A może Ty spełnisz z nami marzenia chorych dzieci?
- Co musi mieć wolontariusz? Chęć pomagania innym! - mówi Joanna Grzybiak z gorzowskiego oddziału fundacji „Mam marzenie”, która szuka pomocników
Jak to jest spełniać marzenia chorych dzieci?
Wspaniałe uczucie. Nie do opisania. Wzruszenie, radość, przeżywamy to tak samo jak nasi podopieczni. Jednak to także misja i cel naszej fundacji, a więc też praca: organizacyjna, czasami za biurkiem. Dlatego pilnie i bardzo potrzeba nam wolontariuszy.
Dziś ilu ich macie?
Razem ze mną w gorzowskim, a w zasadzie lubuskim oddziale, działa osiem osób, z których siedmioro to zarejestrowani wolontariusze. To za mało. Moim marzeniem jest 20 aktywnych, chętnych do pomocy ludzi. Wówczas byłoby nam łatwiej pomagać i spełniać marzenia ciężko chorych dzieci.
Ilu dziś macie marzycieli?
Mamy do spełnienia siedem marzeń, jednak wierz mi - to bardzo umowna liczba. W jeden dzień może nagle skoczyć nawet do kilkunastu. Z powodu małej liczby wolontariuszy kolejne osoby muszą dłużej czekać na realizację pragnienia. A nie każdy ma czas...
Do czego potrzebujecie ludzi?
Do wszystkiego. Wolontariusz to nie tylko człowiek, który jedzie do chorego dziecka. Wiem, że każdy inaczej odczuwa i niektóre wyzwania emocjonalne mogą być ponad siły. Dlatego pomocą będzie także praca przy komputerze, wprowadzanie danych, pomoc przy zbiórkach, loteriach, organizacyjne ogarnianie wyjazdów. Działamy wszyscy jako wolontariusze, mamy więc ograniczoną ilość czasu wolnego. A przecież im nas będzie więcej, tym więcej godzin uda się wspólnie przeznaczyć na pomaganie.
Opisz idealnego wolontariusza.
Musi mieć w sobie chęć pomagania. To najważniejsze. Empatia, współczucie, ale i siła do pokonywania trudności dopełniają resztę. Mile widziane osoby pełnoletnie i zmotoryzowane - takich najbardziej nam potrzeba. Fundacja zwraca za paliwo - mówię to zawsze wprost, bo czasami trzeba po kilka razy jeździć w odległe zakątki województwa i lubię stawiać sprawę jasno. Oczywiście jednak auto nie jest żadnym warunkiem, tylko miłym dodatkiem. Poza tym potrzebujemy osób odważnych, pewnych siebie, które lubią wyzwania. Bo spełnianie marzeń to zawsze jakieś wyzwanie. Jeśli ktoś nie może do nas dołączyć, to niech chociaż wspomoże grosikiem. Np. 3. września w Deszcznie podczas 10. Święta Pieczonego Kurczaka będziemy zbierać pieniądze na jedno z dziecięcych pragnień. Każda złotówka mile widziana. Nie ma co kryć, że marzenia dzieci kosztują.
Jak to się stało, że w ogóle działasz w fundacji?
Przeczytałam gdzieś kilka miesięcy temu, że poszukiwani są wolontariusze. Pomyślałam sobie: - Kurczę, słabo by było, gdyby dzieci zostały bez takiego fajnego, radosnego wsparcia. Dlatego się zapisałam. Jestem w „Mam marzenie” od początku roku. Od lipca, czyli od niedawna, jestem koordynatorką na Lubuskie. To wymagające, ale kocham to robić! Mam nadzieję, że w Gorzowie i całym regionie znajdzie się jeszcze kilka osób do pomocy. Zapraszam na stronę www.mammarzenie.org, potem na zakładkę wolontariat, tam trzeba odszukać Gorzów. Zgłoście się, dajcie znać. Zróbcie pierwszy krok. I spełniajcie z nami marzenia!