500 plus, sieć minus, czyli czemu prąd jest u nas siedem razy droższy niż dwa lata temu, skoro wytwarzamy go w 80 proc. z polskiego węgla
Kiedy w 2016 roku rząd wprowadzał w Polsce przełomowy (i potrzebny!) zasiłek Rodzina 500 plus, megawatogodzina energii elektrycznej kosztowała w hurcie 165 złotych. Dziś zasiłek wynosi nadal 500 zł, natomiast ceny prądu na TGE poszybowały do 1375 zł, a bywają dni, że przebijają 1500 zł za MWh. Co ma wspólnego polityka społeczna z energetyką? Łączy je ekonomia. Teraz akurat – brutalnie. Świadczenie nie mające pokrycia w realnej gospodarce zaczynają przypominać piramidę finansową układaną z coraz bardziej pustych pieniędzy.
Spytałem szefa Wodociągów Miasta Krakowa o ceny… prądu. Wbrew pozorom - pytanie nie jest od czapki: do uzdatnienia wody ze zbiornika w Dobczycach oraz z Rudawy, Dłubni i Sanki potrzeba m.in. 90 gigawatogodzin energii elektrycznej. W zeszłym roku Wodociągi zapłaciły za ten prąd 26 mln zł, na 2022 r. zaplanowały 44 mln (o 69 procent więcej), ale już wiadomo, że będzie to… 81 mln (ponad trzy razy więcej!). Kontrakt na 2023 rok opiewa na 92 mln zł. Łatwo wyliczyć, że jest to 354 procent tego, co w roku 2021. Przy inflacji sięgającej „zaledwie” 15,5 proc. Strach pomyśleć, co by było, gdyby firma przerzuciła ten wzrost na ceny wody dla odbiorców.
Opowiedziałem o tym sąsiadowi przedsiębiorcy, a ten zażartował (?), że krakowskie Wodociągi mają i tak fajnie, bo u niego w firmie rachunki za prąd stanowią nie 300, lecz 712 procent tych z 2021 roku. A potem spytał: skąd się wziął szalony wzrost cen prądu w Polsce, skoro sprzedają nam go państwowi dystrybutorzy, a produkują państwowe koncerny – w 80 procentach z węgla z państwowych kopalń? Skoro mamy „swoje” kopalnie, „swój” węgiel, „swoje” elektrownie, „swój” prąd, „swoje” sieci przesyłowe, a wszystkim tym zarządzają wyłącznie „swojacy” – to dlaczego jest tak drogo?
Niektórzy – oprócz moskiewskiego satrapy - wskazują „politykę klimatyczną UE” i twierdzą, że „trzeba było się trzymać węgla”. Ja się wtedy gotuję, ale dziś jakoś dam radę i zamiast inwektyw użyję liczb. Jak już pisałem, z przyczyn geologicznych kurczą się w Polsce zasoby węgla, który opłacałoby się wydobywać – to dlatego rząd PiS kontynuował likwidację wyeksploatowanych kopalń i pozwolił na import o połowę większej ilości węgla z Rosji niż rząd PO-PSL. Zaryzykuję przy tym tezę, że ów import byłby w ogóle niepotrzebny, gdyby rządzący nie zastopowali energetyki wiatrowej. Ostatniej doby 20 procent prądu wytworzyliśmy w Polsce z fotowoltaiki i wiatru. Dzięki dwóm kluczowym OZE oszczędzamy miliony ton węgla i zyskujemy energię o połowę tańszą niż z tradycyjnej energetyki – z korzyścią dla wszystkich Polaków.
W tym roku rząd zatrzymał jednak rozwój fotowoltaiki. Pod znakiem zapytania stoi rozwój pomp ciepła, które pozwoliłyby nam radykalnie ograniczyć zużycie importowanego gazu. Powód jest jeden: tragiczny stan polskich sieci energetycznych, kompletnie niedostosowanych do kolejnych przyłączeń instalacji OZE. Niezliczone istniejące instalacje fotowoltaiczne są przez to notorycznie wyłączane w momencie, gdy produkują najwięcej energii i powinny przynosić swym właścicielom największe korzyści. Ludzie, którzy zainwestowali w nie - przy wsparciu państwa - z trudem zarobione własne pieniądze, codziennie tracą. Do krakowskiego Urzędu Regulacji Energetyki trafia w tej sprawie tysiące skarg na operatorów sieci. W wielu miejscach Małopolski można wręcz mówić o zawale instalacji. Powtórzmy: dzięki milionowi prosumentów wytwarzających prąd w domach głównie z fotowoltaiki nie potrzebujemy milionów ton węgla. Ale przyłączenie kolejnych domowych instalacji do tak beznadziejnej sieci jest niemożliwe. Szef państwowego Urzędu Regulacji Energetyki szacuje, że na modernizację państwowych sieci potrzeba 100 mld złotych.
Tu wracamy do polityki klimatycznej UE, a konkretnie do zohydzanego przez wielu przedstawicieli partii rządzącej systemu ETS. Przypomnę: w jego ramach opłaty za emisję CO2 towarzyszącą produkcji energii z węgla trafiają do budżetu państwa polskiego i powinny służyć m.in. modernizacji sieci przesyłowych. Z tego tytułu wpłynęło dotąd do kasy państwa około… 100 mld zł.
Widzą Państwo związek? Polityczna decyzja: przeznaczyć pieniądze na transfery socjalne, w tym nastą emeryturę dla grupy wyborców, czy też raczej na modernizację sieci energetycznych, od której zależy cena prądu dla wszystkich domów i firm, jest decyzją o charakterze ekonomicznym i zarazem społecznym. Wspieranie rodzin oraz najuboższych i innych potrzebujących jest obowiązkiem państwa. Ale takim samym obowiązkiem jest prowadzenie odpowiedzialnej polityki gospodarczej. Bez niej polscy przedsiębiorcy muszą płacić za prąd produkowany przez swojaków ze swojskiego paliwa siedem razy więcej niż dotąd, co dla eksporterów oznacza śmierć. Zarazem pomoc udzielana ludziom w najprostszej z możliwych form - w gotówce – staje się szybko mniej warta niż papier, na którym wydrukowano banknoty.