Abp Edward Ozorowski: Czekam, aż ktoś się zjawi, by mnie zastąpić. A upłynęło już dużo czasu
O oczekiwaniu na swojego następcę, ekumenizmie, zaangażowaniu Kościoła i kapłanów w politykę, o mszy ONR-w katedrze mówi arcybiskup Edward Ozorowski. Metropolita białostocki zdradza też, co zamierza robić na emeryturze i dlaczego nie należy kijem budować jedności. Wyjaśnia, co go różni, a co łączy z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim.
To już 37 lat posługi biskupiej księdza arcybiskupa.
Abp Edward Ozorowski: Nominacja została podpisana 31 stycznia 1979 roku, a święcenia przyjąłem 29 kwietnia tego samego roku. Czyli kończę 37. rok jako biskup.
Od początku był ksiądz arcybiskup związany z naszym regionem.
Cały czas. Stąd pochodzę, tu ukończyłem seminarium. Potem wprawdzie 15 lat byłem poza regionem, sześć lat spędziłem w Lublinie, dziewięć w Warszawie, ale cały czas byłem związany z Białymstokiem i okolicami.
Jak przez te lata zmieniło się nasze miasto?
Białystok zmienił się nie do poznania. Jak chodziłem do szkoły przy Kościelnej, to nie było tej szerokiej alei Piłsudskiego. Była za to Białka i jakaś tam droga. Pamiętam pochody 1-majowe i różne inne. Jakoś to wszystko się odbywało. Białystok to dla mnie pierwsze duże miasto, z którym się zetknąłem. Ze wszystkich stron otoczone lasami. Pamiętam jak pojechałem pierwszy raz do Lublina i pomyślałem: Ojej, to wszystko w polu. Jak to możliwe?
A Białystok wypiękniał. Wszyscy o tym mówią, gdy tu przyjeżdżają. Ma też swoją atmosferę. Nie ma takich napięć jak to jest w innych dużych miastach. Tam wszystko jest bardziej anonimowe, a u nas ludzie się rozpoznają.
Białystok jest też miastem ekumenicznym. Jedni mówią, że to nasza wartość, inni dopatrują się problemów.
Ekumenizm najlepiej wychodzi, kiedy się milczy. Gdy zaczyna się rozmawiać, często powstają kłótnie. Taką drogą staram się iść. Nawet jeśli usłyszę coś nie bardzo przychylnego, to lepiej przemilczeć, niż toczyć batalię. Jesteśmy razem, ale tak po trosze obok siebie. Pewien katolicki ksiądz powiedział prawosławnemu księdzu, że w tym roku będziemy wspólnie obchodzić Wielkanoc. Usłyszał, że w tym samym czasie, a nie wspólnie. I tu jest ta różnica. W tym samym czasie, w tym samym miejscu, ale jeśli chodzi o wspólnotę to już tak sobie.
Ale często widzimy księdza arcybiskupa obok prawosławnego arcybiskupa Jakuba. I nie brakuje wtedy serdeczności.
Jest w ludziach pragnienie, by był ekumenizm, była jedność. To pragnienie, które idzie z całej Polski, może nawet z całego świata wymusza postawy. Według mojej oceny, może prawosławni widzą to inaczej, bardziej my chcemy tej jedności.
A są konflikty?
Przez 10 lat nie było.
To księdza arcybiskupa zasługa?
Pani pyta, ja patrzę w górę. Tam jest zasługa. Najważniejsze to nie przeszkadzać, Temu, kto planuje i ma wobec nas konkretne zamysły.
Jak przez te 10 lat posługi księdza arcybiskupa jako metropolity zmienili się wierni?
Wierni się zmieniają, bo jest duża migracja ludności. Jednak nie na tyle, aby to byli inni ludzie. To są ci sami ludzie, choć oczywiście inaczej rozmawia się z człowiekiem w cztery oczy, a inaczej gdy jest się w tłumie, czy na jakimś zebraniu. Ludzie nauczyli się żyć. Zresztą Polacy czerpią z doświadczenia historii. Tyle razy nas podbijano, tyle razy toczono różne wojny, a mimo wszystko nauczyliśmy się kierować w życiu etyką przetrwania. Jednak zawsze tam, gdzie zachodzi potrzeba pomocy, to nawet ludzie poróżnieni pomagają sobie wzajemnie. U nas jest duża wrażliwość na człowieka potrzebującego, a jednocześnie duże parcie, żeby nie stracić krzesła. A krzesło to podstawa bytu. Trudno więc nie rozumieć ludzi, że walczą o to, by przetrwać.
A śledzi ksiądz arcybiskup statystyki kościelne? Te pokazują, że praktykujących katolików ubywa w naszej diecezji.
Tak nie do końca. Przeprowadzaliśmy specjalne dla naszej archidiecezji badania. Zawsze wychodziło, że u nas liczba praktykujących katolików jest ponad przeciętną.
Poprzednik księdza arcybiskupa abp Wojciech Ziemba, chcąc przyciągnąć jak najwięcej wiernych do kościołów, tworzył małe parafie. To był dobry ruch?
Cieszę się z tego. Im bliżej ludzie mają do kościoła, tym jest lepiej. Oczywiście mówi się, że są samochody, że zawsze można dojechać. Ten dojeżdżający chrześcijanin to trochę inny niż ci, którzy są zaangażowani w życie konkretnej parafii.
Ale zawsze pojawiają się zarzuty, że nowe kościoły są niepotrzebne, że zbyt wiele kosztują, że za chwile będą puste.
Zarzuty czynią zazwyczaj ci, którzy nic nie dają, stoją z boku. Żeby siebie usprawiedliwić, stawiają zarzuty. Teraz mieliśmy zamieszanie z parafią w Ignatkach. Była atakowana przez media. Sprawa skończyła się w sądzie wygraną parafii. Na szczęście jeszcze można dojść do prawdy.
Czy obecne czasy są dla Kościoła trudniejsze niż te 37 lat temu?
Kościół chyba zawsze był w trudnej sytuacji. Nie powiedziałbym , że teraz jest trudniej. Jest inaczej. Kiedyś łatwiej było wskazać, co jest czarne, a co białe. Dziś to wszystko się rozmyło. Ta przemoc, z którą wszyscy walczą, stała się bardziej podstępna. Człowiek nawet nie zauważa, że już jest zniewolony. Ale to osobny temat, na który można długo rozmawiać.
Z jakimi trudnościami musiał zmierzyć się ksiądz arcybiskup w czasie swojej posługi w Białymstoku?
Musieliśmy radzić sobie w stanie wojennym. Poza tym trzeba było zacząć budowę seminarium. Musiałem biegać po urzędach, zdobywać materiały. Dziś wystarczy mieć pieniądze, a materiały przywiozą. Kiedyś nie było tak łatwo, a jeszcze sprawdzano skąd mamy materiały itd. Ale to tego można się było przyzwyczaić.
A jak jest teraz?
Czasami przychodzą skargi na takiego, czy innego księdza, czasami hamowane są moje decyzje. Nawet angażują do tego prasę i telewizję. Na szczęście stopniowo daje się ludzi przekonać do takiej czy innej decyzji. Ludzie na Białostoczczyźnie są wspaniali. Niezależnie, co o nich piszą.
A mocno ksiądz arcybiskup przeżył kwietniowe zamieszanie z ONR-em w białostockiej katedrze?
To zamieszanie zrobiono sztucznie. Przecież to zarejestrowana organizacja. Było jak było. Gdyby pojawił się zakaz wstępu do katedry byłby jeszcze większy szum. Było pozwolenie - to mamy zamieszanie. Są pewne środowiska alergicznie wyczulone na ONR. Cokolwiek by nie zrobiła ta organizacja, zawsze byłaby krytyka.
Ale ONR nie kryje swojej nienawiści do innych. Wystarczy posłuchać głoszonych przez jej przedstawicieli haseł.
To ich sprawa. Proszę też zauważyć z jaką dziś nienawiścią atakuje KOD.
Jest ksiądz arcybiskup na bieżąco z krajową polityką?
Zawsze wieczorem oglądam telewizję. Teraz jest bardziej obiektywna.
Kiedy ciągną mnie na jedną, czy drugą stronę, mówię nie. Muszę być ponad partiami
Wiele osób zadaje sobie pytanie dokąd ten konflikt polityczny zmierza.
Dokąd zmierza, to tylko Pan Bóg wie. Tak jak pytają mnie, kto będzie moim następcą. To wie Pan Bóg, reszta to domysły.
Ale wielu wiernych bardzo to interesuje. Wiadomo, że złożył ksiądz arcybiskup rezygnację na ręce papieża po ukończeniu 75. roku życia.
Tak, niemal natychmiast. Została zastosowana formuła przyjęcia nunc pro tunc - teraz i potem. Czyli jestem metropolitą białostockim do momentu mianowania następcy. Ale z tymi samymi uprawnieniami co dotychczas. Czekam, aż ktoś się zjawi, a upłynęło już dużo czasu.
Może papież Franciszek uznał, że jeszcze nie czas.
Ojciec święty podpisuje nominacje, natomiast wszystko przygotowują inni. Jest kongregacja do spraw biskupich, księży.
Żal będzie rozstać się z kurią?
Biskupstwa nie zostawiam, zostawiam tylko plecak. Przygotowuje się, żeby nie było żal. Raczej tęsknię, żeby już odejść.
Ale w Białymstoku ksiądz arcybiskup zostaje?
Mam nadzieję. Chyba, że windą pojadę do góry.
To wie tylko Pan Bóg. Natomiast nieoficjalnie mówi się, że następcą księdza arcybiskupa zostanie ktoś pochodzący z naszego regionu.
Plotek jest dużo. Może być to nawet ktoś z szeregów kapłańskich.
Czyli nie musi być to biskup?
Nie musi, chociaż metropolita arcybiskupstwa wymaga już pewnego stażu, doświadczenia.
Jaki powinien być nowy białostocki metropolita?
Powinien być od Boga, nie od ludzi. Takie jest moje przekonanie. Wszystko, co od Boga, zawsze jest najlepsze. Powinniśmy umieć przyjąć i to, co mi się podoba, a jeszcze bardziej to, co mi się nie podoba. Na tym polega sztuka życia.
Jak przez ostatnie dziesięć lat współpracowało się księdzu arcybiskupowi z władzami Białegostoku? Na stanowisku metropolity ksiądz arcybiskup jest tyle samo lat, co Tadeusz Truskolaski na stanowisku prezydenta.
My się różnimy ideologicznie, ale kłótni między nami nie było. Ja trzymam się zasady, zwłaszcza teraz jest to potrzebne, że nie wolno utożsamiać się z żadną partią polityczną. Mamy być dla wszystkich. Przypominał nam o tym papież Jan Paweł II. Kiedy ciągną mnie na jedną, czy drugą stronę, mówię nie. Muszę być ponad partiami.
Ale w Białymstoku nie brakuje księży, którzy utożsamiają się z jedną konkretną partią.
Wszędzie ich pełno. Nie tylko w Białymstoku. W Polsce jest ich jeszcze więcej.
Ja znam przykłady z Białegostoku. Nie chciał ksiądz arcybiskup walczyć z polityką w Kościele?
Walka nic nie daje. Było na jednym ze starodruków napisane, wszyscy to tylko ludzie i ksiądz pleban też nie anioł. A co to jest tolerancja? Kochamy człowieka, tolerujemy jego ułomności. Jeśli kijem zaczynamy budować jedność, to nic z tego nie wyjdzie. Ile to w mediach puszcza się wypowiedzi, na które człowiek się nie godzi. Myślę jednak, że ci co słuchają i oglądają są mądrzejsi. Potrafią odróżnić, kto ma rację, a kto nie. Przecież wśród apostołów też różnie było. A Pan Jezus przyszedł nie po to, by zabijać, tylko żeby przebaczyć i uczyć, jak być jedno.
Na koniec raz jeszcze wrócę do księdza arcybiskupa przyszłej emerytury. Będzie związana z działalnością naukową? Jest ksiądz arcybiskup profesorem nauk teologicznych.
Zobaczę, co mi Pan Bóg podpowie. Jak dotąd ciągle brakowało mi czasu. Mam teraz głód studiowania, czytania. Mam tyle książek do przeczytania. Jest takie piękne zdanie: „Jeśli człowiek lubi swoje mieszkanie, to zaczyna ono kwitnąć. Jeśli tylko ucieka, nie może wytrzymać, to staje się obrzydzeniem”. Mam nadzieję, że nowe mieszkanie będzie dla mnie takim przytuliskiem, gdzie będę chciał być
I tego życzę księdzu arcybiskupowi.