Grzegorz Grzyb: Trzeba było zrobić ten krok

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Łokaj
Miłosz Bieniaszewski

Grzegorz Grzyb: Trzeba było zrobić ten krok

Miłosz Bieniaszewski

Pochodzący z Rzeszowa kierowca rajdowy Grzegorz Grzyb w zbliżającym się sezonie będzie startował w Rajdowych Mistrzostwach Europy. - To naturalny krok po zdobyciu mistrza Polski - mówi.

Nowy sezon to zawsze nowe wyzwania. Dla ciebie tym większe, że będziesz startował w Rajdowych Mistrzostwach Europy...

Skoro udało się zdobyć tytuł mistrzów Polski, to zdecydowaliśmy się zrobić kolejny krok. W poprzednim sezonie spełniłem swój sen. Marzyłem o tym jako młody kierowca. Teraz mamy możliwość startów w ERC. Pracujemy ciężko nad samochodem i budżetem. Pieniążków bowiem nigdy za wiele. Podchodzimy do tych startów spokojnie i tak naprawdę mamy plan trzyletni. Podobnie podchodził do tego Kajetan Kajetanowicz, a już w drugim sezonie został mistrzem, a rok później poprawił. My w tym sezonie chcemy wystartować w sześciu rundach z ośmiu. Początkowo mieliśmy jeździć wszędzie, ale będziemy też brali udział w mistrzostwach Słowacji i musimy odpuścić rajdy na Azorach i na Cyprze, bo kolidują one z czempionatem na Słowacji. Łącznie uzbiera się jednak kilkanaście rajdów, a więc będzie sporo ścigania.

Po zdobyciu mistrzostwa Polski uznałeś, że w kraju już wszystko osiągnąłeś?

W kraju nie można osiągnąć już nic lepszego. Chciałbym bronić tytułu, ale, mając wybór, zdecydowałem się na ERC. Myślę, że każdy ambitny rajdowiec postąpił by tak samo.

W ERC rywalizacja jest na dużo wyższym poziomie niż to miało miejsce w Polsce...

Oczywiście, że tak. Głównym problemem jest to, że jeździ się w różnych krajach, a w każdym z nich jest grupa lokalnych matadorów (śmiech). Oni świetnie się czują na tych trasach. Tak zresztą jest również w Polsce. Dodatkowo jest sporo doświadczonych kierowców. My poza Rajdem Rzeszowskim i Rajdem Barum nie jeździliśmy w takiej stawce. Będzie to dla nas nowe doświadczenie, a jak wiadomo jest ono bardzo ważne. Na pewno przed nami fajne wyzwanie.

Przetarcie miałeś w ubiegłorocznym Rajdzie Rzeszowskim. Wyszło chyba całkiem nieźle?

A mieliśmy wtedy akurat problem z autem. Miejsce zajęliśmy jednak bardzo satysfakcjonujące. W końcu trudno nie cieszyć się z pozycji na podium w ERC. Gdyby tak się nam miało wieść w tym sezonie, to było by wspaniale.

Jakie finanse są potrzebne do startów w ERC?

To są bardzo duże budżety. 1 km kosztuje ok. 200 euro, a do tego trzeba doliczyć całą logistykę, ubezpieczenia, opony. No i oczywiście treningi, a to są bardzo duże koszta. Im większy budżet, tym można sobie pozwolić na więcej jazdy. Patrzymy na wszystko realnie i staramy się robić co się da obracając się w pieniądzach na jakie możemy liczyć.

Co raz więcej kierowców odchodzi od krajowego czempionatu. Co trzeba by było zrobić, żeby was zatrzymać?

Problem polega na tym, że - niestety - mistrzostwa Polski medialnie i marketingowo są w dramatycznym położeniu. To największa bolączka, bo same rajdy są świetnie zorganizowane. Jest wysoki poziom, ale nie umiemy tego sprzedać. Sami możemy być przykładem. Zostaliśmy mistrzami kraju, a promocji żadnej nie było. To drogi sport, potrzebujemy prężnych sponsorów, a oni chcą reklamy. ERC ma olbrzymi plus, bo Eurosport jest głównym promotorem imprezy i już same transmisje są mocnym magnesem dla sponsorów.

Po swojej prawicy nie będziesz już miał Roberta Hundli...

Robert nie mógł pogodzić swojego kalendarza pracy zawodowej z rajdami w ERC i trzeba było się rozstać. W tym roku będę startował w Przemkiem Zawadą w ERC, a na Słowacji moim pilotem będzie Kuba Wróbel. Z oboma bardzo dobrze się znam. Z Przemkiem przyjaźnimy się wiele lat, a z Kubą w poprzednim sezonie przejechałem kilka rajdów.

Jakim autem będziecie się ścigać?

Planuję, że cały sezon w ERC przejedziemy Skodą Fabią R5. Na ten moment jest szybszym autem od Forda, ale za to trudniejszym w prowadzeniu, a więc musimy mocno popracować.

W ERC sporo jest rajdów szutrowych. Cieszy cię to?

Mnie to cieszy bardzo, bo kiedyś byłem szybszy na szutrze niż na asfalcie. Przez ostatnie lata mało miałem jednak okazji do startów na szutrze, a więc trzeba spędzić sporo czasu i przypomnieć sobie tę nawierzchnię. To kolejne ciekawe wyzwanie.

Jak się przygotowujesz do sezonu, który startuje na przełomie marca i kwietnia?

Odbywamy systematycznie sesje treningowe w różnych samochodach. Do tego codziennie uprawiam jakiś sport, żeby być jak najlepiej przygotowanym do startów. Gram w piłkę nożną, biegam.

Był czas na odpoczynek od samochodu?

Jasne. Jestem zapalanym narciarzem i choćby w Sylwestra z rodziną byliśmy na nartach. Spędziliśmy też tydzień we Włoszech. To jednak też był element przygotowań.

Brałeś też udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Za ile został zalicytowany przejazd z mistrzem Polski?

Wyszło całkiem fajnie, bo prawy fotel udało się sprzedać za 2,5 tysiąca złotych. Myślę, że zwycięzca zasiądzie na nim podczas testów przed Rajdem Rzeszowskim.

Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.