13 grudnia - dzień obywatelskiego nieposłuszeństwa czy pamięci o poległych?
To będą inne niż w poprzednich latach obchody rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Zamiast pod domem Wojciecha Jaruzelskiego, demonstracje ”Stop dewastacji Polski” odbędą się na ulicach i pod domem prezesa PiS.
Biało-czerwone flagi, antykomunistyczne hasła i patriotyczne pieśni - tak co roku, przez ponad dwie dekady wyglądały liczące nawet po kilkaset osób protesty przed domem gen. Wojciecha Jaruzelskiego na warszawskim Mokotowie. Były wyrazem sprzeciwu wobec decyzji Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego i kolejnych o pacyfikacji strajków, a także przeciwko całej epoce PRL i komunizmowi. Protestujący domagali się ukarania generała za zbrodnie tamtych czasów. Ten obrazek po ponad dwóch dekadach na stałe wpisał się w obchody 13 grudnia. Był aktualny nawet po śmierci generała w 2014 r.
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku rocznica wprowadzenia stanu wojennego zapisze się na kartach historii zupełnie inaczej. Nawet jeśli pod domem gen. Jaruzelskiego czy gen. Kiszczaka pojawią się protestujący, na pierwszym planie będą odbywające się na ulicach miast w całym kraju, organizowane przez Komitet Obrony Demokracji tzw. strajki obywatelskie.
Kłócą się o prawo do 13 grudnia?
„Niemal dokładnie rok temu, 12 grudnia, protestowaliśmy po raz pierwszy przeciwko paraliżowaniu prac Trybunału Konstytucyjnego i łamaniu Konstytucji przez rząd i Prezydenta. Dziś wiemy, że rok rządów Prawa i Sprawiedliwości to przede wszystkim czas metodycznego niszczenia Polski, jej stosunków z sąsiadami i wizerunku na świecie. To czas podporządkowywania partyjnym interesom niemal wszystkich publicznych instytucji: sądów, prokuratury, służby cywilnej i wojska. Władza przejęła publiczne media i przekształciła je w prorządową tubę, która nie waha się kłamać i manipulować. PiS chce utrudnić nam gromadzenie się i protestowanie (...) - to tylko początek odezwy do Polaków zatytułowanej „Stop dewastacji Polski”.
Balcerowicz zapowiada udział w antyrządowej manifestacji 13 grudnia
Źródło: TVN24 / x-news
Autorzy zarzucają rządowi, prezydentowi i większości parlamentarnej, że dzielą Polaków, ograniczają nasze wolności, rujnują polską kulturę, gospodarkę, edukację i kompromitują kraj na arenie międzynarodowej. Stąd dalsze wezwanie autorów: „Dziś nadeszła chwila, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy. 13 grudnia wyjdźmy na ulice wszystkich polskich miast i miasteczek i pokażmy, że nie zgadzamy się na niszczenie Polski. Zaprotestujmy przeciwko aroganckiej wszechwładzy PiS. Ale też pokażmy, że potrafimy być razem. I nie dajmy się, jak pamiętnego 13 grudnia 1981 roku, ustawić przeciwko sobie, nie dopuśćmy do żadnej konfrontacji”.
Pod odezwą podpisali się m.in. były prezydent Lech Wałęsa, działacz opozycyjny Władysław Frasyniuk, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, prezes Fundacji im. S. Batorego Aleksander Smolar, lider KOD Mateusz Kijowski, partyjni liderzy: Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru oraz samorządowcy: Jacek Jaśkowiak i Jacek Karnowski. Oni we wtorek wyjdą na ulicę w sprzeciwie wobec władzy. Takie manifestacje - akty nieposłuszeństwa mają się odbyć w kilkudziesięciu miastach w kraju, a także poza jego granicami, np. w Brukseli, Londynie, Wiedniu, Stanach Zjednoczonych. W Wielkopolsce do czwartku zgłosili się organizatorzy z Poznania, Kalisza, Leszna, Nowego Tomyśla.
- Manifestacje pod hasłem strajku obywatelskiego nie służą uczczeniu rocznicy stanu wojennego - w rzeczy samej trudno takie wydarzenie czcić
- tłumaczy nam Piotr Gąsiorowski, działacz wielkopolskiego KOD, profesor z wydziału anglistyki UAM. - Dotyczą spraw bieżących, ale zarazem służą uhonorowaniu pamięci obrońców demokracji sprzed 35 lat, bo bez ich starań Polska nieprędko stałaby się demokratycznym państwem prawnym. To, co wywalczyli, jest jednak teraz psute przez złe i wadliwie uchwalane ustawy. Partia rządząca zapewniła sobie brak kontroli przez całkowite ignorowanie opozycji, pasywną postawę prezydenta i zneutralizowanie Trybunału Konstytucyjnego - dodaje.
Sygnatariusze listu i zwolennicy protestu jednym głosem podkreślają, że wygrana PiS w wyborach nie daje rządowi przyzwolenia na zmienianie podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak z PO, który podpisał się pod odezwą, wśród szkodliwych działań PiS wymienia naruszanie konstytucji i trójpodziału władzy, zamienianie mediów publicznych w tubę propagandową, obsadzanie stanowisk „swoimi”, reformę oświaty, ośmieszanie kraju na arenie międzynarodowej, a także atakowanie samorządów i organizacji pozarządowych. Używa tu mocnych słów, mówiąc o bolszewickich metodach.
- A teraz jeszcze dochodzi próba ograniczania swobód obywatelskich, czego przykładem jest nowelizacja ustawy o zgromadzeniach publicznych. Sąd Najwyższy uznał ją za niekonstytucyjną
- mówi Jacek Jaśkowiak. - Władza chce cofnąć kraj do realiów z PRL. Czy to obiecała w kampanii? Nie, więc Polacy mają prawo czuć się oszukani. Społeczeństwo musi reagować teraz, bo inaczej sprawy mogą pójść za daleko, a rządzący - przekroczyć granice. Tego uczy nas historia. W wielu krajach demokratycznie wybrana władza zmieniła się w dyktaturę. Tak było w Niemczech w 1933 r., gdzie głosujący na NSDAP raczej nie spodziewali się zmiany w państwo totalitarne.
"Nie będziemy szturmować budynków rządowych"
Źródło: TVN24 / x-news
Organizatorzy strajku uważają, że właśnie dlatego że, ich zdaniem, grozi nam dyktatura, symboliczna data wprowadzenia stanu wojennego przez komunistów jest najlepszym momentem na wyjście na ulice i wypowiedzenie posłuszeństwa władzy. Piotr Gąsiorowski z KOD podkreśla, że pierwotnie jego organizacja nie zamierzała protestować 13 grudnia, chcąc pozostawić tę datę NSZZ Solidarność. Jednak w ostatnich tygodniach nagromadziło się wiele, jego zdaniem, złych ustaw (np. o zgromadzeniach publicznych czy reformie oświaty) i incydentów, jak np. ten z powrotu delegacji rządowej z Londynu czy helikopterowo-dronowa afera w MON.
- Szalę przeważyła sprawa zatrzymania i potraktowania przez prokuraturę Józefa Piniora, bohatera pierwszych dni stanu wojennego.
Powiązała ona symbolicznie utratę wolności w 1981 roku z obecną sytuacją - uważa P. Gąsiorowski.
Takie podejście wyraźnie oburza jednak działaczy Solidarności. Ich zdaniem, to próba zmiany znaczenia i wagi daty 13 grudnia. Jarosław Lange, szef wielkopolskiej „S”, odmawia szerszego komentarza w tej sprawie. - 13 grudnia to dla nas, związkowców i wielu Wielkopolan bardzo bolesne doświadczenie i wspomnienie - mówi Jarosław Lange. - Nie zamierzam wypowiadać się na temat organizacji tego dnia strajków, bo jest osadzony w konwencji wyraźniej walki politycznej. Za dużo złego już zrobiono w tej sprawie. 13 grudnia to czas i miejsce na hołd poległym i prześladowanym w tamtej epoce, a nie - na wkładanie kija w mrowisko i dokładanie swojego głosu do zbyt głośnego już chóru - dodaje.
Nie podzieli się opłatkiem ze starostą
Spór o datę 13 grudnia zatacza coraz szersze kręgi i wychodzi znacznie dalej, poza granice dyskusji o to, kto i jakie wydarzenia powinien tego dnia organizować. Sięga już samorządów i - co może zaskakiwać - ma wpływ nawet na organizację wspólnych, bożonarodzeniowych spotkań.
Z udziały w takim tradycyjnym wydarzeniu postanowił zrezygnować kontrowersyjny (o jego twierdzeniach, że szczepienie dziewczynek przeciwko wirusowi HPV jest drogą do prostytucji pisaliśmy rok temu) radny powiatu poznańskiego z PiS Marek Pietrzyński. Z naszych informacji wynika, że z wyjaśnieniami swojej postawy zwrócił się do wszystkich pozostałych radnych. I tłumaczył, że w związku z próbami obalenia rządu, polegającymi na wezwaniu do wypowiedzenia posłuszeństwa legalnej władzy, sumienie nie pozwala mu uczestniczyć w świątecznym spotkaniu organizowanym przez starostę powiatu, który należy do Platformy nawołującej do zdrady polskiej racji stanu.
- To kolejne absurdalne wystąpienie pana radnego - uważa starosta Jan Grabkowski. - Nie będę nikogo zmuszał do dzielenia się opłatkiem, zwłaszcza jeśli nie należy do grona bliskich mi osób. Nikogo też do niczego nie nawołuję, bo każdy ma swój rozum i widzi, co się w kraju dzieje. W jednym, o dziwo, zgadzam się z panem Pietrzyńskim - mamy skandaliczną atmosferę polityczną. Tylko z czyjej winy?
Pytany o strajk 13 grudnia Jan Grabkowski wspomina, że sam w latach 80. walczył o demokrację, wychodził na ulice, by głośno wypowiedzieć swój sprzeciw, a teraz ma wrażenie, że władza proponuje społeczeństwu to samo, co w 1981 roku. Co ciekawe jednak, we wtorek nie weźmie udziału w proteście.
- Moją powinnością jest łączyć, a nie dzielić
- tłumaczy. - Sprawując urząd starosty, zobowiązany jestem do respektowania prawa, ustanawianego przez wybrany, mimo wszystko, w demokratycznych wyborach parlament. Z tego powodu nie wezmę udziału w demonstracjach. Jako starosta reprezentuję wszystkich mieszkańców - niezależnie od ich przekonań politycznych - i nie mogę opowiadać się po którejkolwiek ze stron. Bez względu na to, co myślę.
Zbliżone stanowisko zajęli też politycy PSL, którzy uważają, że rocznicy stanu wojennego i hołdu jego ofiarom nie należy mieszać z bieżącymi sporami politycznymi. Ponadto, Krzysztof Paszyk, poseł PSL z Obornik Wlkp., jest zdania, że wypowiedzenie posłuszeństwa władzy powinno być ostateczną formą protestu. - PiS daje nam wiele powodów do sprzeciwu, ale nie doszło jeszcze do drastycznych, najgroźniejszych działań, więc obywatelskie nieposłuszeństwo to - przynajmniej na razie - za wiele - mówi Krzysztof Paszyk. - Na wszelki wypadek, zostawmy je na później. I nie dajmy się teraz sprowokować.
Poseł PiS: KOD stoi tam gdzie ZOMO
O prowokacji - w dosadnych słowach - mówi Jan Mosiński, poseł PiS z Kalisza, członek „Solidarności” represjonowany w PRL. Przyznaje, że każdy ma prawo protestować, co sam przez wiele lat robił.
- Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy wychodzić na ulice ramię w ramię z byłymi esbekami, zomowcami i opozycjonistami, którzy po 1989 r. zdradzili robotników i sami się urządzili. A takie właśnie osoby gromadzą się wokół idei listu KOD, nazywanego przeze mnie manifestem PKWN
- grzmi Jan Mosiński. - Pan Kijowski, który zamiast mówić o brutalnej pacyfikacji, twierdzi, że w kopalni Wujek doszło do zamieszek, ma chyba wrzody na mózgu. A już totalnie niepoważne jest nawoływanie wojska i policji do wypowiedzenia posłuszeństwa władzy. Czy panom Kijowskiemu, Schetynie, Petru, Grupińskiemu i Szłapce chodzi o wywołanie wojny domowej? To powinno spotkać się z ostrą reakcją prokuratury - uważa poseł.
Jego zdaniem, organizowanie strajku przeciwko rządowi 13 grudnia jest próbą pisania historii na nowo. Poseł deklaruje jednak, że PiS zawsze będzie stało na straży prawdy historycznej. I znów nie przebiera w słowach: - Przetrwaliśmy zabory, okupację, komunę, przetrwamy więc Wałęsę, KOD i innych. Bo to my stoimy tam, gdzie Solidarność i prawdziwa Polska. A oni - tam gdzie ZOMO. Używając tych słów 10 lat temu w Stoczni Gdańskiej, Jarosław Kaczyński przewidział dzisiejszą sytuację - twierdzi Jan Mosiński.