50 lat od lądowania na Księżycu. Bydgoszczanie cieszyli się, że Amerykanie wyprzedzili ZSRR
50 lat temu Bydgoszcz szykowała się do ważnych wydarzeń: na Starym Rynku przygotowywano miejsce pod pomnik, wykańczano też „Kaskadę”.
Mieszkańcy Bydgoszczy latem 1969 roku często zaglądali na Stary Rynek. Przyszła „Kaskada” nęciła ich zapowiadaną nowoczesnością, której dotąd mieli okazję posmakować najwyżej w większych miastach kraju. Byli też ciekawi, jak będzie się prezentował okazały pomnik, pod który było już przygotowane miejsce tam, gdzie przez 25 lat znajdowała się pamiątkowa tablica.
Goście z pociągu
Bydgoszcz szykowała się również na coroczne obchody święta 22 lipca, szczególnie podniosłe, ponieważ miało to być 25-lecie PRL. Specjalnie na fetę dotarła delegacja z zaprzyjaźnionego niemieckiego Schwerina, a z ukraińskich Czerkas przyjechał „pociąg przyjaźni”.
Stołówka, gdzie stał telewizor, była wypełniona do ostatniego miejsca
Jednak dwa dni wcześniej miało się wydarzyć coś, o czym marzyły pokolenia. Po raz pierwszy człowiek miał stanąć na powierzchni Księżyca. Amerykanie zapowiadali telewizyjną transmisję z tego wydarzenia. W Polsce mało kto miał nadzieję zobaczyć historyczny moment, bowiem ówczesna propaganda, niczym dzisiejsza Telewizja Polska, z całych sił starała się pomniejszyć kosmiczne sukcesy Amerykanów i promować osiągnięcia ZSRR. M.in. w prasie polskiej informacja o lądowaniu Amerykanów na Księżycu zajęła tyle samo miejsca co... informacja o lądowaniu bezzałogowego próbnika „Łuna-15”, który ZSRR wysłał, by „przykryć” misję Apollo-11.
Mówił, że to wielka historyczna chwila, której muszę być świadkiem.
Wiadomość o transmisji na żywo przez TVP w niedzielny wieczór pojawiła się nagle. W tamtym czasie telewizor nie był jeszcze dobrem powszechnym. Bydgoszczanie umawiali się na wspólny odbiór transmisji, ci, którzy nie dysponowali odbiornikami, poszukiwali dla siebie miejsc dostępu.
Razem z Tunezyjczykami
Jerzy Kanclerz, właściciel i prezes żużlowej Polonii mieszkał wtedy w internacie technikum w Toruniu. W lipcu 1920 miał praktykę w „Toralu” - Stołówka, gdzie stał telewizor, była wypełniona do ostatniego miejsca - wspomina. - Oglądaliśmy transmisję razem z Tunezyjczykami i Algierczykami, którzy uczyli się polskiego.
Anna Woźniak, emerytowana nauczycielka, mieszkała w tym czasie na wsi. - Obudził mnie w nocy ojciec, który cały czas pilnował transmisji i kazał oglądać, bo mówił, że to wielka historyczna chwila, której muszę być świadkiem.
Cierpliwie doczekałem się momentu zejścia Armstronga i Aldrina
Jacek Goszczyński, naczelnik wydziału w WIOŚ w Bydgoszczy: - Byliśmy wówczas na wczasach nad morzem, w Jelitkowie. W sali telewizyjnej stał czarnobiały odbiornik. Tej nocy panował tam ogromny tłok. Cierpliwie doczekałem się momentu zejścia Armstronga i Aldrina, a ponieważ było już jasno, poszliśmy jeszcze przed spaniem na spacer nad morze.
Tłok przed ekranem
AndrzejPociej, prawnik, pamięta, że transmisja zaczęła się po dzienniku, ale lądowanie miało miejsce o 4 nad ranem i musiał walczyć z sennością. Jego rodzice byli wówczas jedynymi na całym piętrze dużej kamienicy, którzy mieli telewizor, więc w mieszkaniu panował ogromny tłok.
Satysfakcja z tego, że wreszcie Amerykanie wyprzedzili kacapów
Wioślarz, olimpijczyk z Rzymu, prezes BTW, Antoni Rosołowicz nie mógł oglądać relacji z Księżyca, bowiem w tym czasie był w Berlinie, a telewizja NRD nie transmitowała amerykańskiej misji.
- Jak to wyglądało, dowiedziałem się dopiero po powrocie. Pamiętam, że moją pierwszą myślą była satysfakcja z tego, że wreszcie Amerykanie wyprzedzili kacapów - mówi.