Obwodnica Rzeszowa zagrożona! Walka trwa

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Bartosz Gubernat

Obwodnica Rzeszowa zagrożona! Walka trwa

Bartosz Gubernat

Aby Rzeszów nie utknął w gigantycznym korku, trzeba szybko zbudować obwodnicę przecinającą zalew na Wisłoku. Czy potężny projekt, wart 400 mln zł, uda się zrealizować? Nie wiadomo.

Najnowsze dane zebrane przez pracowników Centrum Sterowania Ruchem Drogowym nie pozostawiają złudzeń: ruch na południu Rzeszowa jest największy, a korki w centrum mają swoje źródło w rejonie mostu Karpackiego, czyli popularnej zapory. Tylko przez 4 ostatnie miesiące trasą przez Wisłok przejechało 6 mln samochodów. Dla porównania, na moście im. Tadeusza Mazowieckiego było ich milion.

- Dlatego zdecydowaliśmy, że w tym rozdaniu unijnych pieniędzy zbudujemy nowy most, łącząc ulicę Podkarpacka z aleją Sikorskiego. W Warszawie są pieniądze na realizację tej inwestycji, a minister jest gotów do niej dopłacić - zapewnia Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Aby sięgnąć po 340 mln zł dotacji, w marcu urzędnicy muszą jednak przedstawić w stolicy projekt inwestycji. Dlatego przygotowanie inwestycji to w tej chwili najważniejszy temat w ratuszu. Tak samo jak jej storpedowanie na osiedlach Budziwój i Biała, które droga ma przeciąć.

Droga, którą władze miasta roboczo nazywają „trasą południową”, ma się rozpocząć na skrzyżowaniu ul. Podkarpackiej i IX Dywizji Piechoty. W ubiegłym roku rozpoczęła się tu budowa ronda, które jest częścią dojazdu, jaki powstanie od ul. Podkarpackiej do węzła trasy ekspresowej S19 w Kielanówce. Od ronda „trasa południowa” ma poprowadzić poprzez Wisłok i osiedle Budziwój do alei Sikorskiego.

- Planujemy tu łącznie 5 kilometrów drogi dwujezdniowej, czteropasmowej - mówi Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa. - Po drodze chcemy zbudować najdłuższy w mieście, 1080-metrowy most podwieszony na siedmiu pylonach. Każdy z nich będzie wysoki na 40 metrów. Drugi, 90-metrowy, most przetnie rzekę Strug. Wysokość jezdni nad lustrem wody będzie dostosowana do tzw. wody stuletniej, aby trasie nie groziło zalanie w czasie ewentualnej powodzi.

Tempo musi być pierońskie

W ratuszu wymienia się tę inwestycję jako najważniejsze przedsięwzięcie szykowane do realizacji w rozdaniu pieniędzy unijnych na lata 2014 - 2020.

- Aby złożyć wniosek o dotację, do marca musimy przygotować projekt tej inwestycji. Takie polecenie prezydent już wydał, prace trwają - zapewnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Prezydent Tadeusz Ferenc przy każdej okazji przypomina urzędnikom, że „tempo roboty musi być pierońskie”. Niestety, od początku inwestycja napotyka problemy, które mogą przekreślić szanse na wielomilionową dotację.

- A trzeba pamiętać, że tych 340 mln zł to prawie tyle, co roczny budżet miasta na inwestycje. Takiej szansy nie można zaprzepaścić - przestrzega Maciej Chłodnicki.

Problem z przetargiem

W grudniu urzędników zaskoczyła decyzja rzeszowskiej firmy Promost Consulting, która walczyła w przetargu o kontrakt na zaprojektowanie nowej drogi. Chociaż złożyła ofertę o około 600 tys. zł wyższą od wybranej oferty, odwołała się od rozstrzygnięcia przetargu do Krajowej Izby Odwoławczej.

- To groziło opóźnieniem w przygotowaniu projektu, a w konsekwencji utratą dotacji. Mimo to, nie mając żadnych szans na uwzględnienie odwołania, firma je złożyła - denerwuje się Maciej Chłodnicki.

Ostatecznie Promost wycofał skargę, a miasto podpisało umowę wartą 2,45 mln zł ze szwedzką firmą SWECO.

Niestety, protesty nie ustają na osiedlach Biała i Budziwój, przez które nowa trasa ma przebiegać. Mieszkańcy mają sporo uwag do przebiegu trasy, który jest przewidziany w opracowywanym właśnie planie zagospodarowania przestrzennego. Według niego czteropasmówka ma przeciąć przez środek osiedle Budziwój-Dębina, a wyburzonych ma być osiem budynków. Odcinek od Wisłoka do alei Sikorskiego planowany jest między domami jednorodzinnymi. Na to nie chcą się zgodzić mieszkańcy, którzy sąsiadowaliby z ruchliwą trasą.

- Pół tysiąca ludzi zostanie skazanych na bardzo uciążliwe sąsiedztwo. Ta droga została wciśnięta między naszymi płotami. Miasto trzyma się starych planów, mimo że na tym terenie jest wąska zabudowa domów jednorodzinnych. W pobliżu są puste pola i tam można ją budować, a nie przez nasze działki i ogrody - mówił jesienią naszemu reporterowi Wojciech Zieliński, mieszkaniec osiedla Budziwój.

Mieszkańcy tłumaczą, że zdecydowana większość z nich kupiła działki, aby uciec od wielkomiejskiego zgiełku. Niektóre domy nie mają więcej jak 5 - 10 lat, a ludzie przekonują, że zainwestowali w nie oszczędności całego życia. Twierdzą, że przed przyłączeniem do Rzeszowa prezydent Tadeusz Ferenc obiecał, że ich dzielnica będzie oazą spokoju.

Miasto: plany nie są nowe

Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa, rozumie rozżalenie ludzi. Tłumaczy jednak, że pomysł budowy drogi nie jest żadną nowością.

- Przebieg trasy był zaplanowany jeszcze za czasów województwa rzeszowskiego. Od 20 lat pod budowę była trzymana rezerwa terenu. Na budowę kilku domów gmina Tyczyn rzeczywiście wydała po-zwolenia, ale ich właściciele mogli sprawdzić kwestię trasy zarówno w gminie, jak i urzędzie wojewódzkim. Nikt niczego nie ukrywał - mówi Marek Ustrobiński.

Tadeusz Ferenc dodaje, że do protestów już się przyzwyczaił, bo są wszędzie tam, gdzie tylko ruszy się łopatą.

- Ale ja odpowiadam za całe miasto, a budowa tej drogi jest w interesie Rzeszowa - przekonuje prezydent.

W ratuszu potwierdzają, że w związku z budową drogi planowane jest wyburzenie około 8 budynków. Wiceprezydent Ustrobiński zaznacza, że połowa to nieruchomości gospodarcze.

- Na razie jesteśmy na etapie planu zagospodarowania i projektu. Mając wszystkie dokumenty, usiądziemy do rozmów z mieszkańcami, których nieruchomości będziemy musieli przejąć pod budowę. Wiem, że nie jest to sytuacja przyjemna, zwłaszcza jeśli ktoś w domu się urodził i wychował. Ale ci ludzie mogą liczyć na wysokie odszkodowania - obiecuje wiceprezydent Ustrobiński.

- Miasto przyłączyło sołectwa Biała i Budziwój z zaplanowanym już układem komunikacyjnym - mówi Grzegorz Róg, generalny projektant miasta. - Nie było żadną tajemnicą, że w tamtym terenie planowana jest budowa drogi. Zresztą, jako miasto nanieśliśmy zmiany, aby inwestycja była w jak najmniejszym stopniu dotkliwa dla mieszkańców. Zamiast kilkunastu domów, jak to było w pierwotnym planie założone, do zburzenia będzie zaledwie 8 - dodaje.

- Gdyby nas poinformowano, że w tamtym terenie ma iść tranzytowa trasa, to nikt nie pakowałby swoich oszczędności w budowę domu. Zresztą, dlaczego miasto bazuje cały czas na starych tyczyńskich planach? Przecież można je skorygować i drogę puścić polami - uważa Wojciech Zieliński.

Marek Ustrobiński potwierdza słowa Grzegorza Roga.

- Wybraliśmy najbardziej dogodny przebieg tej drogi - przekonuje. - Ten plan został uzgodniony z 16 różnymi instytucjami, aby mieć wszystkie niezbędne pozwolenia.

Rozumiem rozgoryczenie ludzi, ale droga musi powstać

Wiceprezydent dodaje, że na mocy specustawy nieruchomości zajmowane pod budowę inwestycji publicznych są bardzo dobrze wyceniane. Podaje przykład właściciela 40-letniego domu stojącego na 20-arowej działce, który trzeba było zająć pod budowę łącznika miasta z drogą S19. - Zapłacimy za tę nieruchomość 1,4 mln zł. To bardzo dobra cena. Niestety, wspomnień i emocji wycenić się nie da. Rozumiem rozgoryczenie ludzi, ale droga musi po-wstać - uważa Marek Ustrobiński.

W ratuszu mają nadzieję, że mimo protestów ze strony mieszkańców, minister zdecyduje się dopłacić do budowy. Przekonują, że bez tej obwodnicy miasto w ciągu najbliższych lat mocno się zakorkuje. Dzięki nowemu mostowi ciężarówki jadące od strony Tyczyna i Dynowa będą mogły ominąć centrum, odciążając aleje Po-wstańców Warszawy, Batalionów Chłopskich, Wincentego Witosa i ulicę Krakowską. Dojadą do S19 łącznikiem od ul. Podkarpackiej, do którego ma doprowadzić sporna „trasa południowa”. Obok niej mają powstać pas zieleni i ekrany akustyczne.

- Jestem trochę rozdarty, bo całkowicie rozumiem mieszkańców, zwłaszcza tych, których marzenia o cichym osiedlu po przyłączeniu do Rzeszowa upadły. Ale nie ma takiej możliwości, aby tereny włączone do miasta nadal pozostały wsiami. Tam w naturalny sposób będzie powstawało to, co jest w mieście i mieszkańcy powinni się przyzwyczaić do tego typu inwestycji - skwitował spotkanie z mieszkańcami Robert Kultys, radny PiS, przewodniczący komisji gospodarki przestrzennej Rady Miasta Rzeszowa.

Bartosz Gubernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.