O jedną czwartą - z 47 do 59 mln zł urosła w środę kwota zebrana przez syndyka dla poszkodowanych upadkiem słynnej gdańskiej piramidy finansowej.
Zastrzyk 12,3 mln złotych pochodzi od fiskusa i pokaźnie zwiększył pulę, która zostanie wykorzystana do pokrycia wierzytelności, jakie pozostały po spółce oferującej potężne - i jak się okazało iluzoryczne - zyski z inwestycji w kruszce. Zebrane dotąd ok. 59 mln zł wciąż stanowi jednak tylko 10 proc. w szacowanych na astronomiczne 584,5 mln zł wierzytelnościach po Amber Gold.
- 12,3 mln zł pochodzi z puli wcześniej zabezpieczonej w poczet podatku dochodowego od osób prawnych za lata 2009-10. Przed sądem udało mi się jednak wykazać, że w praktyce w tym okresie spółka nie wypracowała żadnego zysku - wyjaśnia Józef Dębiński, syndyk masy upadłościowej Amber Gold, który zaznacza, że wczorajszy „przelew” niemal zamyka kwestię rozliczeń pomiędzy nim a fiskusem.
Ostatnią sprawą pozostaje 1,65 mln zł z CIT (podatku dochodowego od osób fizycznych) zapłaconego od zarobków Marcina i Katarzyny P. - twórców piramidy finansowej.
Równocześnie „likwidator bałaganu” liczy, że jeszcze w maju uzyska kolejne miliony złotych dzięki sprzedaży byłej siedziby AG (cena wywoławcza kamienicy przy ul. Stągiewnej w centrum Gdańska wynosi 2,6 mln zł).
Tymczasem przed Sądem Okręgowym w Gdańsku od ponad roku toczy się proces małżeństwa P., któremu m.in. za oszustwa i pranie brudnych pieniędzy grozi do 15 lat więzienia. Piramidą finansową zajmuje się także specjalna sejmowa komisja śledcza, która zamierza przesłuchać m.in. byłego premiera, a dziś szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska oraz jego syna - Michała (pracował dla OLT Express, linii lotniczych należących do AG).