0.15 sekundy od złota
Znana radomska sprinterka podczas niedawnych igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro zdobyła dwa srebrne medale w biegu na 100 i 200 metrów.
Niewiele zabrakło do złotego medalu w Rio de Janeiro...
Tak, bliżej było w biegu na 200 metrów, kiedy strata do zwyciężczyni wynosiła 0.15 sekundy. Niewiele zabrakło. Gdyby dystans wynosił 220 metrów, to może bym dogoniła Amerykankę, bo sukcesywnie się do niej zbliżałam. Trudno, trzeba dalej robić swoje i może w przyszłym roku na mistrzostwach świata uda się stanąć na najwyższym stopniu podium.
Dwa srebrne krążki zdobyte na zakończonych niedawno igrzyskach paraolimpijskich cieszą?
Ja jestem zadowolona. Na dystansie 100 metrów pobiłam swój rekord życiowy, ale również ustanowiłam nowy rekord Europy. W tym momencie zarówno na 100, jak i na 200 metrów rekordy Starego Kontynentu należą do mnie. Na tym dłuższym dystansie nie udało się w Rio ustanowić zyciówki. Byłam przygotowana bardzo dobrze, może wpływ miała dyspozycja dnia. Tym bardziej, że bieg półfinałowy był o godzinie 19.30 tamtejszego czasu, a finał był kolejnego dnia już przed południem, dlatego ten czas na regenarację był dosyć krótki. Poza tym, przed półfinałem na 200 metrów dopadła mnie infekcja, miałam problemy z zatokami i może to też miało przełożenie na moją dyspozycję. Teraz jednak nie ma co szukać dziury w całym. Zdobyłam srebrny medal i to ogromny sukces. Myśle, że niejeden sportowiec chciałby być na moim miejscu. Taki mały niedosyt może jest, ale nie ma się co nad soba użalać i ubolewać, a trzeba się cieszyć.
Złota paraolimpijskiego jeszcze w pani dorobku brakuje. Może za cztery lata w Tokio?
Jest ciężko, kiedy Kubanka Yunidis Castillo, która w ostatnich latach była w czołówce światowej, schodzi powoli ze sceny, pojawiła się nowa konkurentka, Amerykanka Deja Young, zdecydowanie młodsza ode mnie, zaledwie 19-letnia. Będę walczyła, chciałabym pojechać jeszcze do Tokio. Zobaczymy czy zdrowie mi na to pozwoli.
Byłoby to świetne zwieńczenie kariery.
No właśnie, zdobyć złoto paraolimpijskie i zejść ze sceny z tym sukcesem, to byłoby piękne przeżycie. Zobaczymy jednak co czas pokaże. Na razie przygotowuje się do mistrzostw świata w Londynie za rok. Tam też wystartuje na dystansach 100 i 200 metrów. Po występie w Rio jeszcze bardziej polubiłam ten drugi dystans.
Ma pani na koncie już siedem medali zdobytych na igrzyskach paraolimpijskich. To imponujący dorobek.
Pierwszy zdobyłam 12 lat temu w Atenach w biegu na 400 metrów. Potem z każdych kolejnych igrzysk przywoziłam po dwa medale. Teraz nie pozostaje nic, jak tylko za cztery lata w Tokio liczyć na ósmy i dziewiąty (śmiech), w tym chociaż jeden złoty!
Czy w samym Rio de Janeiro było czuć atmosferę igrzysk?
Generalnie samo Rio i ludzie byli bardzo dobrze nastawieni do nas i naszych startów. Na stadionie, szczególnie w popołudniowych, weekendowych sesjach było widać sporą liczbę ludzi. Może to nie były takie tłumy, jak w Londynie, gdzie całe trybuny były pełne, ale tutaj ludzie też się interesowali. Wrzawa i doping szczególnie dla Brazylijczyków był niesamowity. Na pewno dało się odczuć atmosferę igrzysk na każdym kroku. W mieście były bilboardy, ludzie z maskotkami igrzysk. Na Copacabanie był duży sklep z gadżetami.
Niektórzy narzekali na warunki w wiosce olimpijskiej. Jak było w pani przypadku?
Myślę, że te wszystkie relacje były nieco przesadzone. Ja pojechałam tam walczyć o medale i ważne, że było wygodne łóżko (śmiech). Co prawda jeszcze dwa dni przed naszym przyjazdem wszystko było w rozsypce, nieposprzątane. Ludzie z misji olimpijskiej musieli się trochę pomęczyć z organizatorami, aby na czas wszystko zostało przygotowane. Ostatecznie to się udało. My pojechaliśmy tam walczyć o medale i najważniejsze, że w ciszy można było się wyspać, wypocząć. Wszystko w wiosce było blisko, nie brakowało też strefy relaksu, w której można było odpocząć. Wioska była przygotowana bardzo dobrze. Ciężko mi mówić jak było podczas sierpniowych igrzysk, ale u nas wszystko było w porządku.
Na co dzień trenuje pani w Radomiu. Jak układa się współpraca z trenerem Jackiem Szczygłem?
Tak, do igrzysk w Rio już przygotowywałam się już od półtora roku i głównym miejscem treningów był Radom. Z trenerem Szczygłem trenujemy już od 15 lat i współpraca układa się bardzo dobrze, czego efektem są medale zdobywane przeze mnie na dużych imprezach. Mam nadzieję, że wprowadzimy jeszcze coś nowego do treningu, co pozwoli mi osiągać jeszcze lepsze wyniki.
Taki obiekt jak ten przy Narutowicza w Radomiu ułatwia przygotowanie do takich imprez?
Na pewno tak. Szczególnie latem i wiosną, kiedy trzeba wchodzić na treningi w butach kolcach, ten stadion jest bardzo przydatny i potrzebny. Kiedy go nie było, ciężko było wykonać trening, musieliśmy jeździć do Kozienic. Teraz jest wszystko na miejscu. Mam dostęp do wszystkiego o każdej porze dnia. Fajnie, że powstał taki stadion, że młodzież ma gdzie trenować i się rozwijać.
Skąd miłość do biegania?
Tak wyszło. Może trochę miałam ją w genach? Moja mama i siostra też trenowały lekkoatletykę. W moim przypadku bieganie wygrało z tenisem stołowym, od którego zaczynałam swoją przygodę ze sportem. Treningi są urozmaicone, trenujemy na świeżym powietrzu.
W ostatnim czasie biega pani z protezą biegową. Jest ona bardzo pomocna?
Taki był zamiar, żeby wprowadzić ją w trening, aby przede wszystkim pomagała mi przy starcie z bloku, kiedy mogę podeprzeć się na dwóch rękach i ten ciężar ciała rozłożyć równomiernie, wychylić się do przodu, dzięki czemu start jest bardziej płynny. Proteza pomaga, podczas biegu też wyrównuje brak lewej ręki, więc są same plusy z jej korzystania.
W jakim wieku rozpoczęła pani przygodę ze sportem?
W wieku 13 lat trafiłam do Broni Radom. W podstawówce, do której uczęszczałam, odbywały się treningi i tak na nie zaglądałam, spodobało mi się. Los chciał, że trafiłam do Radomskiego Stowarzyszenia Sportu i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Start Radom, gdzie była sekcja tenisa stołowego, w której zaczynałam. Dobrze szło mi w jednej i w drugiej dyscyplinie, jeździłam na zawody. Potem jednak wygrała lekkoatletyka i bieganie.