Drugi etap Tour de Pologne w 1929 roku prowadził z Łodzi do Bydgoszczy i liczył 214 km. Najlepsi kolarze pokonali trasę w czasie prawie 9 godzin.
Współczesnym kibicom trudno zrozumieć, jakim heroizmem musieli popisywać się rowerzyści przed 90 laty. Na ich bicykle nikt dzisiaj nie chciałby wsiąść, a co dopiero jechać. Koła z grubymi oponami, brak przerzutek, siodełko wypchane końskim włosiem, a przede wszystkim zły stan dróg, na których często przebijano dętki powodował, że zawodnicy jechali wolno. Nie mieli też za sobą fachowego treningu ani opieki masażysty, nie potrafili korzystać z zasad aerodynamiki i zamiast podążać peletonem, każdy jechał osobno. W tej sytuacji przejechanie ponad 200 km było wyczynem nie lada. Nic dziwnego, że w trakcie rywalizacji zarządzano specjalne przerwy na posiłki i... odpoczynek.
Kicha Więcka
W Bydgoszczy, która 5 sierpnia 1929 roku stała się po raz pierwszy miastem etapowym Biegu Dookoła Polski (była to II edycja wyścigu) oczekiwano przede wszystkim na Feliksa Więcka, zwycięzcę w wielkim stylu premierowego wyścigu TdP. Zainteresowanie zawodami było w mieście ogromne, podobne do tego, które trzy-cztery dekady później generował Wyścig Pokoju. W miasteczkach i wsiach, przez które przejeżdżali kolarze, kto tylko mógł, wychodził na trasę. W Bydgoszczy kibice szpalerem ustawiali się już od Łęgnowa.
I tam właśnie postanowił rozpocząć swój finisz Feliks Więcek. Kiedy wyszedł na czoło stawki, przydarzył mu się pech. „Poszła” dętka w jednej z opon.
W miasteczkach i wsiach, przez które przejeżdżali kolarze, kto tylko mógł, wychodził na trasę.
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
- jak ostatecznie zakończyła się rywalizacja na II etapie TdP
- dlaczego Feliks Więcek stracił pracę po wyścigu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień