Straż miejska założyła już w tym roku 1570 blokad na koła niezgodnie z przepisami zaparkowanych samochodów. W miniony weekend siedem, ale tegoroczny rekord padł w środę 29 marca.
Tego dnia strażnicy miejscy założyli bowiem blokady na koła aż 80 aut. Wśród ukaranych osób były nawet matki, a także ojcowie, którzy z chorymi dziećmi przyjechali do szpitala przy ul. Pankiewicza.
Za zdjęcie blokady kierowca płaci 100 zł (mandat) i otrzymuje jeden punkt karny.
Staż miejska w Łodzi posiada 113 blokad. Jeszcze niedawno było ich 114, ale pod koniec marca jedną skradziono - na ul. Smutnej (każdego roku odnotowuje się kilka takich kradzieży). Leszek Wojtas, naczelnik Wydziału Dowodzenia straży miejskiej mówi, że z ustaleniem osoby, która zapłaci za skradzioną blokadę, nie powinno być problemów.
Do ulubionych „terenów łowieckich” straży miejskiej należą ulice: Sienkiewicza, Smutna, Traugutta, Milionowa, Orla, Ghandiego, Matek Polskich, al. Kościuszki, Anstadta i okolice skrzyżowania ul. Wróblewskiego z ul. Wólczańską. W tym ostatnim miejscu w niekóre dni strażnicy potrafią założyć nawet kilkanaście blokad, głównie na koła samochodów należących do studentów Politechniki Łódzkiej. Leszek Wojtas zaznacza, że w miejscach, gdzie źle zaparkowane samochody stważają zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym, blokad się nie zakłada - auta są odholowywane na parking przy ul. Telefonicznej.
W Łodzi są dwie firmy, wybrane w przetargu, zajmujące się na zlecenie straży miejskiej odholowywaniem źle zaparkowanych aut.
Oprócz mandatu kierowca musi wtedy zapłacić jeszcze 515 zł za holowanie samochodu i rozpoczętą pierwszą dobę jego postoju na parkingu. Każda następna kosztuje 39 zł. W tym roku odholowanych zostało już kilkaset aut.
Łódzcy kierowcy mówią, że strażnicy tak chętnie zakładają blokady, żeby zrekompensować straty spowodowane odebraniem im prawa do używania przenośnych fotoradarów.