Adela Helić: Lubię momenty, kiedy trzeba zaryzykować
- Na boisku nie ma czasu na myślenie. Kiedy Ania Kaczmar do mnie zagra, ja mam skończyć tę piłkę - mówi Adela Helić, serbska atakująca Developresu SkyRes Rzeszów.
Piękna zwycięska seria Developresu dobiegła końca. Impel Wrocław okazał się mocniejszy?
Już w meczu z Toruniem grałyśmy nie do końca dobrze, nie tak, jak choćby w Łodzi, albo innych ostatnich meczach, które grałyśmy u siebie. Zależało nam na tym, aby pociągnąć tę serię wygranych, już czterech z rzędu za trzy punkty. Liczyłam, że zakończymy ten rok wygraną. Miałyśmy być w tym meczu bardzo skoncentrowane, a okazało się inaczej. Ale nie jest źle, wciąż jesteśmy w czwórce.
Miałyście kilka dni wolnego na święta?
Tak, nawet udało mi się wyskoczyć do Belgradu na chwilę. Ale we wtorek znów spotkałyśmy się na treningu. Mamy potem jeszcze Nowy Rok wolny, i zaczynamy drugą część sezonu meczem z Dąbrową Górniczą.
Czego życzyć ci na Boże Narodzenie, a może raczej Bożić? Bo chyba tak w Serbii mówi się na to święto...
Tak, Bożić. Ale za szybko z tymi życzeniami. Moje święta są dopiero za kilka dni, 7 stycznia, nie teraz. Jestem prawosławna, ale dla mnie każde kilka dni wolnego, to jak wakacje. Niezależnie od tego, czy to moje święta, czy nie. Zamierzam je bardzo miło spędzić.
Wasz cel na dalszą część sezonu?
Być w najlepszej czwórce. Myślę, że to możliwe.
Jesteś liderką klasyfikacji najlepiej punktujących w lidze. Dotychczas masz najwięcej statuetek najlepszej zawodniczki meczu w całej drużynie...
Tak, to miłe, ale to nie ma znaczenia, które tam miejsce zajmuję, albo ile mam tych statuetek. Najważniejsze jest to, czy nasza drużyna wygrywa. Na boisku, kiedy Ania Kaczmar do mnie zagra, ja mam skończyć tę piłkę. To jest ważne.
Bardzo często te najtrudniejsze piłki wędrują do ciebie. Nie wstrzymujesz ręki...
Idę na ryzyko. Dla mnie nie jest to dziwne, lubię takie momenty, one mnie motywują. Lubię, gdy są długie wymiany, które kończymy dobrymi atakami albo blokiem. Nie ma nic bardziej motywującego.
Wciąż przydarzają wam się jednak momenty, w których tracicie punkty seriami. Optymistyczne jest to, że coraz rzadziej...
Gramy nierówno. Jeden set dobry, drugi gorszy. Czasem nie możemy znaleźć równowagi. Wygraliśmy jednak cztery mecze z rzędu za trzy punkty. Było naprawdę nieźle. Na początku sezonu były z tym kłopoty, bo byłyśmy nową drużyną, było ciężko.
Ale to nie tylko nas dotyczy. Muszyna czy inni też mają lepsze i gorsze mecze. Tak naprawdę pierwszy i ostatni zespół w tabeli mogą grać ze sobą pięć setów. Orlen Liga jest dość wyrównana. Tu każdy mecz jest jednak ważny, czy z Ostrowcem, z Toruniem, czy z Chemikiem. Wiele zespołów jest bardzo blisko siebie w tabeli. Z każdym meczem jest jednak coraz lepiej. Jesteśmy coraz bardziej regularne.
Ty też miewasz słabsze momenty. Nie w każdym meczu zdobywać 20 punktów...
Czasem tak jest, że w jednym meczu dasz z siebie wszystko i w kolejnym zaczyna brakować sił. Tym bardziej, że były tygodnie, kiedy grałyśmy mecz co trzy dni. Ale obiecuję, że takich wpadek będzie jak najmniej.
Wasza pozycja na półmetku?
Nie jest zła, przed nami jednak wiele meczów, wiele może się zmienić. Cel jednak mamy cały czas ten sam - pierwsza czwórka.
Mieszkasz w Polsce drugi rok. Jak się tu czujesz?
Bardzo dobrze. Rzeszów jest bardzo fajnym miastem. Czuję się w nim dobrze, mam wspaniałych ludzi wokół siebie. Przez cztery miesiące mieszkania w Rzeszowie nie mam negatywnych spostrzeżeń. W Muszynie zresztą też było okej.
Uczysz się polskiego?
Nie. Uważam, że nie jest to konieczne. Dużo rozumiem, ale nie mogłabym jakoś zwyczajnie usiąść i uczyć się polskiego.
A jeśli miałabyś grać w Polsce jeszcze kolejny rok?
Ale ja nie wiem, gdzie będę grać za rok.