Z powodu planowej eksmisji Domu Katolickiego 30 maja 1960 roku ponad dwa tysiące zielonogórzan powiedziało: nie! Walki trwały cały dzień. O tym co wydarzyło się pół wieku temu, dyskutujemy z uczniami klas pierwszych z I LO.
Czy słyszeliście o 30 maja 1960 roku?
Dominika Bandowska:
- - Choć pochodzę z Nowego Miasteczka wydarzenia zielonogórskie nie są mi obce. Wiem, że ksiądz Michalski został wyświęcony i dostał parafię Świętej Jadwigi w Zielonej Górze. W swoich kazaniach mówił rzeczy, które nie podobały się władzy komunistycznej. Dlatego później ksiądz Kazimierz został wydalony z Zielonej Góry, wyjechał na trzy lata do Poznania. Natomiast w związku z zamiarem zlikwidowania Domu Katolickiego, gdzie odbywały się lekcje religii, ludzie stanęli w obronie tego miejsca. Do stłumienia parafian wezwano posiłki z Gorzowa, a nawet Poznania.
Basia Kuszyńska:
- - Mieszkam w Sulęcinie. Słyszałam o wydarzeniach zielonogórskich od przyjaciółki mojej babci. Ona była zaangażowana w uroczystości związane z powrotem prochów księdza Michalskiego do Zielonej Góry. Dowiedziałam się, że obrona Domu Katolickiego to był ważny protest przeciw władzy.
Ewa Howis:
- - Usłyszałam o wydarzeniach zielonogórskich na kółku, na którym uczymy się o historii regionu. Rozmawialiśmy o tym przy okazji powrotu do miasta prochów księdza Michalskiego. Temat nie był mi obcy, bo wcześniej dowiedziałam się o nim m.in. od księży. Ludzie buntowali się przeciwko zakłamaniu i ograniczaniu możliwości wyznawania wiary. Dziś taka obrona chyba nie byłaby możliwa.
Dlaczego władze chciały eksmitować księży?
Dominika Bandowska:
- - Bo w kościele księża - podczas kazań - między wierszami nakłaniali parafian, żeby walczyli z partią komunistyczną i nie dali się stłamsić. Komuniści chcieli zabronić budowania świątyń. Kościół jednoczył ludzi, a komunizm chciał ich od siebie oddzielić.
Patryk Goworek:
- - Władza wiedziała, że do podjęcia jakichkolwiek akcji potrzebny jest ktoś, za kim pójdą inni. Jeśli jakiś człowiek pojedynczy widzi, że nikt go nie wspiera, to nie odezwie się w obronie jakiejś sprawy.
Niektórzy mówią o tym, co się wówczas stało jak o wybryku chuligańskim. Co o tym sądzicie?
Patryk Goworek:
- - Każdy protest przyciągnie też zwykłych chuliganów. Gdyby sami ideowcy się tam znaleźli, prawdopodobnie nie trzeba by było ściągać aż spod Poznania oddziałów milicji, byłby też spokojniejszy przebieg tych walk. Ale takie sytuacje są nieuniknione. Tu ważniejsza była sprawa.
Barbara Kuszyńska:
- - Takie mówienie jest bardzo niesprawiedliwe, zwłaszcza wobec tych, którzy wówczas brali udział w tych wydarzeniach. Wtedy w Polsce nie było demokracji. Ludzie nie mogli decydować o sobie, władza była scentralizowana. Ten protest był z wyrazem dążenia do nowego ustroju. Zielonogórzanie wyraźnie pokazali, że nie akceptują wtedy tego, co się dzieje w mieście.
Ewa Howis:
- - Nie można marginalizować tych ważnych wydarzeń. Obrona Domu Katolickiego była wyrazem wiary, odwagi, patriotyzmu. Jej znaczenie nie jest dziś wyolbrzymiane, jak chcą niektórzy. Jeśli władza widzi, że w różnych środowiskach i regionach kraju coś się dzieje, to wysuwa wniosek, że społeczeństwo jest niezadowolone. I wówczas są dwie możliwość, albo opanuje sytuację albo zmieni zasady rządzenia. Jest ważne, aby ludzie w każdym państwie na świecie, gdzie dzieje się coś złego, nie siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. Bo wtedy nic się nie zmieni na lepsze.
Kacper Pupin:
- - Jestem dumny z tych ludzi, którzy narażali swoje życie, by bronić prawdy. Trzeba na ten czas spojrzeć z perspektywy ówczesnego ustroju, warunków panujących w mieście i kraju. Łatwo dziś, kiedy mamy demokrację, mówić, oceniać…
Czy te wydarzenia powinny być jakoś szczególnie upamiętnione?
Barbara Kuszyńska:
- - Jak najbardziej. Choćby dlatego, że są ludzie nieświadomi tych wydarzeń. A powinni być dumni, że zielonogórzanie mieli wówczas odwagę powiedzieć: nie! Wydaje mi się, że pomnik będzie widocznym symbolem tamtych czasów.
Ewa Howis:
- - Pamiątkowe symbole, tablice, obeliski, pomniki są potrzebne. Wiem to z własnego doświadczenia. Kiedy zauważę w mieście jakąś tablicę, zaraz pytam rodziców, kto to był, co tam się stało.
Kacper Pupin:
- - Obejrzałem film o obronie Domu Katolickiego, to także ważny sposób, by te wydarzenia ocalić od zapomnienia. Dotąd nie interesowałem się historią Zielonej Góry, ale jak usłyszałem w filmie uczestników tych wydarzeń, pomyślałem sobie, że w naszym mieście działy się ważne rzeczy.
Barbara Kuszyńska:
- - I bardzo niesprawiedliwe jest określanie Zielonej Góry mianem Czerwonej Góry. Co także dziś się zdarza.
Kacper Pupin:
- - Owszem, łatwiej było na ziemiach poniemieckich tworzyć nowy, socjalistyczny ustrój. Ludziom w takich warunkach łatwiej było uwierzyć we wszystkie głoszone hasła. Ale mimo to wielu potrafiło oddzielić prawdę od tego, co było kłamstwem…
Patryk Goworek:
- - Może można było tych walk uniknąć? Spróbować dogadać się jakoś z władzą? Przecież wśród partyjnych też byli ludzie, którzy myśleli inaczej.
Dominika Bandowska:
- - W systemie totalitarnym wszyscy, którzy mieliby inne zdanie, zostaliby zlikwidowani po cichu, a już na pewno nie mieliby wpływu na to, co się działo. Nie da się rozmawiać z kimś, kto ślepo wierzy w komunizm.
Jesteście dumni ze swojej historii?
Barbara Kuszyńska:
- - Bardzo jestem dumna, że ludzie walczyli o wolność. Że mieli odwagę się przeciwstawiać.
Aleksandra Rajca:
- - Dziś nie będziemy bronić Domu Katolickiego przed zlikwidowaniem, bo nikt nie będzie chciał tego zrobić. Nasz współczesny patriotyzm polega m.in. na tym, że my możemy krytykować Polskę, mówić głośno, co nam się nie podoba. Ale nie pozwolimy, by inni wyrażali się źle na temat naszego kraju.