4 mln zł wyparowały za granicę
To największy przekręt w naszym regionie. Oszust podszył się pod kontrahenta, przekazał w e-mailu zmieniony numer konta. Zarząd dróg wojewódzkich przelał na nie 3 mln 750 tys. zł. Pieniędzy nie znaleziono, sprawców też. Oskarżona została księgowa. Uważa, że jest kozłem ofiarnym.
Tamtego, 2015 roku cyberprzestępcy byli wyjątkowo aktywni. Podlaska policja co rusz publikowała ostrzeżenia i informacje o dokonanych lub udaremnionych oszustwach. Przykład? Haker włamał się na skrzynkę jednej z białostockich firm. Pokonał zabezpieczenia i przejął ją. W wiadomościach wysyłanych do kontrahentów przedstawiał korzystną ofertę. Umieścił też swój numer rachunku bankowego, na który klienci mieli przelewać należności. W efekcie na fałszywe konto trafiło ponad 180 tys. euro. Dzięki czujności pracownicy, która odkryła zamianę, oraz błyskawicznej reakcji białostockich policjantów - drugi z przelewów udało się zablokować.
Trzy miesiące wcześniej w podobnych okolicznościach inne dwa podlaskie przedsiębiorstwa wykonały przelewy na ponad 750 tys. złotych. I tu ponownie: zadziałało opanowanie ofiar i interwencja śledczych. Przelew prawie 700 tys. złotych wstrzymano i do przestępców nie dotarł.
Ale 3,75 mln złotych z Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Białymstoku przepadło jak kamień w wodę. Mało tego. PZDW wysłał pierwszą transzę (640 tys. zł), a dopiero po dwóch tygodniach nieświadom, że oszuści wodzą go za nos, kolejną - na ponad 3,1 mln zł. To miała być zapłata dla firmy Unibep za wykonanie drogi w gminie Michałowo. Kilka dni po drugim przelewie zadzwonił ktoś z Unibepu z pytaniem, gdzie są pieniądze. Wtedy już było wiadomo, że doszło do przekrętu.
Prokuratura: księgowa Nie zachowała należytej ostrożności
Oszuści rozegrali wszystko na przełomie marca i kwietnia 2015 r. Po prawie dwóch latach śledztwa prokuratura wciąż szuka zarówno ich, jak i tych blisko 4 mln zł. Ale na ławie oskarżonych posadziła już osobę winną - zdaniem śledczych - tej historycznej wpadki. To główna księgowa w PZDW. Anna F. (obecnie na emeryturze) w tym tygodniu stanęła przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Była pracownica miała zatwierdzić przelew bez weryfikacji. Usłyszała zarzut nieumyślnego niedopełnienia obowiązków służbowych, co w konsekwencji naraziło PZDW na szkodę majątkową wielkich rozmiarów. To wojewódzka instytucja samorządowa, więc w gruncie rzeczy „wyparowały” publiczne pieniądze.
To nie był ponoć pierwszy raz, kiedy ktoś próbował podszyć się pod płatności urzędu. Dotąd jednak urząd skutecznie bronił się przed oszustami. Aż do feralnego 18 marca 2015 r. Niepotrzebne były żadne hakerskie sztuczki. Do Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Białymstoku zadzwonił mężczyzna podający się za pracownika firmy Unibep. Poinformował o zmianie firmowego rachunku bankowego do rozliczeń. Dodał, że stosowne zaświadczenie prześle jako załącznik do maila. Dwa dni później faktycznie do PZDW wpłynął e-mail wraz z załączonym skanem oświadczenia. W elektronicznej wiadomości znalazły się też dane teleadresowe Unibep, a także NIP, REGON, KRS i nowy numer konta. Dokument zawierał podrobiony podpis prezesa i nieudolnie podrobiony papier firmowy spółki.
Pieniądze bardzo szybko zostały przetransferowane na zagraniczne konto, a to zostało zamknięte. Główne śledztwo zostało zawieszone, bo Prokuratura Regionalna w Białymstoku czeka na pomoc prawną właśnie z zagranicy, żeby ustalić dokąd trafiły środki.
Prokuratura sformułowała akt oskarżenia przeciwko Annie F. Uważa, że przed podpisaniem polecenia przelewu księgowa nie zweryfikowała dokumentów przedłożonych jako załącznik do faktur VAT i nie sprawdziła numeru konta, który oszuści podali w sfałszowanym mailu. Była wszak odpowiedzialna za kompletność i rzetelność dokumentów dotyczących operacji gospodarczych i finansowych związanych z działalnością zarządu dróg.
Anna F. nie przyznaje się do winy. Przed sądem nie chciała składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania. Jej obrońca po wyjściu z sali rozpraw powiedział dziennikarzom, że gdyby prokuraturze udało się ustalić i zatrzymać oszustów, Anna F. nie została by oskarżona. Została kozłem ofiarnym? Tego wprost nikt nie powiedział, ale wystarczy czytać między wierszami.
Anna F.: Próbuje się zrzucić na mnie odpowiedzialność
W śledztwie 66-latka tłumaczyła, że jej zadaniem było sprawdzenie kompletności podpisów w dokumentach i zgodności numerów na wydruku dotyczącym przelewu z numerem rachunku bankowego wskazanym w fakturze. Za weryfikacje konta odpowiadali jednak naczelniczka i pracownicy wydziału finansowego, który nadzorowała.
- Nie mogłam przewidzieć, że naczelnik nie posiadając oryginału dokumentu wydał polecenie pracownikom do dokonywania przelewów na postawie pisma otrzymanego mailem - broniła się. - Byłam przekonana, że opiera się na dokumentach oryginalnych i wiarygodnych. Ja dostawała załączniki do faktur w kopiach.
Wtedy była tylko podejrzana. Mówiła, że fakturę do realizacji przelewu zatwierdzał też podpisem dyrektor PZDW, Józef Sulima (wciąż piastuje to stanowisko), który odpowiada za całość gospodarki finansowej samorządowej jednostki budżetowej.
- Całość zeznań pana Sulimy jest tak sformułowana, żeby odpowiedzialność za to zdarzenie zrzucić na mnie - twierdziła Anna F.
- Prokurator chyba na tyle się zna na prawie, że wie, komu postawić zarzuty - powiedział „Współczesnej” Józef Sulima, poproszony o komentarz. - Pójdzie pani do swojego dyrektora i spyta: „na jakiej podstawie on podpisuje faktury?” - zakończył retorycznie.
Brakujące miliony trzeba było pokryć z i tak już nadwyrężonego budżetu. Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich w Białymstoku, w procesie występujący w charakterze oskarżyciela posiłkowego, domaga się od oskarżonej naprawienia szkody w całości. To dokładnie 3 mln 749 tys. 598 zł i 35 groszy. Ale, zdaniem obrońcy, nie ma możliwości prawnej zasądzenia takiej kwoty, bo Anna F. ma zarzut winy nieumyślnej.