Szymon Spandowski

Aby zapewnić sobie szczęście w połowach, należało się pojawić na rezurekcji z haczykiem w kieszeni

Wisła w Toruniu na początku xx wieku,  kiedy jeszcze była rzeką żywą, pełną ryb, statków, łodzi i spławianego drewna Fot. z archiwum Andrzeja Kamińskiego Wisła w Toruniu na początku xx wieku, kiedy jeszcze była rzeką żywą, pełną ryb, statków, łodzi i spławianego drewna
Szymon Spandowski

W święta wielkanocne woda miała szczególne znaczenie. Żeglarze i rybacy, którzy związani z nią byli na co dzień, wiedzieli o tym najlepiej.

W październiku 1892 roku przez wiślaną komorę graniczną w Silnie przepłynęło 778 statków (parowców i barek), flisacy przeprawili zaś 654 tratwy. Na pokładach tych jednostek granicę przekroczyło wtedy w sumie ponad 8.700 osób. Tylko przez jeden miesiąc! Taki ruch dziś trudno sobie nawet wyobrazić, a przecież marynarze i flisacy byli tylko częścią populacji rzecznych ludzi. Na Wiśle uwijali się jeszcze piaskarze, rybacy, ludzie odpowiedzialni za utrzymanie szlaków wodnych. Wszyscy zniknęli praktycznie bez śladu, podobnie jak ci, których życie toczyło się wokół jezior.

Jak kiedyś świętowano Wielkanoc nad rzekami i jeziorami naszego regionu? Gdyby 1 dzień kwietnia przypadał w tym roku w sobotę a nie w niedzielę, moglibyśmy napisać, że zamiast kraszanek lub pisanek, mieli w koszykach ikrę, a ci bogatsi kawior. Ich świat był na szczęście tak ciekawy, że ubarwianie go jest zbędne.

Skrawek świętej materii

Rybacy z Borów Tucholskich wierzyli na przykład, że bogate połowy zapewni im wpleciony w sieci kawałek materiału z chorągwi, bądź baldachimu niesionego nad monstrancją w wielkanocną niedzielę. Odnotowujący ten zwyczaj etnografowie jakoś nie przekazali informacji, w jaki sposób rybak taki fragment materiału zdobywał, ani jak często w borowiackich parafiach trzeba było wymieniać baldachimy.

W naszym regionie istniały na szczęście jeszcze inne sposoby zapewnienia sobie szczęścia w połowach. W dawnych czasach rybacy zabierali np na rezurekcję haczyki.

- Kiedy ksiądz powiedział „Chrystus zmartwychwstał”, należało odpowiedzieć „szczupak na hak” - mówi Dorota Kunicka z Działu Rybołówstwa i Zajęć Wodnych Muzeum Etnograficznego w Toruniu.

„Noc i poranek wielkanocny to na Pomorzu w ogóle chwila pełna tajemnic i czaru, z których korzysta człowiek, aby je zakląć dla swojego szczęścia i zdrowia - czytamy w „Dniu Bydgoskim” z 5 kwietnia 1931 roku. - W niektórych wioskach ludność udaje się do strumieni i kąpie się w lodowatej wodzie z wiarą w jej uzdrawiającą moc. Woda w ten dzień zaczerpnięta ze strumyków broni przed chorobami i leczy choroby oczu. W powiecie kościerskim istnieje wierzenie, że gdy dziewczyna zaczerpnie wody ze strumienia zaraz po północy, wyjdzie wcześnie za mąż”. W okolicach Torunia zachował się zwyczaj, według którego wodę ze studni czerpią już o 10 wieczorem i jako uzdrawiającą dają ją pić choremu”.

Oko na szczęście

Dalej jest mowa m.in. o tym, że w pierwsze święto przed południem rybacy powinni związać chociaż kilka ok sieci, bo to przyniesie szczęście. Na północy szanse na pełne sieci miały również wzrosnąć po wpleceniu w nie gałązek palm wielkanocnych.

Pozostało jeszcze 35% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Szymon Spandowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.