Rozmowa z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, o pedofilii w Kościele, molestowaniu poznańskich kleryków przez abpa Juliusza Paetza i tuszowaniu tego skandalu przez innych arcybiskupów, o "mafii lawendowej" i lustracji polskich księży. - Klucz do rozwiązania zagadki abpa Juliusza Paetza jest w ręku abpa Józefa Kowalczyka i abpa Marka Jędraszewskiego. Józef Kowalczyk w 2002 roku był nuncjuszem w Polsce i krył wtedy działalność Paetza. Tuszowanie sprawy Paetza miało szerszy aspekt, było dziełem ludzi związanych z nim w różny sposób, którzy wiedzieli o jego „wyczynach” w Watykanie i w Łomży - mówi "Głosowi Wielkopolskiemu" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książek o lustracji w polskim Kościele.
Dlaczego księża-pedofile, zamiast surowych kar, są przenoszeni na kolejne parafie?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: To wielki, tragiczny błąd. Przede wszystkim cierpią ofiary. Sprawca dopuszcza się potem następnych działań. Przenoszony na inną parafię, diecezję, czuje się bezkarny. W USA, gdzie także przenoszono księży-pedofilów, badania pokazały wielką liczbę ofiar i znacznie mniejszą liczbę sprawców. To znaczy, że pewna grupa sprawców krzywdziła coraz to nowe osoby. To bolesne tym bardziej, że sprawcami pedofilii jest niewielka grupa księży, ale ich czyny uderzają w całą instytucję, w wielu uczciwych kapłanów. Jest takie powiedzenie, że jeden ksiądz pedofil zniszczy pracę stu innych. Dlatego potrzebna jest jawność i pokazanie, że Kościół oczyszcza się z czarnych owiec.
Film braci Sekielskich "Zabawa w chowanego": księża-pedofile przenoszeni na kolejni parafie
Kościół do tej pory się nie oczyścił. Gdzie tkwi przyczyna?
Problem ukrywania trudnych spraw w Kościele jest głębszy. Nie jest związany tylko ze związkami homoseksualnymi. Od wieków Kościół uważał, że tylko on może oceniać duchownego, jego wnętrze. Uważał, że ludzie świeccy, będący przecież członkami Kościoła, nie mogą rozwiązywać spraw dotyczących choćby moralności. Oczywiście był Sobór Watykański II i hasło Aggiornamento, odnowy Kościoła, jawności. Ale to się nie przebiło w wielu środowiskach. W Polsce, w okresie PRL-u, mieliśmy poczucie, że Kościół jest oblężoną twierdzą, atakowany przez komunistów, co zresztą było prawdą. Jednak od 30 lat żyjemy w wolnym kraju i polski Kościół powinien wyjść z dawnych, archaicznych schematów myślenia.
Przy okazji nowego filmu braci Sekielskich wiele się mówi o „lawendowej mafii”. Tymczasem Frédéric Martel, autor głośnej książki „Sodoma”, twierdzi, że nie tyle osławione homolobby steruje Kościołem, ale kultura sekretu. Podkreśla, że wielu księży to geje ukrywający swoją tożsamość, co prowadzi do totalnej hipokryzji.
Czytałem „Sodomę” i zgodzę się, że w Kościele dominuje kultura sekretu. Stało się coś w naszej instytucji, co jest bagatelizowane, że po II wojnie światowej coraz więcej duchownych było homoseksualistami. Żyli w podwójnej moralności. Kościół powołując się na Pismo święte, piętnuje wszelkie związki homoseksualne. Tymczasem w jego strukturach żyją w konspiracji ludzie o tej orientacji, często wpływowi, dlatego, że to środowisko się wzajemnie popiera. Często księża wchodzą w związki z innymi księżmi. Bardzo szybko powstało więc takie „państwo w państwie”. Środowisko księży-gejów jest bardzo widoczne w Watykanie, nie są zainteresowani jawnością. Chcą wręcz zadeptać pewne sprawy. A to prowadzi do ukrywania innych skandali obyczajowych.
Kościół oficjalnie potępia homoseksualizm, podobnie jak pedofilię. Może jest więc tak, że różni księża mogą się wzajemnie szachować, szantażować. Ksiądz-gej może przymykać oczy na działania księdza-pedofilia, bo homoseksualizm też jest niezgodny z nauką Kościoła. Panuje układ, gdzie każdy na każdego ma jakiegoś haka?
No może nie każdy na każdego. Jednak, jak studiowałem w Rzymie, a byłem tylko parę miesięcy w 2002 roku, starszy ksiądz z Polski, nieżyjący już, ostrzegał mnie przed „niebieskimi”. Tak nazywał księży powiązanych różnymi seksualnymi relacjami. Co było dla mnie zaskoczeniem, ci ludzie, z różnych kontynentów, świetnie się odnajdywali. Najwidoczniej wysyłali sygnały, które były czytelne dla osób o ich orientacji. Z wielu kolejnych relacji wynikało, że istnieje taka „międzynarodówka” księży-homoseksualistów. Oni te skłonności oczywiście ukrywali na zewnątrz, ukrywali również przypadki pedofilii. Tym bardziej, że wiele przypadków pedofilii w Kościele było na tle homoseksualnym.
Pani Redaktor @MarzenaNykiel, czy pytała Pani szefa episkopatu @Abp_Gadecki i jego zastępcę abp. Marka Jędraszewskiego, b. bpa pomoc. w Poznaniu, dlaczego do dziś nie wyjaśniono molestowania kleryków przez #Paetz.a? Czy pytała Pani kard. Dziwisza, dlaczego zablokował #lustrację? https://t.co/KVkS3qxthO
— Isakowicz-Zaleski (@IsakowiczZalesk) May 19, 2020
Po filmie braci Sekielskich pojawiają się głosy oburzenia, że nie można zrównywać mafii lawendowej i homoseksualizmu z pedofilią. Bo homoseksualizm to nie pedofilia.
Nikt z nas wypowiadających się w filmie nie zrównuje homoseksualizmu z pedofilią. Twierdzę coś innego: wiele czynów pedofilskich to akty o charakterze homoseksualnym. To przecież fakt, że w wielu przypadkach pedofilii księży, ich ofiarami padają chłopcy lub młodzi mężczyźni.
Mówimy o Kościele, o strukturze zdominowanej przez mężczyzn.
Nie wypowiadam się o pedofilii w innych środowiskach. Księża żyją w środowisku męskim, gdzie homoseksualizm jest znacznie częstszym zjawiskiem niż w innych grupach. Ale „mafia lawendowa” tuszuje różne skandale seksualne, nie tylko krzywdzenie dzieci. Ten układ jest szerszy. Wskażę choćby na sprawę poznańskiego arcybiskupa Juliusza Paetza. Akurat byłem na studiach w Rzymie, kiedy w 2002 roku wybuchła jego sprawa. Wiem, jak to było wtedy komentowane w Watykanie i to przez polskich księży.
Co wówczas mówili?
Polscy księża wskazywali, że Juliusz Paetz wykazywał skłonności homoseksualne już w latach 70., podczas swojej pracy u papieża Pawła VI. Był prałatem antykamery, czyli jego bardzo bliskim współpracownikiem. Paetz dopuścił się w Rzymie różnych skandali z osobami dorosłymi, dlatego w 1983 roku dostał tzw. kopa w górę. Został usunięty i jednocześnie awansowany. Zesłano go do Łomży, gdzie został biskupem. To, że jego o skłonnościach wiedziano od dawna, potwierdził w listopadzie 2019 roku szef KAI Marcin Przeciszewski. Powiedział publicznie na sympozjum we Wrocławiu, poświęconym kryzysowi w Kościele, że w 1983 roku Watykan ukarał abpa Paetza „zesłaniem do Łomży”. Szef KAI powiedział publicznie coś, co w środowiskach kościelnych od dawna było tajemnicą poliszynela. Czyli to, że abp Paetz już w Watykanie dopuszczał się niegodnych czynów homoseksualnych.
W latach 70. ubiegłego wieku Juliusz Paetz został bardzo bliskim współpracownikiem Pawła VI. Papieża, o którym można przeczytać artykuły, że miał skłonności homoseksualne. Coś łączyło abpa Paetza z papieżem Pawłem VI?
Nie wiem, to jest do zbadania, ale takie opinie faktycznie były. Jeśli bracia Sekielscy będą robili trzecią część, powinni zająć się sprawą abpa Juliusza Paetza. To idzie jak po sznurku. Paetz nie był sprowadzony do Watykanu przez Jana Pawła II, lecz za pontyfikatu Pawła VI. Widać, że w tym środowisku rzymskim miał jakiegoś protektora. A z Watykanu trafił później do Łomży.
Do Łomży trafił za pontyfikatu Jana Pawła II. Karol Wojtyła o wszystkim wiedział?
Proszę pana, panuje pewien mit. Na świecie jest kilka tysięcy biskupów. Oczywiście papież podpisuje decyzje, ale o mianowaniu biskupa decydują poszczególne kongregacje watykańskie. W przypadku Paetza decyzja należała do szefa sekcji polskiej przy Sekretariacie Stanu, którym był wówczas zwykły ksiądz Józef Kowalczyk, późniejszy nuncjusz w Polsce. Dlatego odpowiedzialność za nominację Juliusza Paetza do Łomży ponosi nie Jan Paweł II lecz ksiądz Józef Kowalczyk. Co więcej, Józef Kowalczyk w 2002 roku był nuncjuszem w Polsce i krył wtedy działalność Paetza.
WIĘCEJ: Abp Juliusz Paetz zmarł w listopadzie 2019 roku. Pojawiły się kontrowersje ws. miejsca jego pochówku
Rzeczywiście, poznańscy księża napisali przed laty skargę na abpa Paetza, wysłali ją do nuncjusza Józefa Kowalczyka, a ten przekazał list… abp. Paetzowi. Ten miał zacząć dyskredytować autorów listu.
Tak było. Ja też zajmowałem się sprawą Paetza w kontekście lustracji polskiego Kościoła. On był kontaktem operacyjnym wywiadu o pseudonimie „Fermo”. I właśnie tacy księża jak on, bohaterowie różnych skandali seksualnych, byli werbowani przez służby specjalne PRL. Mówię o tym, bo gdyby w Polsce lustracja została do końca przeprowadzona, wyjaśniłaby wiele trudnych spraw Kościoła.
Wrócę do książki „Sodoma” Frédérica Martela. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Martel powiedział, że jemu, jako homoseksualiście, łatwiej było napisać taką książkę. Bo heteroseksualny mężczyzna nie byłby w stanie wyłapać ukrytego kodu, pewnego sposobu patrzenia, gestów, dotyku. Martel dosadnie powiedział też, że Kościół jest homofobiczny dlatego, że w znacznej części jest gejowski. A im większym homofobem jest jakiś ksiądz, tym bardziej prawdopodobne, że jest gejem. Zgadza się ksiądz, że homofobia jest sposobem ukrywania przez księży „grzesznej” seksualności?
To naciągana teza, postawy są różne. Znam księży homoseksualistów, którzy nigdy się na te tematy nie wypowiadają w myśl zasady, którą powiedział mi jeden z nich: jak ktoś ma masło na głowie, to nie wychodzi na słońce. Z kolei ja nie jestem gejem lecz wypowiadam się krytycznie o homoseksualizmie w Kościele. Nie jestem też homofobem lecz mówię o niewygodnych faktach. Po filmie Sekielskich atak na mnie przypuściły dwie skrajne strony: lewicowe związane z LGBT za rzekomą homofobię w filmie oraz dziennikarze z niektórych mediów prawicowych. Podobnie było, gdy zajmowałem się lustracją w Kościele. Wtedy mówiono, że jestem agentem KGB, który chce rozwalić Kościół.
Przywołałem słowa Martela, bo zwrócił uwagę na pewne sprzeczności. Ja taką sprzeczność dostrzegam w postawie abpa Marka Jędraszewskiego. Przed laty, jako biskup pomocniczy Juliusza Patza, bronił go przed zarzutami o molestowanie kleryków. A teraz abp Marek Jędraszewski publicznie mówi o „tęczowej zarazie”. Widzi ksiądz tę sprzeczność w jego postawie?
O biskupie Jędraszewskim, choć jest moim przełożonym w archidiecezji krakowskiej, mówię głośno, że nigdy nie wyjaśnił sprawy Paetza. Był przez niego wylansowany jako biskup pomocniczy w Poznaniu i w 2002 roku stanął po jego stronie, po stronie sprawcy, a nie molestowanych kleryków.
Dlaczego abp Jędraszewski mówi o „tęczowej zarazie”, a jednocześnie bronił Juliusza Paetza molestującego kleryków?
Delikatnie mówiąc, biskup Jędraszewski jest tutaj niespójny. Ja bym nigdy nie powiedział „tęczowa zaraza”, bo już samo słowo „zaraza” jest dyskryminujące. Ale jeśli bp Jędraszewski widzi gdzieś „tęczową zarazę”, tym bardziej powinien wyjaśnić, dlaczego przed laty bronił Paetza. Mógłby powiedzieć, że wprowadzono go wtedy w błąd, że przeprasza. Ale z jakichś względów nigdy tego nie zrobił. Czytam wywiady Marka Jędraszewskiego dla różnych prawicowych portali. Nikt z dziennikarzy nie śmie go to zapytać. To pokazuje, że to temat tabu. Tuszowanie sprawy Paetza miało szerszy aspekt, było dziełem ludzi związanych z nim w różny sposób, którzy wiedzieli o jego „wyczynach” w Watykanie i w Łomży.
Chce ksiądz powiedzieć, że Juliusza Paetza bronili księża sami uwikłani w różne seksualne relacje, które oficjalnie są tępione przez Kościół?
Można tak domniemywać. Proszę zauważyć, że abp Józef Kowalczyk, główny sprawca nominacji Paetza i potem uczestnik krycia jego działań, nigdy nie zabrał głosu, gdy zarzucałem mu zaniedbania. Nigdy abp Kowalczyk nie zaprzeczył moim słowom. Dzisiaj nikt nie pyta byłego nuncjusza, który zresztą był prymasem Polski, dlaczego tuszował. Klucz do rozwiązania zagadki Paetza jest w ręku abpa Kowalczyka i abpa Jędraszewskiego, który również milczy. Zwrócę również uwagę, że abp Stanisław Gądecki z Poznania, przewodniczący Episkopatu, dopiero w maju 2019 roku powiedział o winie Paetza. Znam to z relacji poznańskiego proboszcza Marcina Węcławskiego, który przed laty domagał się wyjaśnienia sprawy Paetza, a w 2019 roku zapytał abpa Gądeckiego o sprawę arcybiskupa. Dopiero po 17 latach od skandalu w Poznaniu, abp Gądecki przyznał na spotkaniu z księżmi, że Paetz był winny.
WIĘCEJ: Ksiądz Adam Pawłowski potwierdza: abp Paetz molestował w Poznaniu kleryków. Znam jego ofiary
Postawa abpa Gądeckiego to kolejna zagadka. W Poznaniu głośno o tym, że był w fatalnych relacjach z abp. Paetzem. Ale po jego niedawnej śmierci i kontrowersjach z pochówkiem w katedrze, gdy inny ksiądz, Adam Pawłowski, powiedział na naszych łamach o winie Paetza, abp Gądecki nałożył na księdza Pawłowskiego zakaz wypowiedzi w mediach.
Także na ks. Daniela Wachowiaka, który też był za prawdą. Trzeba by zapytać abpa Gądeckiego o tę sprawę.
On nie udziela wywiadów. Po pogrzebie abp Paetza wygłosił oświadczenie, odwrócił się i wyszedł nie odpowiadając na pytania mediów.
To śmieszne, bo milczenie w tej sprawie nie jest niczym dobrym. Dobrze, że papież Franciszek rozszerzył pojęcie molestowania seksualnego. Wskazał, że ofiarami są również „osoby dorosłe bezbronne”, uzależnione od sprawcy. Ofiarami mogą być na przykład osoby dorosłe upośledzone umysłowe, siostry zakonne zależne od księży, ale także dorośli klerycy z seminarium, którzy są zależni hierarchicznie od arcybiskupa danej diecezji. Przypomnę też, że niedawno, tuż po śmierci Juliusza Paetza, abp Gądecki mówił o szansie na oczyszczenie Kościoła. Wielu odebrało to jako zapowiedź wyjaśnienia sprawy Juliusza Paetza, a jest milczenie. Być może więc w sprawie Paetza jest drugie, trzecie i czwarte dno powodujące, że obecni hierarchowie milczą. To anormalna sytuacja, że ta historia nie jest nadal wyjaśniona. Trzeba pokazać, kto i dlaczego go krył.
Zobacz wideo z wystąpieniem abpa Stanisława Gądeckiego:
Jakie może być to kolejne dno tej sprawy?
Nie wiem, ale milczenie pokazuje, że ta historia nadal jest owianą tajemnicą. Raz jeszcze powiem, że abp Marek Jędraszewski, który bronił Paetza, w żadnym wywiadzie nawet nie jest pytany o tę sprawę.
Podobno abp Jędraszewski ostatnio znacznie ograniczył aktywność.
Rzeczywiście, coś dziwnego się dzieje. Od samego początku nie przyjeżdża na pogrzeby księży z diecezji krakowskiej, a była to pewna świętość. Kardynałowie Franciszek Macharski, Karol Wojtyła, Stanisław Dziwisz, przyjeżdżali na pogrzeby księży lub wysyłali list. We wtorek odbył się pogrzeb mojego kolegi, wieloletniego księdza, zacnego człowieka. Abp Jędraszewski nie przyjechał i nawet listu nie przysłał. Nie wiem, dlaczego. Może nie chce rozmawiać?
Słyszałem, że w Krakowie jest różnie odbierany przez księży. Część ma mu za złe, że promuje swojego zaufanego księdza, którego zabrał ze sobą z Łodzi.
Tak, to jest bardzo źle odbierane. Ten ksiądz z Łodzi, Karol Litawa, jest p.o. sekretarza abpa Jędraszewskiego. W Krakowie padają pytania wśród księży, czy nie było kogoś na miejscu. Poprzednicy, czyli kardynałowie Macharski czy Wojtyła nie robili takich rzeczy, dobierali sobie współpracowników z diecezji krakowskiej. Przecież sekretarze arcybiskupów są dopuszczani do najbardziej poufnych rzeczy. Wcześniej było tak, że jeżeli biskup przychodzi do diecezji, to z tej diecezji dobiera sobie współpracowników. A jeżeli abp Jędraszewski wziął sobie księdza z Łodzi, dał powód do kolejnych pytań. Kraków nie cierpi na brak powołań, nie trzeba importować księży z innych diecezji. Nie jest przyjęte, aby biskup przywoził kogoś „w teczce”.
Współpracownika z Włoch ma z kolei Stanisław Dziwisz. Na swoim blogu pisał ksiądz o „dziwnych święceniach” Andrei Nardotto, zwanego kamerdynerem kardynała Dziwisza.
Zwróciłem na to uwagę, bo doszło do niesłychanej sytuacji. Ten człowiek, obecnie sekretarz kardynała Dziwisza, przyjechał z nim z Włoch, handluje w Krakowie cytrusami. W zeszłym roku został wyświęcony na diakona stałego, czyli takiego, który nie przyjmuje święceń kapłańskich. I to nie w Krakowie, gdzie ma posługiwać, ale w prywatnej kaplicy w Warszawie. Na dodatek bez udziału świeckich wiernych. Na tej uroczystości, co wiadomo dzięki zdjęciom opublikowanym we Włoszech, był nie tylko kardynał Dziwisz, ale też kardynał Nycz z Warszawy i inni biskupi oraz nuncjusz Watykanu w Polsce. A przecież były to święcenie tylko pojedynczego diakona. Nie znam takiego drugiego wypadku.
Czym wytłumaczyć tę niecodzienną uroczystość?
Nie wiem. Ja tylko pokazuję, że jeśli Kościół decyduje się na tak spektakularne kroki, to coś w tym musi być. Przecież to wszystko mogło odbyć się normalną drogą, bez tajności. To było pokazanie wszystkim księżom, że w Kościele są równi i równiejsi.
Pytam o kardynała Dziwisza nieprzypadkowo. Coraz częściej padają zarzuty, że był wielkim hamulcowym za czasów pontyfikatu Jana Pawła II, że nie dopuszczał do papieża informacji np. o skandalach seksualnych.
Na pewno tuszował sprawę abpa Paetza. Przecież pani doktor Wanda Półtawska, przyjaciółka Karola Wojtyły, musiała przebić się przez nuncjaturę i przez kardynała Dziwisza. Przebijała się na osobiste spotkanie z papieżem, by przekazać mu list poznańskich księży o skandalu z udziałem abpa Paetza. Przemyciła ten list i odczytała go w jego prywatnych apartamentach. Już po wybuchu skandalu, kardynał Dziwisz dalej faworyzował abpa Paetza, akceptując jego obecność w Krakowie, tak podczas pielgrzymki papieża Benedykta XVI, jak i uroczystej procesji na Skałkę. Kardynał Dziwisz blokował nie tylko prawdę o Paetzu, ale także lustrację.
W jaki sposób?
Jako ówczesny metropolita krakowski raz pozwalał, a potem zakazywał mi pisać o lustracji. On w żadnych kompromitujących materiałach nie występował, dlatego uważam, że krył kolegów. Gdy kardynał Dziwisz już w końcu zrozumiał, że książka o lustracji jest przeze mnie napisana, osobiście przyjechał do mnie pod Kraków. Powiedział, że pogodził się z książką o lustracji, ale żebym nie pisał o problemach homoseksualnych. Wydanie tej książki było dla mnie bardzo ważne, dlatego stanęło na tym, że pisząc o księżach współpracujących z SB, wskazywałem ogólnie, że mieli „problemy moralne”. Po wizycie kardynała Dziwisza byłem przekonany, że głównym jego powodem, by mnie powstrzymywać, były skandale obyczajowe na tle homoseksualnym. A przecież ta orientacja seksualna była przed laty podstawą werbunku przez SB. Homoseksualizm duchownych i lustracja to sprawy bardzo zazębiającej się. Właśnie na tej podstawie zwerbowano na przykład abpa Paetza.
Bracia Sekielscy zapowiadają kolejny film, tym razem o ukrywaniu skandali za pontyfikatu Jana Pawła II. Pomnik papieża Polaka upadnie?
Nie upadnie. Każdy ma prawo oceniać naszego papieża. Nie ma postaci, która nie popełniała żadnych błędów. Ale Jan Paweł II nie tuszował afer, o wielu zapewne nie wiedział. Bać powinno się jego najbliższe otoczenie.
Czy możemy tak łatwo powiedzieć, że Jan Paweł II był nieświadomy?
Papież, jako głowa Kościoła, nie jest w stanie o wszystkim wiedzieć. Co najwyżej można do niego mieć pretensje, że źle dobrał sobie współpracowników po tym, jak trafił do watykańskiego gniazda os. Pamiętam go jako biskupa Krakowa, byłem wtedy klerykiem. O nim zawsze panowała opinia, że jest dobroduszny, w tym sensie, że dostrzegał w ludziach dobro, nie jest mściwy i pamiętliwy. Myślę, że wiele osób wykorzystało jego dobroduszność.
10 lat temu, w wyborach prezydenckich, był ksiądz w komitecie poparcia Jarosława Kaczyńskiego. Podoba się księdzu to, co PiS robi w sprawie pedofilii w Kościele?
W 2010 roku byłem w jego komitecie, bo po tragedii smoleńskiej, sytuacja była szczególna. Uważałem Kaczyńskiego za lepszego kandydata niż Komorowski. Ale PiS krytykuję od dłuższego czasu. Również w sprawie skandali seksualnych. PiS jest w tej kwestii bardzo miękkie. Rok temu PiS zapowiadało powstanie komisji ds. pedofilii, a ona nadal nie zaczęła prac, bo ani prezydent RP i premier, ani Sejm i Senat, nie wskazali nawet kandydatów. Władza pokazuje, że nie chce tej komisji. Druga sprawa – nie zrobiono do końca lustracji. Klasycznym przykładem jest, powiem z imienia i nazwiska, biskup Wiesław Mering z Włocławka. Był tajnym współpracownikiem wywiadu PRL o ps. „Lucjan”, co zostało opisane w 2008 roku (biskup Mering stanowczo zaprzecza takiej współpracy – dop. red.). Moralnie należy do grupy lawendowej. Tymczasem Kaczyński przyjeżdża do Włocławka, a biskup Mering wygłasza patetyczną mowę na jego cześć. No na miłość boską, Kaczyńskiemu nie przeszkadza, że wychwala go tajny współpracownik?
Co dalej z polskim Kościołem?
W zeszłym roku - niech to będzie swoiste podsumowanie naszej rozmowy - wyraziłem opinię, że do nowego prezydium Episkopatu powinni wejść nowi, młodsi biskupi. Ludzie wychowani w innej rzeczywistości, doceniający media, jawność. Ale sami biskupi znowu wybrali arcybiskupów Jędraszewskiego i Gądeckiego, dlatego w polskim Kościele nic się nie zmienia. Jest zakorkowany od samej góry.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień