ABW sprawdza, czy banki żerowały na frankowiczach
Trwa śledztwo z zawiadomienia wielu klientów banków, którzy zaciągnęli kredyty we frankach. Po drastycznej zmianie kursu szwajcarskiej waluty trzeba spłacać znacznie wyższe raty.
- Wziąłem 350 tys. zł kredytu, spłacam go już 10 lat i jeszcze zostało mi do zapłaty ponad 500 tys. zł
- skarży się Jacek Fordon z Mosiny pod Poznaniem.
W środę, jak nam mówi, zostanie przesłuchany przez poznańską delegaturę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To efekt wszczętego w zeszłym roku śledztwa dotyczącego polskiego sektora bankowego, który wielu klientom udzielał kredytów we franku. Banki zastrzegły sobie, że od nich zależy, jaki kurs przyjmą. Mleko rozlało się, gdy w styczniu 2015 roku Szwajcarski Bank Narodowy zrezygnował ze sztywnego kursu franka wobec euro. Na rynku wybuchła panika, ceny waluty poszybowały.
Frankowcy protestują: "Obiecałeś, Prezydencie!"
Źródło: TVN24/x-news
Wielu Polaków, którzy często zaciągali kredyty w tej walucie, obudziło się w nowej rzeczywistości finansowej. Dziś twierdzą, że banki celowo proponowały im przelicznik na franka, sztucznie kreowały zainteresowanie tą walutą.
- Wcale nie chciałem kredytu we franku - podkreśla wspomniany już Jacek Fordon z Mosiny. - To bank, do którego trafiłem, twierdził, że wraz z żoną nie dostaniemy kredytu w złotówkach potrzebnego na zakup mieszkania. Zaproponowano kredyt przeliczany na franki. Nie mieliśmy wyboru.
W maju 2016 roku grupa osób czująca się ofiarami sektora bankowego zawiadomiła prokuraturę. Śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna w Szczecinie wspólnie z ABW. Działania pokrzywdzonych są koordynowane przez stowarzyszenie "Stop bankowemu bezprawiu”.
- W połowie ubiegłego roku, jako jedna z pierwszych osób, zostałem przesłuchany przez prokuraturę
- mówi Arkadiusz Szcześniak z Warszawy, prezes stowarzyszenia. - Wiem, że do tej pory jako pokrzywdzeni zgłosiło się 140 osób. Jednak problem z kredytami w obcych walutach był sygnalizowany już znacznie wcześniej. UOKiK kilka lat temu zwracał uwagę na niedozwolone zapisy w umowach z klientami - dodaje.
Klauzule abuzywne, czyli niedozwolone, dotyczyły nierówności stron. Bank, mając od początku dominującą pozycję, zastrzegł sobie możliwość wskazywania, jaki kurs franka przyjmuje do rozliczeń z klientami. UOKiK zwrócił też uwagę, że kredytobiorcy nie mogli sprawdzić, na jakiej podstawie bank wycenia swoją marżę. W efekcie ogólne warunki umów dawały bankom zbyt duże uprawnienia względem klientów.
Trudno w tej chwili przesądzać, jakimi wynikami zakończy się trwające śledztwo. Już teraz wiadomo jednak, że na rynku powstało spore zamieszanie.
Klienci, powołując się na wcześniejsze decyzje UOKiK krytyczne dla banków, występują do sądów o stwierdzenie nieważności ich umów kredytowych.
- Już teraz banki przegrywają sprawy. Znam przypadki z Poznania i Szczecina, gdzie sądy, wskutek pozwów banków o zapłatę kredytu, oddalały ich roszczenia.
Finał jest taki, że klient nie musi spłacać kredytu. Oczywiście może trafić na listę klientów niewypłacalnych, co zawsze jest pewną dolegliwością - komentuje Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
"Cieszę się, że prezydent nie dotrzymuje obietnic"
Źródło: TVN24/x-news
Temat frankowiczów był chętnie podnoszony przez polityków, zwłaszcza PiS. Najwięcej obiecał prezydent Andrzej Duda.
- Ale nie przełożyło się to na jakąś realną ustawę
- mówi Arkadiusz Szcześniak. - Pomoc otrzymaliśmy ze strony UOKiK oraz - co trzeba podkreślić - Ministerstwa Sprawiedliwości. Dzięki niemu wysokość opłaty sądowej od pozwów klientów obecnie nie może przekraczać 1 tysiąca zł. Dla wielu kredytobiorców, będących w trudnej sytuacji finansowej, to realna i potrzebna pomoc.
Prezes stowarzyszenia sam wystąpił już na drogę sądową przeciwko bankowi, w którym zaciągnął kredyt we frankach. Proces trwa.