11 Listopada. Święto obchodzone z potrzeby
Dopiero w 1937 r. po raz pierwszy 11 listopada obchodzono jako święto państwowe. Jednak w całym kraju już od 1919 r. w tym dniu wszyscy świętowali. W Białymstoku wielka uroczystość odbyła się w 1928 r.
W Dzienniku Ustaw z 1937 roku opublikowano ustawę z dnia 23 kwietnia 1937 roku o Święcie Niepodległości. Jej artykuł 1 brzmiał: „Dzień 11 listopada jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny - jest uroczystym Świętem Niepodległości”. W artykule 2 dodawano, że jest to dzień wolny od pracy. Tak więc dopiero w 1937 roku po raz pierwszy 11 listopada obchodzono jako święto państwowe. Ale prawdę powiedziawszy, to nowością był tylko artykuł 2, bo wcześniej cała Polska od 1919 roku, pomimo że było to „tylko” święto wojskowe i tak świętowała.
Szczególny charakter miały obchody w 1928 roku. Wiadomo - jubileusz - X-lecie odzyskania niepodległości. Władze Białegostoku już zawczasu wzywały do szczególnie starannego udekorowania miasta. Namawiano właścicieli kamienic i sklepów „do uroczystego oświetlenia i iluminowania sklepów, domów, okien, balkonów oraz jak najładniejszego udekorowania ich. Do dekoracji pożądane są przede wszystkim portrety Prezydenta Rzeczypospolitej prof. Ignacego Mościckiego, Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz duże godła państwowe, chorągiewki o barwach narodowych, zieleń, itd. Należytym oświetleniem i iluminacją zaznaczy Białystok swój udział w Wielkim Święcie Narodowym”.
Obchody X rocznicy, wówczas używano też określenia Wskrzeszenia Państwa Polskiego, w 1928 roku przypadały szczęśliwie na sobotę i niedzielę. To zrządzenie losu pozwoliło zaplanować bogaty i jak na listopadową porę ciekawy program. W sobotę 10 listopada, nazwaną „wigilią święta”, w białostockich świątyniach wszystkich wyznań odbyły się uroczyste nabożeństwa dla szkół. Po ich zakończeniu młodzież udała się do szkół, gdzie zorganizowane były „poranki i odczyty uświetniające znaczenie i ideologię święta”.
Ale największą atrakcją soboty był „zaimprowizowany pochód młodzieży z orkiestrą wojskową na czele i przy akompaniamencie chóralnych śpiewów w otoczeniu płonących pochodni”. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. O godzinie 17 na Rynku Kościuszki uformowała się kolumna składająca się z 8 tysięcy młodzieży. Zapowiadane pochodnie okazały się „różnobarwnymi lampionami”. Pochód przeszedł z rynku ulicami Sienkiewicza, Warszawską, Pałacową, Kilińskiego i ponownie zjawił się na rynku. Na całej trasie przyglądały mu się tłumy białostoczan. Powszechnie powtarzano sobie opinię, że „niektóre lampiony uderzały pomysłowością i artystycznym wykonaniem - całość wywarła niezatarte wrażenie”. Po odśpiewaniu hymnu narodowego pochód został rozwiązany. Ale i tak tłum na rynku nadal pozostał. Z wieży kościoła farnego odegrano uroczystą fanfarę po czym na rynku i głównych ulicach miasta rozpoczęły się koncerty orkiestr wojskowych „w otoczeniu płonących pochodni”.
O godzinie 20 w magistracie w sali obrad rady miejskiej rozpoczęło się uroczyste posiedzenie rady, na którym gościem honorowym był wojewoda Karol Kirst. Usadzono go na stylowym fotelu pośrodku sali. Przewodniczący rady profesor Roman Młyński wygłosił płomienne przemówienie, a radni jednogłośnie przegłosowali uchwałę o nadaniu nazwy 11 Listopada ulicy prowadzącej z miasta na cmentarz wojskowy. W niedzielę białostoczan o 7 rano obudziły „specjalne hejnały z wieży kościelnej i ratuszowej”. Główne uroczystości, które rozpoczęły się mszą polową na rynku o godz. 9 miały swój ustalony rytuał. Ale już po południu znowu miasto zaczęło tętnić życiem. Kina zapraszały żołnierzy białostockiego garnizonu na bezpłatne seanse. W parku im. księcia J. Poniatowskiego, na placu Wyzwolenia i na ulicy Św. Rocha przy świetle pochodni koncertowały orkiestry wojskowe. W kilku innych miejscach inscenizowane były żywe obrazy. W wielu lokalach odbywały się bezpłatne przedstawienia i koncerty.
W tym samym czasie o godzinie 20 w reprezentacyjnej sali pałacu Branickich rozpoczynał się raut wydany przez wojewodę Kirsta. Co podkreślano, było to pierwsze takie spotkanie „kół towarzyskich” Białegostoku. Chyba udane, skoro żywiono nadzieję, że podobne rauty z okazji świąt narodowych będą powtarzane w przyszłości. Sala pałacu została na to wydarzenie odmalowana i „skromnie choć ze smakiem urządzona”. Wśród zaproszonych gości byli przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych, duchowieństwo, ziemianie, przemysłowcy, przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów i organizacji społecznych. Przybyłych gości witał wicewojewoda Tyszka. Gdy sala zapełniła się, to „około godziny 20 przybył na salę Pan Wojewoda Kirst wraz z Małżonką”. To był znak, że można raut już zaczynać. Orkiestra wojskowa odegrała hymn państwowy. Nastąpiło oficjalne witanie gości. „Po zaprezentowaniu obecnych Pan Wojewoda wraz z Małżonką spędził krótką chwilę na rozmowie z osobami bliżej znanymi, poczem przeszedł do dalszych pokoi”. Po tej oficjalnej części goście zasiedli przy stolikach, natomiast na przygotowanej estradzie zainstalowała się orkiestra, która wykonała uwerturę. Czyją i do czego tego niestety nie odnotowano. Zapisano natomiast, że następnie wystąpiła znana w Białymstoku pianistka, założycielka jednej z pierwszych szkół muzycznych w mieście, Zofia Michałowska-Wolańska. Wykonała dwunastą rapsodię Franciszka Liszta i sonatę księżycową Ludwiga van Beethovena, „czarując zebranych świetną techniką gry i precyzją wykonania”. Po jej występie nastąpiła przerwa. Goście mogli skorzystać z urządzonego w przyległych salach „obficie zaopatrzonego bufetu”.
W kolejnej odsłonie wieczoru wystąpił „głośny skrzypek warszawski” Czysler, który wykonał transkrypcje mazurków Fryderyka Chopina. Po tych poważnych występach atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Towarzyskie rozmowy umilała orkiestra 42 pułku piechoty. Punktualnie o godzinie 22 z wieży kościoła i ratusza rozległy się fanfary ogłaszające koniec obchodów X rocznicy. Ale nawet gdyby ktokolwiek w pałacu usłyszał te sygnały, to i tak raut trwał dalej. Zauważono, że „mimo oficjalnego charakteru przyjęcia obecni w miłym nastroju spędzili kilka godzin”.
Te obchody rocznicy Święta Niepodległości mimo ich udanego programu miały też swój niemiły zgrzyt. Z pewnością w trakcie rautu jednym z głównych tematów rozmów była dymisja prezydenta miasta pułkownika Michała Ostrowskiego. To było apogeum długo nabrzmiewającego kryzysu w samorządzie miejskim. Ostrowski, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej został prezydentem, nie potrafił zapanować nad rozpolitykowaną radą. Nie potrafił się też uporać z cywilnym sposobem zarządzania. Przez całe życie przyzwyczajony był przecież do wydawania rozkazów. W efekcie tuż przed tak oczekiwanym jubileuszem X-lecia, zrezygnował ze swojego stanowiska. Pomimo, że przewodniczący rady miejskiej Roman Młyński i wojewoda Karol Kirst stanęli na wysokości zadania, to jednak brak prezydenta miasta został przez wszystkich zauważony.
Tamte obchody święta niepodległości z perspektywy 90 lat można dziś uznać za jedne z najbardziej udanych. Nie przytłaczała ich nudna oficjalna celebra. Zdominowane zostały przez autentyczną radość uczestników i zaskakujący nowoczesnością program.
Ech, chciałoby się jeszcze kiedyś zobaczyć osiem tysięcy białostockich uczniów maszerujących przez miasto z lampionami, których oklaskuje śpiewający legionowe pieśni tłum białostoczan. A to wszystko na chwałę Jaśnie Rzeczypospolitej.