Staruszka zdobywała zaufanie samotnych mężczyzn, a następnie ich okradała. Dostała 4 lata więzienia. Łupy wynosiła z domu, gdy ofiary mocno spały, bo do jedzenia dosypywała im leki psychotropowe.
Na cztery lata więzienia skazał Sąd Rejonowy w Brzesku 81-letnią Janinę M., wdowę, rencistkę i matkę dwójki dorosłych dzieci. Kobieta zaprzyjaźniała się ze starszymi panami, po czym ich perfidnie okradała, zabierając wszystko, co miało większą wartość. Łup wynosiła bez problemu. Wcześniej swoje ofiary usypiała silnymi lekami psychotropowymi.
Nienaganny makijaż, starannie uczesane włosy i skromny czarny strój. Janina M. podczas rozprawy sądowej sprawiała wrażenie zagubionej, ale też zakłopotanej. Siedziała ze spuszczoną głową. Systematycznie dopytywała swoją adwokatkę o szczegóły toczącego się postępowania. Na pytanie, czy zgadza się z aktem oskarżenia, stanowczo zaprzeczyła.
- Nie przyznaję się do zarzucanych czynów. Nic nie będę wyjaśniać - mówiła.
Silne dowody
Zgromadzony przez policję i prokuraturę materiał był jednak na tyle mocny, że sąd nie miał żadnych wątpliwości. Sześć przestępstw i praktycznie w każdym przypadku ten sam sposób działania. Janina M. opanowała go do perfekcji, oszukując i okradając mężczyzn od ponad dziesięciu lat. Na swym koncie ma już dwanaście prawomocnych wyroków orzekanych przez sądy w całym kraju, za podobne przewinienia. Część kar już odsiedziała.
- Jednak nie wszystkie, oprócz czterech lat, zasądzonych przez Sąd w Brzesku, moja klientka ma do odsiedzenia w zakładzie karnym jeszcze trzy lata. Dla osoby w takim wieku, schorowanej, to wieczność - wyjaśnia Agnieszka Rzepka, reprezentująca ją adwokat.
To ona zaproponowała taki wymiar kary, wykorzystując możliwość dobrowolnego poddania się. Prowadząca postępowanie sędzia przystała na to biorąc pod uwagę wiek Janiny M. Za trzy tygodnie kobieta skończy ona 81 lat.
Ofiara z gazety
- Nie widać, po niej tych lat, ani choroby, choć muszę przyznać, że wygląda dużo gorzej niż wtedy gdy mnie odwiedziła - mówi Józef M., jedna z ofiar pani Janiny.
Znalazła jego anons w gazecie z ogłoszeniami. Pisał, że jest samotny, że potrzebuje bratniej duszy, kogoś z kim spędzi resztę życia. Zadzwoniła.
- Bardzo mnie zainteresowała. Widać było, że to mądra kobieta, wykształcona, obyta - wspomina pan Józef.
Chciała przyjechać, ale ponoć nie miała pieniędzy.
- Zaproponowałem, że jej pożyczę. Jeszcze tego samego dnia wysłałem 200 złotych. Nawet nie pomyślałem, że to jest coś podejrzanego - wspomina. Janina M. słowa dotrzymała. Przyjechała do mężczyny 5 grudnia 2015 roku.
Było miło. Razem gotowali, oglądali telewizję, ale przede wszystkim rozmawiali. Pan Józef nawet sobie pomyślał, że może to jest ta osoba, z którą powinien się związać. Deklaracji jednak żadnych nie składał.
Zniknęła bez pożegnania
Sielanka skończyła się 9 grudnia. Z tego dnia dobrze pamięta jak sie jeszcze kładł spać, po posiłku. Gdy się obudził, jego wybranki już nie było. On za to miał poważne zawroty głowy. Zanim doszedł do siebie zdążył się mocno poobijać.
- Całą twarz miałem we krwi - mówi.
Nie wie nawet, jak trafił na komisariat. Gdy składał zawiadomienie, już wiedział, że Janina M. skradła mu wszystkie wartościowe rzeczy: biżuterię (w tym siedem złotych obrączek ślubnych), sygnety i dwa telefony. Wszystko warte grubo ponad 8 tys. zł.
Badanie krwi pana Józefa potwierdziło obecność lorazepamu - silnego środka psychotropowego o działaniu uspokajającym.
W drodze do Osiemborów
Gdy policja odebrała od pana Józefa, Janiny M., ta była już w drodze do miejscowości Osiemborów w woj. mazowieckim. Tam mieszkała jej kolejna ofiara: Tadeusz K.
Spędziła z nim święta, po czym zniknęła w podobny sposób jak poprzednio. Tym razem ukradła 4,3 tys. złotych. Kolejnym przystankiem na jej trasie była Jodłówka Tuchowska. Zatrzymała się u swojej rodziny. Też planowała ją okraść.
Miała już spakowane torby z łupem, gdy w drzwiach domu bratowej jej męża stanęli policjanci. Na jej ślad trafili w wyniku działań operacyjnych.
Areszt na Montelupich
Spod Tarnowa Janina M. trafiła do aresztu śledczego w Krakowie.
Sprawą oszustki zajęła się Prokuratura Rejonowa w Brzesku. Gdy wyszło na jaw, że kobieta ma na swym koncie podobne oszusta w całej Polsce - sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Tarnowie.
Śledczy ustalili, że w lipcu 2015 roku kobieta okradła Józefa M. ze Szczytna zabierając mu biżuterię i pieniądze o wartości 19 tys. zł.
Kilka tygodni później W Praszycach jej ofiarą został Alojzy D. i jego córka Iwona. W tym przypadku straty oszacowano prawie na cztery tysiące złotych.
Wyrok jaki zapadł w Sądzie Rejonowym w Brzesku, jest już prawomocny.
81-letnia Janina M. oprócz odbycia bezwzględnej kary więzienia ma także naprawić wyrządzone szkody finansowe. Może to uczynić jednak dopiero po opuszczeniu zakładu karnego. A to nastąpi w 2024 roku...