Kolejny TW - Bolesław. Wg IPN to Lech Pilecki
Były prezes Podlaskiego Klubu Biznesu i honorowy konsul Mołdawii. Lektura donosów to niezła lekcja historii. Jest o rozkradaniu państwowego majątku i łapówkach. Ale też o personalnych rozgrywkach w „Solidarności”, księżach kolportujących ulotki
W IPN jest licząca ponad 200 stron teczka pracy TW „Bolesława”. W ciągu 10 lat współpracy, z bezpieką spotkał się 93 razy przekazując 64 informacje. Pisał m.in. o nastrojach społecznych po podwyżkach lat 70., rozgrywkach wewnętrznych w „Solidarności”, księżach kolportujących ulotki.
Współpracę rozpoczął w 1976 roku. Wcześniej siedział w więzieniu, bo wziął pieniądze, a nie wykonał robót na rzecz Zieleni Miejskiej. Jako TW działał do 1986 roku. Pobrał w tym czasie 6500 zł.
Lech Pilecki był ostatnio honorowym prezesem PKB, ale z tego tytułu właśnie zrezygnował. Wczoraj nie odbierał od nas telefonu.
- Jeśli te dokumenty są prawdziwe, mam nadzieję, że mu wstyd - mówi Dariusz Piontkowski, poseł PiS. Inni politycy i przedsiębiorcy, których poprosiliśmy o komentarz, nie chcieli wypowiadać się na ten temat.
To przykra sprawa. Jeśli te dokumenty są autentyczne, mam nadzieję, że mu wstyd. Lech Pilecki jest osobą publiczną. Na pewno teraz wśród białostoczan zmieni się ocena jego osoby - mówi poseł PiS Dariusz Piontkowski.
Według IPN szanowany przedsiębiorca, honorowy konsul Mołdawii i również honorowy prezes Podlaskiego Klubu Biznesu to TW Bolesław.
- Złożył właśnie rezygnację. Twierdzi, że na nikogo nie donosił. Nie widziałem tych dokumentów, więc nie wiem co w nich jest - mówi Ryszard Iwaszkiewicz, prezes PKB.
My widzieliśmy. Teczka pracy TW Bolesława liczy ponad 200 stron. Agent spotykał się z bezpieką 93 razy, przekazał 64 informacje, w tym 53 napisał ręcznie. Działał w latach 1976-86. Pobrał w tym czasie 6500 zł.
Pierwsze donosy dotyczą sytuacji w Białostockim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego, gdzie Pilecki pracował. TW Bolesław pisał np. o kierowniku działu, który żartował, by zrobić transparenty „Niech żyje Gierek i podwyżka cen”. Albo o tym, że ktoś powiedział o Związku Radzieckim, że wypompowuje z Polski dewizy.
- Dobrze tak ...synom - to opinia jednego z pracowników BPBP o Edwardzie Gierku i Piotrze Jaroszewiczu, po tym jak pod naciskiem społeczeństwa rząd musiał wycofać się z podwyżek.
Lektura donosów to w sumie niezła lekcja historii. TW Bolesław opisywał nastroje społeczne po każdej decyzji władz, a nawet wejściu ZSRR do Afganistanu. Jest też wiele o typowych dla PRL-u zjawiskach. - Dyrektor wysłał do budowy swojego prywatnego domu ekipę z BPBP. Pracownicy brali „lewe pieniądze” za roboty, których nie wykonywali - takich zdań w donosach TW Bolesława jest mnóstwo.
Oraz charakterystyk osób, z którymi pracował. O jednym pisał, że jest perfidny, o drugim że to pijak. Innemu dostało się, bo brał łapówki. Kolejny romansował z pracownicą.
Wielkim dniem dla TW był 7 lipca 1978 roku. Dostał wtedy paszport. Dziękował służbom, że mu w tym pomogły. Uznał to za dowód zaufania. W czasie współpracy odbył cztery podróże, m.in. do Francji. Potem pisał o Polakach, którzy nakłaniali go, by został na Zachodzie. - Mówiłem im, że w Polsce dobrze mi się powodzi. Zaczęli wtedy psioczyć na nasz kraj - czytamy w jednym z donosów.
Po powrocie podziękował za wyjazd i stwierdził, że będzie bardziej operatywny niż dotychczas. Wiele informacji przekazał, gdy pracował już nie w BPBP, ale w Kombinacie Budowlanym i nadeszła era „Solidarności”.
- Dlaczego ludzie tak łatwo ulegają różnym bzdurnym poglądom i skąd bierze się tyle nienawiści do MO i SB - zastanawiał się TW Bolesław.
Kiedy w Kombinacie powstał komitet zakładowy „S”, Bolesław dostał propozycję, by dołączyć do trzonu kierowniczego „Solidarności”. Zgodził się, choć oficerowi prowadzącemu powiedział, że boi się dekonspiracji i kiedy będzie niebezpiecznie to się z „S” wycofa. Oficer przekonał go jednak, że „(...) na razie byłoby to zbytnią przesadą”.
TW Bolesław został więc łącznikiem „S” między komitetem w Kombinacie, a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym. Pisał o - jak to ujął - rozgrywkach personalnych w „S”. A tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego m.in. o tym, że po mieście ma jeździć „mercedes” z radiostacją dostosowaną do odbioru fal jakimi posługuje się milicja. O tym, że księża kolportują ulotki. Czy też o tym, że „S” zlecała stolarniom produkcję drewnianych pałek. I o mszy 8 grudnia 1981 roku w kościele św. Rocha, gdzie święcono podobno pałki i kaski, które miały posłużyć do walki z milicją.
Natomiast 18 grudnia 1981 r., czyli pięć dni po wprowadzeniu stanu wojennego pisał, że zaczynają się tworzyć podziemne komisje zakładowe, a zarząd regionu „S” spotyka się po kościołach. W styczniu następnego roku informował, że działacze „S” wyraźnie przycichli. I unikają rozmów o stanie wojennym.
Współpraca została przerwana w 1986 roku. TW Bolesław zamienił się na samochód z kimś z jednej podwarszawskiej miejscowości. Panowie nie chcieli płacić wysokiego podatku, więc zaniżyli wartości aut. Uznano to za przestępstwo skarbowe.
Bolesław zwrócił się do SB o pomoc w wyciągnięciu go z kłopotów. Służby odmówiły. Współpraca została zakończona również z uwagi na to, że współpracownik bezpieki przestał już pracować w Kombinacie, bo założył prywatną pracownię poligrafii. Stał się więc jako TW bezużyteczny.
W teczce personalnej bezpieka bardzo go jednak chwali.
- Swoją postawą, zachowaniem spokoju oraz rozwagą zjednał sobie zaufanie prezydium KZ Solidarności - czytamy.
Udało nam się dotrzeć do osoby, która pracowała z Lechem Pileckim w Kombinacie Budowlanym. - Niczym szczególnym się nie wyróżniał, ani o niczym ważnym nie decydował. Jak to się mówi, miał piąte biurko za szafą - mówi.
Przypomina sobie, że Pilecki faktycznie uaktywnił się w czasie „Solidarności”. - Ale akurat co do niego nie było żadnych podejrzeń, że mógłby donosić. Szkoda, że okazał się takim człowiekiem. Szczególnie, że dzisiaj mówi o etyce w biznesie - podkreśla nasz rozmówca.
Co na to Lech Pilecki? Wczoraj nie odbierał telefonu.
FAKTY
To człowiek inteligentny, łatwo nawiązuje kontakty.
Tak bezpieka scharakteryzowała Lecha Pileckiego. I - jak wynika z akt IPN - w 1976 roku rozpoczęła z nim współpracę. A zaczęło się tak. W 1972 roku Pilecki został aresztowany. Wziął bowiem pieniądze z Zieleni Miejskiej na wykonanie czterech fontann. I wykazał w rachunkach roboty, których nie wykonał.
Przyznał się do winy. Wyrokiem z grudnia 1974 roku skazano go na 6 lat więzienia. To właśnie za kratami, jak napisał oficer przyjmujący go do służby, w Pileckim zaszła zmiana. - Poczuł, że ma pewne zobowiązania z tytułu poprzednio dokonanego wykroczenia - czytamy w teczce personalnej. Jako motyw podjęcia współpracy wskazano „współodpowiedzialność obywatelską”.
W ciągu 10-letniej współpracy TW Bolesław pobrał 6500 zł. Jednak, jak czytamy w dokumentach, bronił się przed przyjmowaniem pieniędzy. Oficer SB zanotował, że długo musiał przekonywać TW Bolesława, by wziął 2000 zł. - Mówi ł, że współpracuje z wewnętrznych pobudek, a nie dla pieniędzy - napisał oficer w notatce. Dodaje, że przekonał Pileckiego tym, że działo się to w gorącym okresie wybuchu „Solidarności” i spotykali się bardzo często.
Na początku TW Bolesław obawiał się wchodzić w środowisko „Solidarności”. Mówił oficerowi , że w 1981 roku nie miał jeszcze zatartej karalności za tę sprawę z Zielenią Miejską i uważał, że ktoś z „S” może się o tym dowiedzieć i go zdekonspirować. Koniec końców, za namową SB, postanowił jednak donosić, co się dzieje w komitecie zakładowym „S” w Kombinacie Budowlanym.
Zaczął od opisu szkoleń dla łączników przenoszących informacje z zakładów do międzyzakładowego komitetu.
„Solidarność” instruowała ich, jak mają się zachować w razie zatrzymania. TW opisuje też przygotowania do strajku w Kombinacie. O apelu „S”, by przynosić koce i śpiwory. O plotkach jakoby braki na stacjach paliw i skupowanie od obywateli butelek było spowodowane tym, że władza boi się, że Polacy będą robić koktajle Mołotowa.
W donosach są też humorystyczne momenty. Jak ten, gdy TW Bolesław pisze, że po Kombinacie krąży taki oto dowcip: „ Gazda poszedł do I sekretarza komitetu gminnego i mówi, że chce zapisać się do partii. Sekretarz pyta, co się stało, bo „nigdy nie popieraliście naszej działalności”. - Bo to proszę sekretarza, wszystko przez tych letników - odparł na to gazda. - Przychodzę do domu, a tam moją starą ...upczy letnik. Zachodzę do stodoły, a tam to samo robi córka. Zebrałem moje baby, nastraszyłem księdzem, a one mówią, że nie czują wstydu. Postanowiłem więc zapisać się do partii. Bo jak się o tym ludzie dowiedzą moje baby spalą się ze wstydu, a cała wioska będzie je wytykać palcami.”