jakiegoś czasu coraz częstsze nagrody od przełożonych za dobrą służbę lub spektakularne zatrzymania.
- Szlag mnie trafia, kiedy policjant nagina prawo - komentuje funkcjonariusz z wieloletnim doświadczeniem i dodaje, że przecież jak się nie podoba, to można odejść do cywila. Czy minęły już czasy, kiedy służba w policji traktowana była jak elitarne zajęcie? - Był taki okres w połowie lat 90. Do służby lgnęło wiele osób, a sito naboru było znacznie bardziej szczelne - wspomina funkcjonariusz z ponad 25-letnim stażem. Pamięta, jak wtedy szkolono rekrutów. - Długo i ciężko. Nie do porównania z dzisiejszymi czasami, kiedy szkolenia podstawowe są szybkie i prowadzone po łepkach - wylicza wysoki rangą oficer. Dodaje, że wiele młodych osób, które w ostatnich latach trafiły do pracy w policji, jest mocno roszczeniowych, a same z siebie nic nie dają. O czym dziś marzą policjanci? - Przed końcem pracy zostać komendantem, żeby z jak najwyższego szczebla pójść na emeryturę - odpowiada wielu z nich.
Autor: Piotr Jędzura