7-letnia dziewczynka zginęła w studzience
Matka szukała córki. Ciało było w studzience przed domem.
– Boże, to chyba moja wnuczka – mówił starszy mężczyzna, gdy w sobotę wieczorem zajechał przed jeden z domów przy ul. Szczecińskiej. Po chwili wracał z płaczem.
Kilka godzin wcześniej z przydomowej studzienki strażacy wyłowili tu ciało 7-letniej dziewczynki. Około godziny 15 jej zaginięcie matka zgłosiła policji. Niewiele ponad godzinę później ciało dziecka strażacy znaleźli w zbiorniku, który znajduje się ledwie parę kroków od domu. Matka i jej konkubent (oboje w wieku około 40 lat) zostali zatrzymani.
Dziś ma się odbyć sekcja zwłok dziewczynki.
Dziecko zginęło parę kroków od domu
– Co za tragedia! Ledwie kilkadziesiąt metrów od mojego domu – mówiła nam w sobotę wieczorem jedna z mieszkanek ul. Szczecińskiej.
Chwilę wcześniej nasz reporter widział, jak z płaczem odjeżdżał stąd starszy mężczyzna. – To chyba moja wnuczka – mówił, gdy przyjechał w okolice, gdzie Gorzów sąsiaduje z Baczyną.
To właśnie tu, kilkaset metrów od budowanego po drugiej stronie ulicy centrum logistycznego Biedronki, w sobotnie popołudnie rozegrała się tragedia. Około godziny 15 na policję zadzwoniła matka 7-letniej dziewczynki. Kobieta zgłosiła zaginięcie dziecka, które miało bawić się na podwórku przed domem. Około 16.15 było już wiadomo, że doszło do nieszczęścia.
– Policjanci znaleźli dziecko w przydomowej studzience kanalizacyjnej, która była na posesji. Nie podejmowali już akcji ratowniczej. Dziewczynka nie żyła – informowała nas w sobotę Małgorzata Stanisławska z zespołu prasowego lubuskiej policji. Na miejsce przyjechała straż pożarna, która pomogła wydobyć ciało dziecka. Do wieczora pracowała tu także policja, prokurator, a strażacy wypompowywali wodę ze zbiornika.
– Trudno to jeszcze nazwać, czy to studzienka, czy zbiornik retencyjny. To był zbiornik z wodą, z nieczystościami – tłumaczyła nam prokurator rejonowy Agnieszka Hornicka-Mielcarek tuż po zakończeniu pracy na miejscu tragedii.
Jak mogło dojść do tragedii? Na odpowiedź jest jeszcze za wcześnie. – Trwają czynności. Są przesłuchiwani świadkowie. Do sprawy zostali zatrzymani: matka dziecka i jej konkubent, oboje około 40 lat – dodała prokurator. Nie jest wykluczone, że opiekunom dziewczynki zostanie postawiony zarzut z artykułu 155 Kodeksu karnego, który dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci. Za to grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci 7-latki, ma odpowiedzieć zaplanowana na dziś sekcja zwłok dziewczynki.
Prokuratura ustala też, czy w ogóle w chwili zdarzenia matka dziecka i jej konkubent byli w domu oraz jak był zabezpieczony przydomowy zbiornik.
– Trudno byłoby nawet zobaczyć z zewnątrz, że dziewczynka może zbliżać się do studzienki. Domy w tym rejonie są od siebie oddzielone polami. A i tak wszystko zasłaniają krzaki i drzewa – tłumaczyła nam sąsiadka opiekunów zmarłej 7-latki.
Do podobnych tragedii na północy naszego regionu dochodziło także w zeszłym roku. W lipcu w Lipienicy koło Ośna Lubuskiego do niezabezpieczonego szamba wpadł 2,5-letni chłopczyk. Także do szamba, dwa miesiące wcześniej, w Ściechowie w gminie Lubiszyn wpadła czterolatka. Strażacy wyciągnęli ją żywą, ale po przewiezieniu do szpitala dziecko zmarło.