Arab chciał mu wywieźć żonę, czyli nowe legendy miejskie

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Matylda Witkowska

Arab chciał mu wywieźć żonę, czyli nowe legendy miejskie

Matylda Witkowska

Na giełdzie w Koszalinie miały stać dwie muzułmanki. Obok zaparkowany był bus, a w nim urządzona przebieralnia. Kobiety, które wchodziły do busa były odurzane. W tę wyssaną z palca historię uwierzyło w ostatnich dniach kilkanaście tysięcy Polaków. Rozprzestrzeniła się błyskawicznie za pośrednictwem portalu społecznościowego Facebook.

Zmyśloną historię o muzułmankach usypiających i porywających kobiety na targowisku w Koszalinie w ciągu doby udostępniło w sieci ponad 14 tys. osób. Nie wszyscy zorientowali się, że to wyssana z palca miejska legenda. Zwykle opowiadamy je, by poczuć dreszczyk emocji. Ale zdarza się, że z takich opowieści rodzi się prawdziwa przemoc.

Kilkanaście dni temu na lokalnym profilu dla mieszkańców Koszalina na Facebooku pojawił się wpis ostrzegający przed szajką muzułmanek porywających klientki na lokalnym targowisku.

„Uwaga! Na giełdzie stoją dwie kobiety muzułmanki i sprzedają oryginalne ciuchy w bardzo niskich cenach” - ostrzegał profil. Przytoczył też historię kobiety, która w niedzielę chciała przymierzyć na rynku spodnie. Wtedy muzułmanki zaproponowały jej przymierzalnię w stojącym obok busie. Kobieta weszła i nie wracała przez 15 minut. Wtedy jej mąż zaczął się niepokoić. Profil prostym językiem opisał, co się potem stało.

„Zapytał gdzie jest jego żona, a one: jaka żona, tu nikogo nie ma. Doszło do szarpaniny i wbiegł do tego busa, a tam był Arab i cztery kobiety uśpione już a jego zona już mdlała. Arab chciał już je wywieźć, ale kobiety udało się wyciągnąć i jednak udało mu się uciec.” - donosił profil. Dołożył też prośbę o jak najszersze udostępnianie w internecie, bo „mało osób o tym słyszało”.

Mieszkańcy Koszalina, a później także reszty Polski wzięli sobie apel do serca. W ciągu doby post udostępniło ponad 14 tys. osób. Rzekome muzułmanki pojawiły się nawet w Rzeszowie. Na drugim końcu Polski podobny lokalny profil udostępnił identyczny apel. Tam też w niedzielę dwie kobiety miały zwabić do busa i uśpić przymierzającą spodnie Polkę.

Porywają Rumunki i Arabki

Co bardziej rozgarnięci internauci szybko zorientowali się jednak, że historia jest wyssana z palca. Koszalińskiej policji nikt nie zgłosił popełnienia przestępstwa. A wkrótce okazało się, że już jesienią tę samą opowieść udostępniali sobie w internecie mieszkańcy Kieleckiego. Jednak wtedy sprawczyniami porwania w busie miały być Rumunki.

Do zajścia miało dojść na rynku w Pińczowie, a wkrótce potem w Chmielniku. Jesienią jedna z internautek ostrzegała klientki, by nie przymierzały ubrań na stoiskach prowadzonych przez Rumunów, a już pod żadnym pozorem nie wchodziły do urządzonej w busie przymierzalni. „Dziewczyny są w ten sposób usypiane i wywożone dla wnętrzności” - alarmowała internautka.

Muzułmanie coraz częściej stają się bohaterami miejskich legend. Zastąpili w tej roli Cyganów, Rumunów i  Żydów
Czarna wołga siała grozę w latach 70. XX w. Miała krążyć po ulicach i porywać dzieci. Załoga samochodu miała być przebrana za osoby duchowne: księży i zakonnice

Post o rzekomym porwaniu udostępniło wkrótce około tysiąca osób. Tropem plotki wkrótce ruszyła lokalna gazeta „Echo Dnia”. Okazało się, że wszędzie w regionie: w Staszowie, Pińczowie i Busku Zdroju historia jest już znana. Większość przepytywanych przez dziennikarzy osób słyszała o niej z drugiej ręki.

Ale były też i takie, które osobiście widziały interwencję policji na targu. Niektórzy wiedzieli nawet, jak matka rzekomo porwanej dziewczyny rozpaczała po stracie na bazarze, a potem znalazła córkę gołą i nieprzytomną.

Lokalna policja dowiedziała się o potencjalnym zdarzeniu od... dzieci w szkole, które powtarzały słyszaną od dorosłych historię. Potem o zdarzeniu policję informowały też inne osoby. Jednak żadna z nich nie była w stanie podać szczegółów.

- Nikt nie był w stanie oprócz pogłosek powiedzieć nam, kiedy miało dojść do zdarzenia. Nikt nie złożył do nas żadnego tego typu zgłoszenia - wyjaśniał Damian Janus, z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. W końcu plotka ucichła.

Czarna wołga i czarna karetka

Opowieści o porwaniach na bazarze to jedna z klasycznych legend miejskich. To krążące w dużych społecznościach opowieści o makabrycznych i budzących grozę zdarzeniach. Ich wspólną cechą jest to, że są wyssane z palca. Ale opowiadający wierzą w ich prawdziwość. Kiedyś rozprzestrzeniały się ustnie, po drodze wzbogacając się o nowe szczegóły i dostosowując do lokalnej topografii. Teraz coraz częściej są udostępniane w internecie.

Legendy miejskie znane są także łodzianom. Rok temu opowiadali sobie o dziewczynie, która zobaczyła jak idącemu ulicą Arabowi wypada portfel. Właściciel nie odszedł daleko i gdy go kobieta dogoniła go usłyszała podziękowanie. Mężczyzna zawahał się jeszcze i dał jej radę, by w sobotę unikać przystanku koło Centralu. Ma tam bowiem dojść do zamachu terrorystycznego, ale ujęty dobrocią nieznajomej muzułmanin zdecydował się ją ostrzec. W opowieściach zmieniały się bliskowschodnie nacje mężczyzn i miejsca planowanego wybuchu. Na szczęście do żadnego zamachu nie doszło.

Muzułmański terroryzm to stosunkowo nowy temat miejskich legend. Większość tradycyjnych podań dotyczy porwań, zwłaszcza kobiet i dzieci. Cel i sposób porwania się zmieniają, groza zawsze jest taka sama.

Jedną najbardziej znanych historii jest ta o czarnej wołdze z firankami w oknach. W latach 70. XX wieku wierzono, że wołgą podróżują osoby porywające dzieci. Często przebrane były za księdza i zakonnice. Potem w samochodzie spuszczano z dzieci całą krew i oddawano niemieckim pacjentom. A zwłoki dzieci wyrzucano na śmietnik. Potem po polskich miasteczkach miała krążyć czarna karetka lub busik. Jej obsługa miała wciągać do środka mieszkańców, a następnie wycinać od nich narządy do przeszczepów.

Gdy wierzy 30 tysięcy osób

Porywanie dla narządów nadal jest ulubionym przedmiotem legend miejskich. Jednak gdy dzieci coraz rzadziej włóczą się same po ulicach, miejscem porwania stają się centra handlowe.

Kilka lat temu w Łodzi plotkowano o mafii, która porywa dzieci w Manufakturze. Podobno pewnego razu dzieci miały zostać odnalezione w toalecie z ogolonymi główkami, w zmienionych ciuchach i otumanione narkotykami. Pojawiały się różne wersje tej opowieści, żadna jednak nie została potwierdzona.

Wtedy jednak plotka rozpowszechniała się ustnie i było to nic w porównaniu z histerią, która dzięki internetowi trzy tygodnie temu ogarnęła mieszkańców Zabrza.

Muzułmanie coraz częściej stają się bohaterami miejskich legend. Zastąpili w tej roli Cyganów, Rumunów i  Żydów
Łukasz Kasprzak Wątki medyczne są w wielu legendach: z porwanych spuszczana jest krew albo pobierane są zdrowe narządy

W tamtejszym centrum handlowym kobieta w średnim wieku zaczęła krzyczeć, że w toalecie mafia porywa dzieci. Na dodatek w toalecie jeden z klientów znalazł reklamówkę z chlebem, butelką po coli oraz - jak twierdził - z brudną pieluszką. Uwierzył w historię o porwaniu i opublikował ostrzeżenie na Facebooku. Post udostępniło prawie 30 tys. osób. Wiara była tak silna, że lokalna policja opublikowała oświadczenie, że żadnej mafii w toalecie nie było, a histeryzująca kobieta znana jest zabrzańskiej policji ze składania wymyślonych zeznań. Jednak nikogo to nie przekonało.

Póki bohaterem legendy jest toaletowa mafia ucierpieć może wolność maluchów lub obroty centrum handlowego. Jednak opowiadanie wyssanych z palca historii o mniejszościach narodowych i religijnych może być bardziej niebezpieczne. Jedną ze starszych legend miejskich była opowieść o chrześcijanach mających zatruwać studnie i porywać dzieci. To wzbudziło niechęć do chrześcijaństwa, odwróciło uwagę rzymian od podpalenia miasta i ułatwiło Neronowi prześladowania.

Motyw porywania dzieci pojawiał się w legendach miejskich wielokrotnie. Gdy chrześcijaństwo stało się religią większości, bohaterami czarnych legend zostali Żydzi. Zgodnie z powtarzaną przez wieki opowieścią mieli oni porywać chrześcijańskie dzieci, spuszczać z nich krew i przerabiać na macę. Do wytaczania krwi służyć miały specjalne beczki z wbitymi do środka gwoździami, w których miano turlać maluchy. Legenda ta była żywa do czasów II wojny światowej. I dalej jest pamiętana.

- W dzieciństwie idąc do szkoły omijałam całą żydowską dzielnicę - opowiada prawie 90-letnia łodzianka. - Nadrabiałam spory kawałek drogi, ale panicznie się bałam tych beczek z gwoździami - dodaje.

Zdaniem historyków legendy miejskie opowiadane o Żydach pośrednio przyczyniły się do tragedii. W 1946 r. w Kielcach zaginął kilkuletni chłopiec. Najprawdopodobniej uciekł z domu na parę dni do swojej dawnej miejscowości. Wkrótce się odnalazł. Ale żeby uniknąć kary zmyślił historię o porwaniu przez Żydów. Ewidentnie wykorzystał przy tym miejskie opowieści. Gdy po Kielcach rozeszły się plotki o polskich dzieciach porywanych przez Żydów i przetrzymanych w piwnicach, w mieście doszło do pogromu, w którym zginęło 39 osób narodowości żydowskiej oraz trzy narodowości polskiej.

Matylda Witkowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.