15 lat więzienia lub uniewinnienie za śmierć Agaty z Wejherowa
Obrona i oskarżenie zgadzają się, że 17-letnia Agata z Wejherowa zaplanowała swoją śmierć. Adwokaci twierdzą, że popełniła samobójstwo, śledczy - że zabiła ją koleżanka poproszona o pomoc.
- Wiktoria po prostu chciała zobaczyć, jak ktoś umiera i swój plan zrealizowała - powiedziała o motywie zbrodni prok. Agnieszka Nickel-Rogowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Chcącemu nie dzieje się krzywda - mówił z kolei adw. Dariusz Strzelecki, obrońca Wiktorii, cytując jedną z głównych zasad prawa i przekonując, że nie była to zbrodnia, a samobójstwo. Wyrok usłyszymy w piątek.
Mowy końcowe zamknęły w środę odbywający się od początku za zamkniętymi drzwiami proces w sprawie jednej z najgłośniejszych tragedii ostatnich lat na Wybrzeżu. Zwłoki 17-letniej Agaty z Wejherowa w lutym 2015 roku odnaleziono w gdańskim Brzeźnie. Dziewczyna została śmiertelnie ugodzona nożem w klatkę piersiową, jednak nie znaleziono przy niej narzędzia zbrodni, portfela, telefonu ani roweru, na którym się poruszała. W śledztwie wyszło na jaw, że wcześniej 17-latka poszukiwała w internecie skutecznego sposobu, by się zabić i upozorować samobójstwo. Po kilku miesiącach zatrzymane zostały jej rówieśniczka - Wiktoria M. - oraz o rok starsza Aleksandra L.
Po przesłuchaniu świadków (z których żaden naocznie nie widział tragedii), ekspertyzach biegłych, eksperymencie procesowym i wielu innych czynnościach prokuratura uznała, że Aleksandra L., która nie uczestniczyła w brzeźnieńskiej tragedii i współpracowała w śledztwie nieświadoma szczegółów planu, uczestniczyła jedynie w ukrywaniu śladów zbrodni. Dla niej oskarżenie domaga się roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat i dozoru kuratora, a obrońca chce uniewinnienia lub łagodnej kary - jak przekonuje, miała bowiem bać się, że stanie się kolejną ofiarą Wiktorii M.
To właśnie w Wiktorii prokuratura widzi zabójczynię, a oskarżyciel - prok. Agnieszka Nickel-Rogowska, która domaga się 15 lat więzienia - w ostatnim słowie porównała sytuację do gwałtu: - Ofiara sama poszła ze sprawcą, ale w pewnym momencie wycofała się, a Wiktoria i tak chciała zabić - tłumaczyła.
- Agata była naćpana i sama nie wiedziała, czego chce - cytowała oskarżycielka słowa Aleksandry, która, jak twierdziła, usłyszała je od Wiktorii. Właśnie odurzenie ofiary (we krwi ujawniono m.in. paracetamol, kodeinę, morfinę i hydroksyzynę) wskazują śledczy jako wykluczające, by sama sobie zadała śmiertelny cios. Za winą Wiktorii M., ich zdaniem, przemawiać mają również opinie biegłych na temat zapisów pamiętnika prowadzonego przez M. (gdzie miała przyznać się do zabójstwa), opinie psychologów na temat jej stanu psychicznego oraz zeznania kilku świadków, którym miała mówić o tym, że to ona pchnęła nóż w klatkę piersiową koleżanki.
- Zaczęłam żałować, że żyję tak samo jak Agata. Żałuję, że w tamtym czasie zawzięcie odtrącałyśmy każdą pomoc i uznawałyśmy ją za atak. Żałuję, że w momencie, gdy Agata oświadczyła, że chce się zabić, uznałam to za dobry pomysł i zazdrościłam jej śmierci - powiedziała w ostatnich słowach przed sądem główna oskarżona. Wiktoria M., która trzęsąc się, z płaczem przepraszała obecną na sali babcię Agaty.
- Czy tak wygląda osoba bezwzględna? Czy ta osoba jest patologicznym kłamcą? Czy jest zdolna do manipulacji? Czy to osoba, która podejmuje rękawicę i idzie na zwarcie z całym aparatem sprawiedliwości? - pytał adwokat Tomasz Strzelecki i odpowiedział: - Oczywiście nie!
Wskazywał, że proces jest poszlakowy, Aleksandra L. zmieniała swoje zeznania, a inni istotni świadkowie - pacjenci szpitala psychiatrycznego, gdzie trafiła Wiktoria i miała przyznawać się do mordu również nie są wiarygodni („Nie odróżniałam snu od jawy” - cytował jedną z kobiet). W jego interpretacji desperacki krok Agaty wynikał z konfliktu z matką oraz faktu, że ze względu na zły stan zdrowia runęły jej życiowe plany - nauka w szkole wojskowej.
Z kolei drugi adwokat - Dariusz Strzelecki przypomniał kończący się uniewinnieniem słynny amerykański film „12 gniewnych ludzi” wskazując, że by wydać skazujący wyrok dowody muszą być niezbite, czego w przypadku Wiktorii M. stwierdzić nie sposób.
jacek.wiercinski@polsakpress.pl