11 listopada 1918 roku Polska odzyskała po 123 latach tak wyczekiwaną niepodległość
Listopad 1918 roku wyglądał w Łodzi podobnie jak w innych polskich miasta w przededniu odzyskania wolności. Carska Rosja nie istniała, wojska Ententy rozprawiały się z innymi wrogami Polaków - Niemcami i Austro-Węgrami. Po 123 latach niewoli Polska miała szansę na odzyskanie niepodległości. Łódź była tym miastem, którego rozwój przypadł właśnie na czasy niewoli.
Pierwsza wojna światowa zniszczyła jednak łódzki przemysł. Już od czterech lat Łódź znajdowała się pod niemiecką okupacją. Pierwszy raz Niemcy wkroczyli do miasta w październiku 1914 roku. Razem z nimi do miasta weszły też Legiony. Potem na krótko wojska niemieckie opuściły Łódź, by ostatecznie zająć ją 6 grudnia 1914 roku. Na przełomie listopada i grudnia w Łodzi oraz okolicach, m.in. Brzezin, Gadki Starej, toczyły się zacięte walki. Nazwano je Operacją Łódzką. Była to jedna z największych bitew w czasie pierwszej wojny światowej toczona na froncie wschodnim. Jej bohaterem stał się generał Karl Litzmann nazywany potem „Lwem spod Brzezin”. Pod koniec życia poparł dochodzącego do władzy Adolfa Hitlera. Ten z wdzięczności po zajęciu w 1939 roku Łodzi nazwał ją Litzmannstadt.
W czasie pierwszej wojny światowej Niemcy traktowali Łódź jako swoje zaplecze. Prowadzili typową rabunkową politykę. Po wojnie strona polska oszacowała, że wartość zarekwirowanych przez Niemców surowców i urządzeń fabrycznych wynosiła ponad 186 milionów rubli w złocie. Zmalała też liczba mieszkańców Łodzi, z 600 tys. do 370 tys. Sporo łodzian wyjechało z miasta uciekając przed panującą tu biedą. O jej skali świadczy m.in. to, że w większości łódzkich parków i podmiejskich lasów wycięto niemal wszystkie drzewa. Wielu mężczyzn wcielono siłą do carskiego wojska. Innych Niemcy wywieźli na roboty do Rzeszy.
Okupacja niemiecka w czasie pierwszej wojny światowej wyglądała zupełnie inaczej niż w czasie drugiej wojny. Zdarzały się egzekucje, m.in. za sabotaż, szpiegostwo, działanie w konspiracyjnej organizacji, posiadanie broni, ale nie na taką skalę jak podczas okupacji hitlerowskiej.
Terror wobec Polaków zelżał jeszcze, gdy okazało że Niemcy potrzebują mięsa armatniego. Świadczy o tym słynny akt z 5 listopada 1916 roku zapowiadający odbudowanie Polski pod protektoratem Niemiec i Austro-Węgier. Miał on tak naprawdę tylko jeden cel: ściągnąć polskiego żołnierza do niemieckiej armii. Wiadomo, że Polacy się jednak na to nie zgodzili. Nastąpił wówczas słynny kryzys przysięgowy, aresztowanie Józefa Piłsudskiego, internowanie legionistów będących obywatelami rosyjskimi.
W listopadzie 1918 roku w Łodzi stacjonowało około 3-4 tysiące żołnierzy niemieckich. Walczyło z nimi mniej niż tysiąc łodzian, bardzo słabo uzbrojonych. Podstawową ich bronią były... kije. Czasem ktoś miał stary pistolet - nagan lub browning, zdarzyła się jakaś szabla, a ten kto miał karabin był naprawdę "kimś". Na szczęście Niemców nie było trudno rozbrajać, bo nie chcieli już walczyć. Jak twierdzą historycy, gdyby chcieli, to nie skończyłoby się na kilku ofiarach, a doszłoby do masakry, Niemcy mieli przecież karabiny maszynowe.
Żołnierze niemieccy dobrze wiedzieli co dzieje się w Berlinie. Przecież w tym czasie to Niemcy i Rosja były najbardziej zrewolucjonizowanymi państwami w Europie. Buntowali się marynarze z Hamburga, wywieszali na swych okrętach czerwone flagi. Berlin szykował się do rewolucji. Także w Łodzi było gorąco. Żołnierze niemieccy ściągali dystynkcje oficerom, przejmowali władze, tworzyli rady żołnierskie. Nie myśleli o walce z Polakami, tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do domu.
Aż trudno uwierzyć, że wtedy, przed 94 laty wszystko rozegrało się tak szybko. Zaczęło się od manifestacji przed Grand Hotelem. Potem do starć z Niemcami doszło także w innych częściach. Polała się krew... Rano, 12 listopada 1918 roku Łódź była już wolna. Rozbrojeni Niemcy trafiali na łódzkie dworce kolejowa, wsadzano ich w pociągi i wysyłano do ojczyzny.
Już po latach, wydarzenia listopada 1918 w Łodzi opisał Bolesław Fichna, przedwojenny poseł i senator, uczestnik tamtych wydarzeń. Tak na przykład wspominał śmierć podporucznika Sałacińskiego: Sałaciński został najpierw postrzelony przez Niemców. Ranny próbował uciekać, ale niemieccy żołnierze pobiegli za nim. Dopadli polskiego podporucznika w okolicy ul. Fabrycznej i Dzielnej (dzisiejszej ul. POW i Narutowicza) i tam dobili bagnetami...