16 lat Piotra Uszoka w Katowicach, czyli sukcesy i porażki
Piotr Uszok może mówić o sobie, że jest samorządowcem niemal od ćwierć wieku, bo zanim został prezydentem, po raz pierwszy dostał się do rady miasta w 1990 roku. Ponowny wybór na radnego w 1994 był formalnością, co potwierdziły zresztą kolejne wybory w 1998, kiedy startując z listy AWS zdobył mandat największą liczbą głosów w Katowicach. Po tak spektakularnym sukcesie wyborczym rada miasta powierzyła mu stanowisko prezydenta, które pełnił niezagrożony przez cztery kadencje. Jakie były lata jego rządów, bo przecież nie tylko pełne sukcesów, zdarzały się także porażki?
Konto Piotra Uszoka mocno obciąża na pewno utrata jesienią 2010 roku ok. 600 mln zł unijnej dotacji na budowę spalarni odpadów dla miast aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej.
Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, czy przy innej postawie Uszoka, który wówczas był prezesem pilotującego ów projekt Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, inwestycja doczekałaby się realizacji. Wyraźnie było jednak, że prezydent Katowic w okresie przedwyborczym nie miał ochoty firmować swoją twarzą projektu, który budził tak duże społeczne emocje (przekonał się o tym boleśnie prezydent Rudy Śląskiej Andrzej Stania, którego zaangażowanie w projekt spalarni rywale wykorzystali w czasie kampanii).
Rzecz jednak w tym, że w liczącej 2,5 miliona mieszkańców aglomeracji od takiej inwestycji trudno jest uciec i temat wcześniej czy później wróci. A im później to nastąpi, tym gorzej dla nas. Chociażby ze względu na finansową stronę takiego przedsięwzięcia. Zamiast za pieniądze z zewnątrz, spalarnie wybudujemy z naszych podatków ograniczając znacznie inne inwestycje poprawiające komfort życia.
Obietnicą Piotra Uszoka, która została jedynie na papierze i nie doczekała się do dziś realizacji, jest budowa centrów przesiadkowych. Projekt był gotowy już w 2007 roku, ale nie doczekał się realizacji. Od kwietnia tego roku ratusz snuje plany zakończenia budowy wszystkich centrów przesiadkowych do 2017 roku.
Zresztą przez złośliwych Uszok nazywany jest "człowiekiem z makietą...". W miejsce trzykropka można wpisać dowolną inwestycję, która zanim powstała (obowiązkowo z opóźnieniem), była wielokrotnie wizualizowana, przeprojektowywana, wyłaniana w konkursie architektonicznym albo wręcz zmieniana czy poprawiana już w trakcie realizacji lub po jej wykonaniu. Historia katowickiego rynku to oddzielny temat na serial ze zwrotami akcji niczym brazylijska telenowela.
Katowice nadal też czekają na obiecany aquapark. Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że miasto dogada się z prywatnym partnerem, czego efektem będzie powstanie takiego miejsca w rejonie ul. Kościuszki. Ostatecznie jednak do podpisania umowy nie doszło, a miasto później już nie wracało do tematu, uznając, że własny budżet to za mało, by porywać się na tak dużą inwestycję. To akurat mnie jako mieszkańca Katowic, przyznam uczciwie, specjalnie nie boli, zwłaszcza że w promieniu 30 km jest takich parków kilka i radzą sobie z różnym skutkiem.
Mieszane uczucia można mieć w związku z decyzją Piotra Uszoka o ubieganie się przez Katowice o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Wydano na ten cel masę pieniędzy, poświęcono jeszcze więcej czasu, choć wynik dla większości ekspertów za sprawą ministra Zdrojewskiego z Wrocławia był z góry przesądzony.
Poczuliśmy jednak przez chwilę, że plebiscyt na ESK odmienił miasto i jego mieszkańców, że zmieniamy wizerunek Katowic. Niestety, okazuje się, że to była tylko fatamorgana. Rozmawiając z dziennikarzami z Gdańska, Krakowa, Wrocławia i Łodzi można dojść do wniosku, że nie udało się poza regionem pokonać stereotypów myślenia nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Nadal postrzegani jesteśmy nie jako nowoczesne miasto ogrodów i nowych technologii, jakby chciał prezydent, ale jako zadymiony, nieciekawy skansen, z którego wyjeżdżają młodzi ludzie pełni pomysłów.
A wszystko w obliczu niebywałego sukcesu czterech kadencji prezydenta, jakim jest niewątpliwie powstanie strefy kultury na terenach po kopalni Katowice, w sąsiedztwie Spodka. Dzięki pozyskaniu funduszy unijnych powstało Międzynarodowe Centrum Kongresowe i nowa sala koncertowa Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Nie przez przypadek obok urząd marszałkowski znalazł miejsce na siedzibę Muzeum Śląskiego, a całość dopełnia przebudowana DTŚ z nowym rondem, tunelem i "Okiem miasta".
Ale największym sukcesem Piotra Uszoka jest... prezydent Piotr Uszok. Co wielokrotnie podkreślali współpracownicy i przeciwnicy, jego siła leży w tym, że potrafi zjednywać sobie nawet tych, którzy przed rozmową z nim byli w opozycji do pomysłu czy planów. Gdyby nie decyzja o rezygnacji ze startu w wyborach, bez wysiłku mając poparcie PO i PiS w listopadzie zdobyłby mandat do kierowania miastem po raz piąty. Prawdopodobnie w pierwszej turze, zdobywając miażdżącą przewagę nad konkurentami i poprawiając wynik z 2006 roku kiedy zdobył 73 proc. głosów deklasując Tomasza Szpyrkę z PO i Michała Lutego z PiS.
Wiceszef PO w regionie Wojciech Saługa pytany, dlaczego partia popiera kandydaturę Piotra Uszoka, jeszcze kilka tygodni temu mówił, że mentalnie i programowo to "ich człowiek". Niemal identyczne zdanie usłyszeliśmy też z ust Wojciecha Szaramy z PiS. Mówiąc żartobliwie, Katowice są być może ostatnim miejscem na mapie Polski, gdzie za sprawą Piotra Uszoka udałoby się wskrzesić POPiS i na dodatek w koalicji z SLD.
Współpraca: MICHAŁ WROŃSKI