Afera Amber Gold. Miliony dla ofiar i miliony pod lupą
Pojawiają się kolejne fakty w wielowątkowej aferze finansowej ze spółką Amber Gold w roli głównej. Praktycznie wszystkie dotyczą olbrzymich pieniędzy.
Do poszkodowanych przez gigantyczną gdańską piramidę finansową, a nie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, trafią 2 miliony złotych - to wynik sądowego wyroku. „Likwidator szkód” pozostawionych przez Amber Gold twierdzi, że podobny los czeka kolejne 20 milionów zł, jakich domaga się fiskus. Tymczasem prokuratura z Łodzi ponownie analizuje sprawę i sprawdza, czy w działalność spółki mogły być zamieszane inne osoby. Badane są też między innymi przepływy finansowe.
- Spodziewałem się takiego orzeczenia. Inny wynik byłby bardzo dużą przegraną, szczególnie z perspektywy osób, które liczą, że odzyskają choć część zainwestowanych w Amber Gold pieniędzy - mówi syndyk Józef Dębiński, który wygrał w sądzie z ZUS-em domagającym się około 2 milionów zł na składki ubezpieczenia społecznego m.in. małżeństwa twórców parabanku - oskarżonych dziś o oszustwa na wielką skalę Marcina i Katarzyny P.
- Postanowienie jest zaskarżalne. Czyli nie jest jeszcze prawomocne - tłumaczy sędzia Rafał Terlecki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, do którego może trafić ewentualna skarga ZUS. Jednak syndyk tłumaczy, że sprawę od początku przesądzał fakt, że pieniądze pochodziły ze złamania prawa, a państwowa instytucja nie może przecież czerpać korzyści z przestępstwa. Jego zdaniem takie samo rozstrzygnięcie, z tego samego powodu, czeka proces, w którym około 20 milionów zł domaga się urząd skarbowy. Postępowanie toczy się przed tym samym sądem.
- Te sprawy są pokrewne, więc nie widzę innej możliwości, niż podobny wyrok jak w przypadku ZUS - zastrzega Józef Dębiński.
Równocześnie syndyk domaga się 11,8 miliona zł właśnie od „skarbówki”. Pieniądze zostały bowiem zajęte przez I Urząd Skarbowy w Gdańsku w poczet podatku dochodowego za lata 2009-2010, gdy - jak twierdzi Dębiński - Amber Gold generował nie zyski, a straty.
Jak ustaliliśmy, jeśli wszystko poszłoby po myśli syndyka, na gruzowiskach Amber Gold jest szansa na zabezpieczenie ok. 94,5 miliona zł.
To jednak wciąż kropla w morzu strat wierzycieli firmy Marcina i Katarzyny P. Wyliczenia mówią bowiem o zobowiązaniach finansowych rzędu 584,5 miliona zł pozostałych po piramidzie finansowej. Odzyskiwanie majątku komplikuje na dodatek tzw. bałagan w papierach - choćby fakt, że Marcin i Katarzyna P. według dokumentów oficjalnie mieli zarabiać płacę minimalną, a lwią część pieniędzy po prostu - bez pokwitowania - zabierać z siedziby spółki.
Tymczasem Prokuratura Regionalna w Łodzi zdecydowała się na to, by przeanalizować materiały dotyczące sprawy Amber Gold. Jak tłumaczy prokurator Krzysztof Bukowiecki, rzecznik łódzkiej „regionalnej”, badanych jest kilka wątków. Chodzi między innymi o sprawdzenie tego, czy były inne osoby, które mogły współpracować z Katarzyną i Marcinem P. - A w związku z tym, czy mogłyby odpowiadać za stworzenie piramidy finansowej - mówi prokurator Bukowiecki.
Dlaczego w ogóle zajęto się tą sprawą? - Zdecydowaliśmy się na przejrzenie wszystkich poważniejszych spraw gospodarczych w wydziale Prokuratury Regionalnej, w tym właśnie Amber Gold. Stwierdziliśmy, że warto pogłębić ustalenia prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Oczywiście nie negujemy ich ustaleń - zaznacza rzecznik łódzkiej prokuratury.
Śledczy analizują materiał dowodowy od lipca tego roku.
Możemy mówić tu o kwocie 350 mln zł - śledczy o tym, ile na działalność lotniczą mogło wydać Amber Gold
- Sprawdzamy także wątek przepływów finansowych, chodzi przede wszystkim o kwestię wypływów pieniędzy z Amber Gold na działalność lotniczą. Możemy mówić tu o łącznej kwocie 350 milionów złotych - opowiada prokurator Bukowiecki.
Amber Gold w Sejmie
Do listy świadków, którzy swoje zeznania składać będą przed sejmową komisją śledczą zajmującą się wyjaśnieniem afery Amber Gold, dołączą kolejne osoby.
Chodzi o dyrektora departamentu postępowania przygotowawczego w Prokuratorze Generalnej oraz prezesów Sądu Okręgowego i Sądu Apelacyjnego w Gdańsku - podaje portal rmf24.pl. Komisja śledcza ds. Amber Gold została powołana przez Sejm pod koniec lipca. Za jej powstaniem opowiedziały się wszystkie kluby parlamentarne. Przewodniczącą komisji została posłanka PiS Małgorzata Wassermann. Przed komisją śledczą stawali już niektórzy prokuratorzy z Gdańska, którzy otarli się w mniejszym bądź większym stopniu o sprawę Amber Gold. Nie udało się przesłuchać Barbary Kijanko, referent prowadzącej sprawę Amber Gold w pierwszej fazie postępowania.