PiS uderza w pigułkę „dzień po” [wideo]

Czytaj dalej
Fot. Freeimages.com
Karina Obara

PiS uderza w pigułkę „dzień po” [wideo]

Karina Obara

Pigułka ellaOne ma być tylko na receptę. - To cofanie nas do średniowiecza - oceniają kobiety.

EllaOne, czyli tabletki „dzień po”, będą tylko na receptę.

Projekt zmian w przepisach został przyjęty podczas wtorkowego posiedzenia rządu Beaty Szydło. Decyzja zapadła bez konsultacji społecznych, a sam projekt nie był nawet wpisany do porządku wtorkowych obrad Rady Ministrów.

Do tej pory osoby powyżej 15. roku życia od 2015 r. mogły kupić ellaOne bez konieczności wizyty u lekarza.

Decyzja nie zaskakuje

Mimo że ellaOne została bardzo dobrze przebadana, Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że przyjęte przez rząd rozwiązanie - wydawanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych wyłącznie na receptę - jest uzasadnione dobrem pacjenta.

Tabletki ellaOne powrócą do grupy leków, których wydawanie będzie się wiązało ze ściślejszą kontrolą lekarską.

Zdaniem Rafała Bochenka, rzecznika rządu, obecnie już bardzo młode osoby (nawet po piętnastym roku życia) mogą bez kontroli lekarskiej kupić i stosować ten środek. A to jest groźne i może rodzić nadużycia. Krzysztof Łanda, zastępca ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, tłumaczy, że ministerstwo wprowadza taką zmianę w odpowiedzi na petycję jednego ze stowarzyszeń katolickich.

Jednak - zdaniem specjalistów - takie rozumowanie jest błędne, bo pigułka „dzień po” to jedna z najskuteczniejszych metod zapobiegania aborcji.

Można po nią sięgnąć, gdy na przykład pęknie prezerwatywa. Pigułka nie dopuszcza do zapłodnienia, jeśli zostanie zażyta bardzo krótko po stosunku. I to jest powód, dla którego powinna być bez recepty.

Zdaniem doktor Magdaleny Bergmann, socjolog z Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, od strony społecznej decyzja rządu może bulwersować, lecz nie zaskakuje.

- Trudno się spodziewać, że Prawo i Sprawiedliwość w sprawach związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym zajmie stanowisko, które byłoby niespójne z intencjami hierarchów Kościoła czy środowisk antyaborcyjnych - mówi. - Kuriozalne jest powoływanie się przez resort zdrowia na niezweryfikowane, obiegowe opinie o rzekomym nadużywaniu tego rodzaju antykoncepcji przez nastolatki. Nawet jeśli faktycznie tak by się działo, byłby to kolejny sygnał o zapotrzebowaniu na rzetelną, fachową edukację seksualną, która dałaby młodym Polkom wiedzę o różnych, nie tylko doraźnych, metodach zapobiegania ciąży.

Smutna rzeczywistość

Największe organizacje kobiece ograniczyły się na razie do skomentowania decyzji i wydania własnych, krytycznych stanowisk.

Anna Adamczyk, członkini rady krajowej partii Razem, jest przekonana, że to kolejny pomysł PiS wymierzony w mniej zamożne kobiety. - Antykoncepcja awaryjna jest dosyć kosztowną opcją, teraz w razie np. pęknięcia prezerwatywy kobieta będzie też musiała zapłacić za wizytę w prywatnym gabinecie ginekologicznym - tłumaczy.

- Tak, niestety, wygląda smutna polska rzeczywistość: publiczna służba zdrowia nie gwarantuje wizyty odpowiednio szybko, a mężczyźni często nie chcą współdzielić odpowiedzialności, także finansowej. Prawa reprodukcyjne są prawami człowieka, a rząd Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny pokazuje, że prawa człowieka, zwłaszcza prawa kobiet, ma za nic - dodaje Adamczyk.

To utrudnianie życia

Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Nowoczesnej, uważa, że to kolejna decyzja PiS, która zapada niejako po cichu, ale wyraźnie pokazuje jedno:

- Rząd PiS po prostu nie lubi kobiet - ocenia. - To jest norma, że swoje projekty godzące w kobiety PiS przepycha; po pierwsze - nie wpisując ich do porządku obrad, a po drugie - bez konsultacji społecznych. Dla kobiet pomysły PiS oznaczają utrudnianie życia. Weźmy opiekę okołoporodową, która się PiS nie podobała. Coś, o co walczyły środowiska kobiece przez wiele lat, aby poród dla kobiety był jak najmniej bolesny. Sprawa aborcji też jeszcze się nie zakończyła. PiS próbuje przepchnąć tę ustawę przez komisję petycji i wprowadzić ją pod obrady. Podczas ostatniej komisji petycji ta ustawa nie została odrzucona, za to posłowie PiS ustalili, że będzie wystosowany dezyderat do premier Szydło. I co się dzieje? Dezyderat nie został jeszcze wysłany! Czyli PiS gra na czas. Posłowie tej partii mają na ustach frazesy, że rodzina i życie kobiety są ważne, a tak naprawdę wprowadzają rozwiązania, które nie funkcjonują w Europie. Są niezgodne z duchem czasu. Cofa nas to do średniowiecza.

W sprawie pigułki „dzień po” trwa już akcja pisania listów protestacyjnych przez internautki i działaczki do premier Beaty Szydło.

Dr Magdalena Bergmann twierdzi, że ograniczenie dostępności pigułki prawdopodobnie nie wywoła jednak tak ogromnego sprzeciwu, jaki jesienią ubiegłego roku doprowadził do „Czarnego Marszu”.

- PiS, o czym świadczą jego eksperci edukacyjni, którzy operują językiem zabobonów, nie lubi też nauki - dodaje Joanna Scheuring-Wielgus. - Wszystko to sprawia, że zamiast się rozwijać z uwzględnieniem najnowszych odkryć medycyny, zaczniemy wierzyć w gusła i w pobożne życzenia.

Działanie pigułki

Jedna tabletka ellaOne kosztuje 100 zł. Można ją zastosować do 120 godzin (5 dni) po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia lub w przypadku, gdy zastosowana metoda antykoncepcji zawiodła.

Zaletą ellaOne jest to, że jest bardzo dobrze przebadana. Substancja czynna zawarta w ellaOne znana jest medycynie od lat 90. Początkowo była przepisywana jedynie do leczenia mięśniaków macicy. Z czasem okazało się, że może być też wykorzystywana jako środek antykoncepcji awaryjnej, stosowany w nagłych wypadkach, po stosunku, jeśli się on odbył bez zabezpieczenia.

W 2009 roku ze wskazaniem właśnie antykoncepcji w „nagłym” przypadku została dopuszczona do sprzedaży w Europie, a rok później w Stanach Zjednoczonych. Na dopuszczenie do sprzedaży ellaOne bez recepty Komisja Europejska zezwoliła dopiero w styczniu 2015 roku.

Dziś tabletki można kupić bez recepty w większości krajów Unii Europejskiej.


Pigułka "dzień po" tylko na receptę. Lekarze alarmują: Regulacja ograniczy dostępność leku

Karina Obara

Polityka, psychologia i kultura są ze sobą nierozerwalnie związane i dlatego fascynują mnie dziennikarsko. To, co ludzie wyprawiają na tych polach jest warte pokazania. Zdanie niech każdy wyrobi sobie sam:-)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.