ABC urbanistyki
Mamę moją kocham bardzo, ale sadząc sekwoję olbrzymią w naszym ogródku, wykazała jednak pewien brak wyobraźni. Teraz jest mała, ni to igły, ni listki zielone posiada.
Myślałem nawet, że to taka roślina, co jak się dotknie, to się kurczy, czyli mimoza, ale się nie kurczyły, jak to u sekwoi, no i będzie tak jak z ,,pieskami” kupowanymi od Ruskich na targu w latach 90. Że to niby malutki szczeniaczek syberyjski, a za chwilę się okaże, że to żaden piesek, tylko niedźwiedź polarny, tzw. miedwied, z tą wszakże różnicą, że ,,rusko-pieskie” opowieści, podobnie jak historie o kupowaniu Kałasznikowa z wiadrem naboi na Kleparzu w Krakowie, są wyssane z palca, należą do kategorii mitów miejskich, a sekwoja, co na razie mała, a potem wyrośnie gigantyczna, jest tu i teraz faktem niezaprzeczalnym. - Czy ty się zastanawiałaś, jak to wpłynie na wartość naszej realności - pytam - takie drzewo potężne pod oknami? - Korzeniami zagości w fundamentach, ogród zajmie, okna zablokuje? Tego się nie będzie dało usunąć nie tylko ze względu na przepisy, ale w ogóle technicznie, bo nie ma takiej długiej piły. To jest skrajny przykład nieodpowiedniego planowania przestrzennego, które doskonale znamy z osiedla Ruczaj, a teraz już z własnego podwórka.
Matka szanowna na to tylko machnęła ręką, stwierdziła, że to jej już nie będzie dotyczyć, że wspomniane przeze mnie konsekwencje nastąpią za jakieś 2000 lat, żebym więcej głupot nie opowiadał i czy mi kawy nie zrobić. Bo ona sobie, akurat, robi.